Plan

3.4K 166 8
                                    

Moskwa - miesiąc wcześniej.
Budzę się i siadam na łóżku, czuje ostry ból głowy. Na szafce obok mam przygotowane tabletki przeciwbólowe i wodę. Na pewno to sprawka Swietłany. W myślach dziękuję jej i połykam je szybko. Wychodzę z pokoju, idę długim korytarzem w kierunku schodów. Schodzę na dół do jadalni, skąd dolatuje mnie zapach mojej ukochanej jajecznicy na boczku. Wpadam do jadalni, i widzę ojca siedzącego przy stole i czytającego gazetę. Na mój widok składa ją i rzuca nią we mnie. Po czym uderza zaciśniętymi pięściami o stół.
- Znów to samo! Znowu skandal!
- O co chodzi? Biorę gazetę do ręki i widzę swoje zdjęcie z papierosem w ustach, kartami w ręku i kobietą na kolanach. Przypominam sobie szybko Tatianę, nie była zła. Tylko już później mnie wkurwiała jak nie mogłem się jej pozbyć. Wszystkie są takie same.
- Aleksandrze kiedy to się skończy?! Kiedy w końcu dorośniesz?! Kiedy dasz nam wszystkim psychicznie odpocząć, masz już trzydzieści lat, ustatkuj się wreszcie, i przestań zachowywać jak szczeniak! Ojciec wściekły chodzi w te i z powrotem po jadalni, ręką nerwowo przeczesując szare już włosy. Mimo prawie sześćdziesiątki na karku nadal jest w dobrej formie. Jego niebieskie oczy patrzą na mnie badawczo oczekując odpowiedzi.
- Ależ ojcze jestem młody i mam prawo korzystać z życia, a poza tym nie ma tutaj takiej kobiety, która sprostałaby moim oczekiwaniom.
- Zatem to ja ci wybiorę żonę! Zanoszę się śmiechem.
- Ojcze daj spokój proszę i nie wertujmy kolejny raz tego tematu, jestem głodny. Idę do Swietłany, która już nakłada mi właśnie ciepłą jajecznicę na talerz, odbieram ją od niej i siadam do stołu. Ojciec nie odpuszcza, siada naprzeciwko mnie.
- Wiesz, że jak się nie ustatkujesz to nigdy nie zajmiesz mojego miejsca. A pretendentów na mój stołek jest wielu. Jesteś moim jedynym synem. Całe życie walczyłem dla rodziny dla dobra twojego i twojej matki, wszystko to, co udało mi się osiągnąć, osiągnąłem dzięki swojej ciężkiej pracy i rodzinie.
- Wiem ojcze, ale mi na tym wszystkim nie zależy...
Ojciec zmarszczył czoło, widzę, że moje słowa go zabolały.
- Skoro nie zależy ci, żeby prowadzić firmę, to może zależy ci chociaż na matce? Patrzę na ojca nie rozumiejąc czemu akurat teraz to mówi.
- Co to za pytanie, no pewnie, że zależy mi na mamie. Ojciec delikatnie się podnosi i zbliża do mojej twarzy. Skoro ci na niej zależy to gdzie ona jest teraz?
- Na pewno u siebie, na zakupach lub w ogrodzie.
- Niestety muszę cię zmartwić. Dzisiaj rano po tym jak zobaczyła znów twoje zdjęcie w gazecie dostała zawału! Jest w szpitalu!
Wstaję gwałtownie. Krzesło spada na podłogę. Kładę ręce na blat i patrzę ojcu prosto w oczy. Wewnętrznie jestem cały zagotowany, czuję jak krople potu wyszły mi na czole.
- nie mówisz tego poważnie!
- ależ tak! Widzisz co narobiłeś niedługo wszystkich nas wydasz na tamten świat! Wiesz jak matka cię kocha i zrobiłaby dla ciebie wszystko, a ty ciągle ją ranisz i całą resztę. Ciebie może nie obchodzą te skandale, ale ja i twoja matka całe życie pracowaliśmy na swoją reputację, a ty tę pracę niszczysz zaledwie paroma niewinnymi wyjściami. Stoję jak skamieniały wściekły na siebie i na niego.
- W którym szpitalu jest mama?
- W szpitalu Botkina. Zostawiam ojca samego, biegnę do swojego pokoju szybko się ubieram, po czym chwytam klucze od auta, po drodze wołam Viktora mojego przyjaciela i ruszamy do szpitala. W samochodzie nie mam ochoty na żadne rozmowy w głowie kłębi mi się tysiąc myśli, ale najgorsza jest ta, że mama znalazła się w szpitalu przeze mnie, ojciec ma rację...
Na miejscu pytam sekretarkę gdzie leży mama. Młoda dziewczyna siedzi przed komputerem i coś tam klepie w klawiaturę swoimi długimi palcami. W końcu na mnie spogląda i widzę jak jej cera robi się różowa. Przełyka szybko ślinę.
- witam pana, panie Aleksandrze co pana do nas sprowadza? Kobieta uśmiecha się zalotnie i trzepoce swoimi długimi rzęsami. Następna – skinąłbym palcem, albo wskazał tylko pokój już mógłbym ją rżnąć.
- Szukam mojej matki Anny Woronowej podobno dziś rano tu trafiła. Dziewczyna wklepuje szybko cos na komputerze.
- Pańska matka jest na drugim piętrze w sali nr 203, jeśli pójdzie pan w prawo, to na końcu korytarza jest winda.
- Dziękuję. Dziewczyna uśmiecha się, ale ja nie mam czasu na zabawę, biegnę czym prędzej do matki. Dobiegam do drzwi, delikatnie je uchylam i widzę jak moja mama śpi. Ostrożnie zbliżam się do niej, biorę krzesło, siadam przy łóżku i unoszę jej dłoń przykładając do swojej twarzy Widzę jej twarz bladą, smutną i osłabioną, rozwiane włosy i delikatnie rozmazany makijaż. Czuję się okropnie moja matka naprawdę fatalnie przeze mnie wygląda. Jestem wściekły na siebie. Głaszczę jej dłoń i przysięgam, że jak wyzdrowieje, to postaram się zmienić dla niej, żebym już nigdy nie musiał jej oglądać w takim stanie. Widzę jak obraca twarz w moją stronę, otwiera oczy i delikatnie uśmiecha się do mnie.
- Synku jesteś..
- Jestem mamo, przepraszam, ja nie chciałem.. kładę głowę na jej brzuch i nie wytrzymuję płaczę jak dziecko. Jestem straszny. Żałuję, naprawdę żałuję, że cię skrzywdziłem. Mama nic nie mówi, tylko delikatnie głaszcze mnie po głowie. Podnoszę głowę i zaglądam w jej zielone oczy.
- Mamo obiecuję, że się zmienię i zacznę od dzisiaj. Dzisiaj wyjeżdżam i wrócę za jakiś czas, jako inny człowiek, którego nie będziesz musiała się wstydzić. Ocieram dłonią łzy. Mama tylko na mnie patrzy, nic nie mówi, głaszcze mnie po policzku i na koniec mocno przytula.
- Kocham cię synku.
- Też cię kocham mamo. Po chwili wchodzi lekarz i zabiera ją na badania.
- Do zobaczenia wkrótce mamo!
Naładowany jak bomba atomowa wychodzę nerwowym, ale stanowczym krokiem, Viktor jest tuż za mną, na zewnątrz rzucam mu klucze od auta, bo sam nie jestem w stanie jechać. Na lotnisko Szeremietiewo. Viktor patrzy na mnie nic nie rozumiejąc.
- Nie patrz się tylko jedź kurwa! Całą drogę milczę. W głowie układam plan działania.
- Jesteśmy na miejscu, co teraz?
- Teraz ja idę po kawę, a ty idziesz po bilety na najbliższy lot, gdziekolwiek. Wybierasz nam dwa bilety na pierwszy lot jaki teraz będzie. Rozumiesz? Zdezorientowany Viktor kiwa głową. Muszę stąd wyjechać, zniknąć, tam gdzie nikt mnie nie zna.
Siadam na ławce z kawą w dłoniach. W głowie mam już ułożony plan. Pierwsza, która mi odmówi, która mnie odrzuci, zostanie moją żoną...

Rosyjski planOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz