Trzy.

1.3K 94 73
                                    

Punktualnie przyjeżdżam pod wskazany adres. Nadal nie wiem, czy Poppy ze mnie nie zażartowała i czy za chwilę nie wyskoczy tu zgraja rozbawionych kumpli ze szkoły. Zestresowany wyglądam przez okno samochodu matki i wysyłam do Poppy wiadomość. Pojawia się w drzwiach domu po upływie kwadransa. Ma na nogach przeraźliwie wysokie, czerwone szpilki. Włosy związała w wysoki kucyk, włożyła na siebie spódniczkę sięgającą z trudem do połowy uda i golf, tradycyjnie odsłaniający brzuch. Może lepiej uciec? Dopiero gdy chwiejąc się na obcasach podchodzi do auta, widzę jej wyzywający makijaż i długie, ogromne, sięgające niemal do ramion kolczyki. Wsiada do samochodu, uprzednio wypluwając na chodnik gumę.

- To dokąd mnie zabierasz? - Pyta, zapinając pasy. Czuję rosnącą w gardle gulę. Sam nie wiem... Myślałem że może pojedziemy gdzieś coś zjeść... Wolę z nią nie siedzieć po ciemku w kinie.

- Do restauracji? - Bardziej pytam, niż stwierdzam.

- Spoko. - Odpowiada i taksuje mnie wzrokiem, spod swoich długich rzęs. Nie wiem, czy to było najrozsądniejsze, wydam tylko na nią bez sensu kasę.  A jeszcze gorsze jest to, że mama sądzi, że będę miał dziewczynę. Jedziemy przed siebie, ja nic nie mówię, a Poppy gada bez przerwy, w zasadzie tylko o sobie. Mówi, że na kółko teatralne chodzi tylko dlatego, by w przyszłości zostać znaną gwiazdą, na miarę Marilyn Monroe. Biorąc pod uwagę talenty Poppy, najszybciej zostanie gwiazdą porno. Zatrzymuję się przed wyszukanym w internecie lokalem, nigdy wcześniej tu nie byłem. Poppy marszczy nos, przygląda się krytycznie.

- To tutaj?

- Tak...

- No trudno. - Odpina pas i czeka, aż wysiądę i otworzę jej drzwi. Zasrana królewna.

- Więc chcesz, żebym poszła z tobą na bal? Dlaczego? Podobno nie idziesz. - Idzie przede mną, kołysząc biodrami i stukając obcasami szpilek. Otwieram jej drzwi.

- No wiesz... Zmieniłem zdanie. To może faktycznie być niezła zabawa. - Rzucam, z udawanym entuzjazmem, gdy Poppy siada przy stoliku, a spódniczka podwija jej się, ledwo zakrywając pośladki. Sięga po menu, nawet na mnie nie patrzy.

- Dobra. Już wiem co chcę. - Oświadcza i niekulturalnie pstryka palcami na kelnerkę. Szeroko otwartymi oczami gapię się na nią, gdy składa zamówienie i mówię tylko, że chcę to samo. Poppy przez cały czas zachowuje się tak, jakby była lepsza od innych. Czekając na posiłek słucham o tym, jak bogaci są jej rodzice i o tym, gdzie pojadą na wakacje. Mnie nie pyta o nic, mówi tylko stale o sobie, nie pozwalając mi nawet nic wtrącić. Później je, jak zwierzę, jakby od tygodni nie widziała normalnego posiłku i zgadza się na spacer, gdy wreszcie udaje mi się odezwać.

- To jak będzie z tym balem? - Szepczę, gdy idziemy ramię w ramię, przez park, z zamiarem powrotu do mojego samochodu.

- Zastanowię się. - Unosi wysoko podbródek i kroczy dumnie, choć wygląda naprawdę jak prostytutka. Wiem, że jest ode mnie o rok starsza, ale nikt mi nie powie, że to aż taka przepaść.

- Dlaczego nie masz żadnej dziewczyny? - Pyta nagle. Co ją to obchodzi? Wzruszam ramionami.

- Tak jakoś wyszło.

- Ej! A może ty jesteś pedałem? - Pyta piskliwie i zanosi się śmiechem, od którego piszczy mi w uszach. Nie komentuję. Wciskam ręce do kieszeni spodni i wracam z nią do samochodu, gdzie jest ciepło i wygodnie. To był głupi plan, bo nawet jej nie przekonałem, by jednak ze mną poszła na bal. Jestem idiotą. Podwożę ją pod dom jej rodziców, czekam aż wysiądzie, ale chyba nie zamierza. Gapi się na mnie, potem się pochyla, chcąc mnie chyba pocałować. Stwierdzam, że jakoś to przeżyję i zamykam oczy, ale okazuje się że dziewczynie chodzi nie tylko o to. Przysuwa się, unosząc na siedzeniu i wsuwając kolano między moje nogi. Przyciska mnie do szyby, nie mam nawet jak jej odepchnąć, czy się wyswobodzić. Jedna ręka Poppy zaciska się na moim udzie, a ja czuję jak przyspiesza mi puls i głos w głowie każe zwiewać. Nie sądziłem, że ten wieczór będzie miał taki finał. Mogłem się w ogóle nie umawiać z tą wariatką. Całuje mnie mocno i gwałtownie, wpychając mi język do ust. Napiera na mnie okazałym biustem, a ja nie mogę się ruszyć, ani nic powiedzieć. Jedna ręka wbija się w kierownicę, druga sterczy sztywno nad fotelem kierowcy. Wiem tylko, że muszę coś zrobić, więc macham ręką w powietrzu, próbując zwrócić uwagę Poppy. Wtedy dzieje się to, co jest chyba jeszcze bardziej niespodziewanie. Zupełnie niechcący zahaczam palcami o ogromne kółko w jej uchu. Wszystko nie trwa pewnie nawet sekundy. Zrywam jej kolczyk, a dziewczyna gryzie mnie w wargę i odsuwa się z wrzaskiem. Jest przerażona, unosi rękę do ucha, kolczyk spada pod siedzenie, a krew leje się, jakby zarżnięto tu jakieś zwierzę. Prostuję się na siedzeniu, chcę jej jakoś pomóc, przeprosić, ale odsuwa moją rękę. Trzęsie się i ma w oczach łzy.

- Przepr...

- Spierdalaj! - Piszczy. Drży jej dolna warga.

- Kutas. - Warczy i wysiada z samochodu, trzaskając drzwiami. Zostawia mnie samego z umazaną krwią tapicerką. Boję się, że niczym tego nie spiorę.

****

W poniedziałek, w szkole, boję się spojrzeć Poppy w oczy. Spotykamy się na kółku teatralnym. W sali jesteśmy narazie tylko my. Poppy jest ubrana całkiem zwyczajnie - ma na sobie ciemne jeansy i ten sam golfik, w którym pojawiła się na tej naszej randce.  Ma opatrunek na całym uchu i minę zbitego psa. Siadam na uboczu, udając że mnie nie ma, jednak wyrzuty sumienia gnębią mnie zbyt mocno i w końcu do niej podchodzę.

- Przepraszam jeszcze raz. Jeżeli czegoś potrze...

- Potrzebuję, żebyś się zamknął. Nikt nie wie, dlaczego zerwałam kolczyk, ale mam ci do przekazania jedno. Pójdziesz ze mną na ten bal, będziesz się cieszyć, że dałam się zaprosić i będziesz opowiadał wszystkim, jak bardzo jarasz się tym, że zostałam twoją dziewczyną. I będziesz na każde, moje zawołanie. Nauczysz się, że mnie się nie odmawia. W żadnej kwestii, Damien. - Oświadcza. Jak zwykle zależy jej tylko na zademonstrowaniu czegoś, nie na mnie. Obrzydliwa psychopatka. To wszystko i tak jej wina, mogła się do mnie nie dobierać! Myśli że może się rżnąć z każdym na pierwszej randce i jeszcze jej będą za to dziękować.

- Nie będę twoim chłopcem na posyłki. - Wywracam oczami. Chyba jej już do reszty odwaliło. Wstaje i staje naprzeciw mnie. Krzyżuje ramiona.

- Będziesz. Albo powiem wszystkim, że chciałeś mnie zgwałcić i w trakcie szamotaniny zerwałeś mój kolczyk. Na tapicerce w samochodzie twojej matki jest od zajebania mojej krwi. Myślisz, że komu uwierzą? - Pyta, unosząc brwi. Nie wiem, co powiedzieć, bo nie wierzę, że ona gada poważnie. Musiała to planować przez cały weekend!

- Nie bądź śmieszna Poppy. - Kręcę głową. Staje na palcach, by spojrzeć mi w oczy.

- A chcesz się przekonać? - Pyta, a po chwili dodaje, obejmując rękoma swoją szyję:

- Mogę nawet powiedzieć, że chciałeś mnie udusić. - Jest stanowcza i pewna swego. Jeszcze przez moment mrozi mnie wzrokiem, a potem wraca na miejsce. Tkwię bez ruchu, bo nie wiem, co zrobić. Ona przecież nie mogła mówić poważnie. To jest niedorzeczne! Niemożliwe! Przerażenie mnie paraliżuje. Boję się, choć wiem, że nic nie zrobiłem. Ale po Poppy można spodziewać się wszystkiego. Mimo wszystko umie udawać, bo czegoś nauczyła się na tych zajęciach. Potrafiłaby odegrać ofiarę. Wracam na miejsce i opadam ciężko, gapiąc się w podłogę. Wiem, że Poppy może mnie upokorzyć i zniszczyć mi życie, a tego nie chcę za żadne skarby. Nie po to walczę, by nie zostać okrzykniętym pedałem, żeby teraz przykleiła się do mnie łatka gwałciciela. Zerkam na nią kątem oka. Gapi się na tablicę, jest poważna i spokojna. Zupełnie inaczej niż ja.

ByłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz