- Kocham cię. - Mówię to na głos i w tym momencie sam siebie przerażam. Evan przystaje zgarbiony, z rękami w kieszeniach. Obraca się do mnie przodem, patrzy na mnie z góry.
- Co? - Unosi brwi, jakby myślał że żartuję. Robi mi się jeszcze bardziej głupio. Mam wrażenie że wkopałem się całkiem i jestem kompletnym frajerem. Oblizuję usta i odwracam głowę. Jestem idiotą...
- Damien! - Woła, aż podskakuję. Chyba liczy, że coś powiem.
- Przepraszam.
- Za co?
- Nie wiem... Za wszystko. - Wzruszam ramionami. Evan do mnie podchodzi, a potem prosi, żebym na niego spojrzał. Chyba coś w nim pękło. Uśmiecha się lekko.
- Zgoda. Możemy zacząć od nowa. - Mówi. Patrzę w jego ciemne oczy i marzę, żeby jakoś skomentował moje wyznanie, choć równocześnie jakaś część mnie bardzo się tego boi.
- Tak po prostu? - Pytam. Wzdycha.
- Chyba naprawdę potrzebujemy siebie nawzajem, z tym miałeś rację... Więc... Sztama? - Wyciąga do mnie rękę. Wstaję, a potem ją ściskam. Nie puszcza mojej dłoni, a ja rozkoszuję się jakimkolwiek fizycznym kontaktem i nadal nie mogę uwierzyć, że po przepłakanej nocy i zszarganych nerwach, tak po prostu go udobruchałem. Ponieważ wcześniej nie zareagował, powtarzam to znowu, bo już nie mam nic do stracenia. Życie to jedno wielkie ryzyko!
- Kocham cię. - Powtarzam głośno i odważnie, patrząc prosto na niego. Wiem to z całą pewnością. Nigdy nie byłem w nikim tak na serio zakochany, ale to chyba polega właśnie na przywiązaniu, tęsknocie, potrzebie bliskości, irracjonalnym strachu i... Sam nie wiem. A może jednak robię błąd? Im dłużej milczy, tym większe są moje wątpliwości. Bawi się moimi palcami, bo wciąż trzyma mnie za rękę.
- Naprawdę? - Przechyla na bok głowę. W filmach i książkach inaczej to wyglądało. W zasadzie po każdym "Kocham cię", jakie miałem okazję usłyszeć, padało w odpowiedzi: "Ja ciebie też".
- Ty jesteś głupi, czy udajesz? - Pytam, bo jego postawa znowu zaczyna mnie drażnić. Mam wrażenie że wcale nie przestał mnie ignorować. Wiem, że życie bez zobowiązań i deklaracji było fajne, pozbawione etykiet i dalekosiężnych planów, ale po prostu tak czuję. Znów mam coś powiedzieć, kiedy pochyla się i mnie całuje, nagle i czule, a potem nieśmiało rozchyla językiem moje wargi. Nie protestuję, bo nie ma powodu. Przestaje mnie trzymać za rękę i obejmuje mnie w pasie. Garbi się, bo jest ode mnie wyższy i zatraca się zupełnie w pocałunkach. Mam poczucie jakbym znał go całe życie i równocześnie całe życie na niego czekał. Nie pojmuję tego że poznałem go pięć miesięcy temu, na kółku teatralnym, a potem dałem mu papierosa, nieświadomie zaczynając najlepszą relację, jaką miałem szansę poznać. W końcu się ode mnie odrywa, a planeta znów zaczyna się kręcić. Pewnie powinienem też udawać niedostępnego, ale takie dziecinne przepychanki nic by nam nie dały. Po co krzywdzić siebie i przy okazji innych?
- Pocałowałeś mnie, żeby mnie uciszyć, czy... - Rozkładam bezradnie ramiona. Evan odgarnia włosy rękoma, ale nic nie mówi.
- Możemy pojutrze pojechać nad jezioro? - Pyta. Okey, niech będzie. Poczekam, aż się zadeklaruje. On na mnie też czekał.
- Jasne. - Rzucam i ogarnia mnie błogi spokój. Naprawdę dzięki jego obecności, dzięki temu że mi wybaczył, że chce spędzić ze mną wakacje... Jestem po prostu szczęśliwy.
- Chcesz tu zostać, czy...
- Idziemy coś zjeść! - Decyduję, a on wywraca oczami.
- Nie mam kasy.
CZYTASZ
Było
Teen FictionDamien ma siedemnaście lat i już od jakiegoś czasu czuje, że coś z nim jest nie tak... Ze strachu przed prawdą o samym sobie, próbuje desperacko żyć nie swoim życiem, by dopasować się do reszty. Wszystko się odmienia, gdy do szkoły dołącza nowy ucze...