Dwadzieścia jeden.

731 59 16
                                    

Budzę się leżąc nago, w dziwacznej pozycji, pod niechlujnie rzuconymi kocami, w namiocie. Przez moment nie ogarniam gdzie jestem. Widzę tylko promienie słoneczne delikatnie przebijające przez ściany. Przeciągam się, budząc do życia obolałe ciało i nieporadnie obracam na drugi bok, a leżący przy mnie Evan mruga i w końcu podnosi powieki.

- Cześć. - Szepcze zachrypniętym głosem. Uśmiecham się i odgarniam mu włosy. Żaden z nas nie komentuje wydarzeń z minionej nocy. To wszystko między nami po prostu się dzieje... A my żyjemy dalej i nie roztrząsamy, spokojnie czekając co przyniesie przyszłość. I to mi się całkiem podoba. Życie może być przyjemne, kiedy przestaje się je planować co do godziny.

- Możemy tak poleżeć przez chwilę? - Szepczę, wtulając się w niego. Śmieje się i głaszcze mnie po włosach. Zamykam oczy, bo jest mi po prostu bardzo dobrze.
Evan całuje mnie w czubek głowy, po czym próbuje się podnieść, sięgając po swoją bluzkę. Przyciągam go do siebie ponownie. Wydaje z siebie nieartykułowane stęknięcie.

- Muszę siku.

- Dobra. Z tym argumentem nie będę dyskutował. - Wzdycham i odsuwam się mimo wszystko. Śmieje się i wygrzebuje się z namiotu. Pocieram twarz dłońmi i wypuszczam powietrze ustami. Zbieram swoje rozwalone dookoła ciuchy i ubieram się, stając przy tym prawie na głowie. Wychodzę na świeże powietrze, a potem oślepiany słońcem wygrzebuję z plecaka szczoteczkę do zębów i butelkę nagrzanej wody. Myję zęby, spluwając w zarośla i stoję przez chwilę, gapiąc się na wielkie, spokojne jezioro. Ogrom wody mnie mimo wszystko przeraża. Podskakuję kiedy Evan nagle pojawia się za mną i obejmuje mnie w pasie.

- Nie bój się. - Szepcze i wydmuchuje dym z papierosa, ponad moim ramieniem. Uśmiecham się i pozwalam przytulać. Lubię to swoje obecne życie, uwielbiam wszystko co się w nim dzieje od momentu, kiedy pojawił się Evan. Jest niemal zbyt dobrze...

- To są chyba najlepsze wakacje w moim życiu. - Szepczę, a on się śmieje i łaskocze mnie w kark ciepłym oddechem.

****

Widzę to, że od momentu w którym jego matka wygrała sądowy proces, Evan jest spokojniejszy, a co za tym idzie - weselszy. Uśmiecha się, rozmawia ze mną swobodnie... Siedzimy razem przed namiotem i jemy przywiezione tu przez niego jabłka.

- Wiesz co chcesz robić po wakacjach? - Pyta, a ja powoli kręcę głową i prostuję nogi.

- Nie... Chyba pójdę do pracy, odwdzięczę się mamie za te wszystkie lata utrzymywania.

- Szlachetnie, podziwiam. - Odpowiada i notuje coś w tym swoim oprawionym na czarno zeszycie. Obserwuję jego piękne, długie palce.

- Co piszesz? - Pytam z ciekawością. Rzuca długopis na wierzch swojego plecaka.

- Nie mogę ci powiedzieć.

- Mnie możesz powiedzieć wszystko. - Przykładam rękę do serca i próbuję zajrzeć do tych jego notatek.

- Nie. - Oświadcza tonem nie znoszącym sprzeciwu.

- Czyli nie dowiem się, co tam skrywasz? - Zagryzam wargę, a on jedynie zaprzecza ruchem głowy i kładzie zeszyt obok siebie.

- Nie próbuj tam zaglądać, bo znienawidzę cię do końca życia. - Mówi, a ja udaję obrażonego i podciągam kolana pod brodę.

- Zaczynam wierzyć, że ty tam planujesz jakieś rytualne morderstwo.

- Opisuję tam po prostu bardzo osobiste rzeczy i nie jestem gotów. - Odpowiada i mam wrażenie że znowu się zamyka. Nie chciałem tego.

- Rozumiem, nie chciałem cię urazić. - Szepczę, podchodzę do niego na kolanach i delikatnie go całuję. To dla mnie nadal niepojęte, to że ot tak całuję drugiego chłopaka i wcale nie czuję się przez to winny. Uśmiecha się i odwzajemnia pocałunek. Smakuje jabłkiem i papierosami.

- Zostaniemy tu jeszcze dwa dni? - Pyta. Przeczesuję włosy rękoma i mówię mu, że ja równie dobrze mogę tu zostać na resztę życia.

****

Dochodzę do wniosku, że lenistwo któremu oddaję się na łonie natury jest o wiele przyjemniejsze niż bezczynność w domu. Ale może to też kwestia tego, że tutaj jest Evan? Leżę obok niego na pustej plaży, na przyniesionych tutaj przez niego kocach i nie przejmuję się niczym. Daję tylko znać mamie, że żyję, żeby się nie przejmowała.

- Potrafisz pływać? - Pyta nagle Evan,  przechylając na bok głowę. Podpieram się na łokciach.

- Niby tak, ale nie miałem kontaktu z wodą od dawna. Więc nie wejdę do tego jeziora za żadne skarby. - Mówię, uprzedzając jego kolejne pytanie. Jęczy i wyrokuje, że jestem sztywniakiem. Kładzie się na plecach, z rękoma pod głową i patrzy dalej w niebo. Milczymy tak przez dłuższą chwilę. W końcu raptownie wstaje i zdejmuje przez głowę podkoszulek.

- Nie ma opcji! - Protestuję.

- Co? - Parska śmiechem, a włosy latają mu na wszystkie strony.

- Nie pozwolę ci wejść do tej wody. Nie rób sobie jaj, Evan!

- Przestań. To jezioro, a nie ocean. I nie chcesz, żebym wyciągał argument z dorosłością. - Odpowiada, wyswobadzając się ze spodni. Jestem bezradny, ale drażni mnie jego upór. Nic nie poradzę na to że mimo wszystko się boję.

- Jesteś chodzącą paranoją. - Stwierdza i pochyła się, żeby mnie pocałować, ale odchylam głowę. Patrzy na mnie z dziwną mieszaniną smutku i pretensji. On miał żal o to, że nie traktuję poważnie sprawy ze zdjęciami. Więc niech teraz sam potraktuje poważnie to, że boję się wypadku. Wiem, że nie każdy kto wchodzi do wody, tonie, ale wiem też ile osób dziennie umiera, albo ginie... Wszystko przez mamę. Albo może dzięki niej? Jestem przez to ostrożniejszy.

- Jesteś czasami okropnie dziecinny i strasznie nudny, Damien. - Stwierdza i cofa się o dwa kroki. Liczy chyba że jeszcze się namyślę i wejdę z nim do jeziora. Nie ma szans... Wzrusza ramionami i sam wchodzi do wody. Obserwuję jak zanurza się coraz głębiej. Woda sięga mu do pasa, kiedy macha do mnie i się śmieje. Nie reaguję, bo mam wrażenie że tym razem to on ma gdzieś to, co mówię. A wcześniej sam miał o to pretensje... Pewnie po prostu wejście do jeziora to dla niego błahostka. Cofa się jeszcze o krok i rozkłada ramiona na boki, unosząc twarz do słońca, a sekundę potem znika. Nie wydaje z siebie nawet żadnego dźwięku, krzyku, zupełnie nic. Po prostu znika pod powierzchnią wody, jakby coś go wciągnęło. Myślę że stroi sobie żarty, że celowo chce mnie nastraszyć, bo wie, że się boję. Czekam przez chwilę, ale nie wypływa. Odliczam w głowie sekundy. Nadal nic. Nie ma go. Wpadam w coraz większą panikę.

Jest next! I bum większe niż wszystkie możliwe seksy razem wzięte. 😈 Proszę o sygnał - znak w komentarzu i do zobaczenia!

Dajcie znać jak wrażenia po rozdziale, a przy okazji, czy czegoś wam w tej historii brakuje, czy czegoś np byście chcieli się dowiedzieć o bohaterach? Wiem, że niektórzy ludzie na Watt tworzą swoiste Q&A adresowane do bohaterów. Co myślicie o czymś takim?

ByłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz