- Jakie masz plany na przyszłość? - Pytam, wypijając łyk napoju przez słomkę. Do tego, co powiedziałem wcześniej już nie wracam. Ciągle gadam coś bez zastanowienia, a potem zmieniam temat, jak mogę, bo nie chcę go ciągnąć i nie umiem się określić.
- Nie wiem... Myślałem o zostaniu piercerem. - Wzrusza ramionami, skubiąc palcami kawałek pizzy.
- Są jakieś studia w tym kierunku? - Marszczę brwi, bo nie potrafię dopasować szkoły.
- Jeszcze nie patrzyłem. Na razie chciałbym w wakacje odpocząć od szkoły i ojca... Jeszcze dwa miesiące nauki. Nie myślę o tym.
- Coś cię martwi? - Wzdycham. Prostuje się na krześle i kręci głową.
- Nie... Oddam ci kasę.
- Daj spokój! Ja zapraszam, ja płacę. Nie przejmuj się tym. - Proszę. Uśmiecha się lekko, zakłada za ucho pasmo swoich czarnych włosów. Nasze stopy trącają się pod stołem. Jest miło, ale niezręcznie. Gdybyśmy żyli w innym, większym mieście, gdzie łatwiej wmieszać się w tłum, pewnie już dawno bym zaryzykował. Ale jestem tylko przerażonym dzieciakiem.. Naprawdę, w przeciwieństwie do większości rówieśników wcale nie czuję się dorosły.
- Cieszę się, że jesteś. - Mówi Evan, po cichu, gapiąc się w talerz. Uśmiecham się, bo myślę tak samo.
- To jest randka? - Pyta i podnosi na mnie wzrok. Co? Parskam śmiechem, ukrywam twarz w dłoniach, bo czuję że się rumienię. Nie wiem... Nie wiem, czy tak to można nazwać. Spoglądam w sufit i wypuszczam powoli powietrze.
- Jesteś niesamowity.
- Jestem po prostu ciekaw. - Mówi, jak gdyby nigdy nic i wkłada do ust zdjęty z pizzy kawałek papryki. Mam wrażenie że mogę z nim gadać o wszystkim, że mogę być szczery. Nawet jeśli jest niezręcznie, albo dziwnie, nie mam ochoty zwiać, jak podczas wyjścia z Poppy. Więc to musi coś znaczyć... Wracamy do domu, paląc papierosy i słuchając muzyki przez jeden zestaw słuchawkowy.
****
Dzień mija za dniem, tydzień za tygodniem. Wszystkie są do siebie podobne, ale ta rutyna zapewnia mi dziwny spokój. Poppy nic ode mnie nie chce, bo chyba nie ma pretekstu, udaje mi się naciągać oceny, a po szkole spędzam czas z Evanem, unikając jakichkolwiek deklaracji. Jest dobrze tak, jak jest. Mamy i tak nie ma całymi dniami w domu, więc nawet nie wie, co robię pod jej nieobecność. A jednak wolę siedzieć z nim w lesie i cieszyć się z początków wiosny, niż samotnie tkwić w czterech ścianach i zadręczać się informacjami z internetu. Siedzę teraz, jak zwykle, z Evanem, po środku lasu. Bawię się kolczykiem w uchu, w drugiej ręce trzymając tlącego się papierosa, a on opowiada mi o postępach w sądowej batalii jego rodziców, chociaż mieliśmy o tym nie rozmawiać.
- Widzimy się jutro? - Pytam, kiedy kończy i zapada niezręczna cisza.
- Nie wiem. Jutro są moje urodziny i mama czuje się w obowiązku, żeby odśpiewać mi "Sto lat" i obejrzeć ze mną jakiś film na DVD. - Wzrusza ramionami. Otwieram usta w szoku i pochylam się, by na niego spojrzeć, ale twarz i tak zasłaniają mu włosy. Jak to? Jutro są jego urodziny?
- Masz jutro urodziny? Osiemnaste! Będziesz dorosły! Dlaczego ja o niczym nie wiem? I dlaczego nie ma przyjęcia? - Wstaję z miejsca, a Evan się śmieje.
- Nie mam żadnych znajomych... Kogo miałbym zaprosić? Tych dupków ze szkoły? - Unosi jedną brew i dopala papierosa, po czym gasi niedopałek butem. W oddali poćwierkuje jakiś ptak.
CZYTASZ
Było
JugendliteraturDamien ma siedemnaście lat i już od jakiegoś czasu czuje, że coś z nim jest nie tak... Ze strachu przed prawdą o samym sobie, próbuje desperacko żyć nie swoim życiem, by dopasować się do reszty. Wszystko się odmienia, gdy do szkoły dołącza nowy ucze...