Osiem.

1K 84 35
                                    

Poppy wydzwaniała przez cały weekend, już od samego rana. Wiem, że kazała mi od siebie odbierać, ale wściekłość we mnie narasta i naprawdę nie mam zamiaru się dostosowywać. Mam gdzieś tę głupią laskę. Powtarzam to sobie na okrągło, gdy zamykam rano szafkę i przyciskając książki do piersi idę przycupnąć na podłodze, by nikt mnie nie zlokalizował. Jednak już po chwili widzę przed sobą chude nogi, czarne trampki i nogawki jeansów. Evan. Nie widziałem go przez weekend... Podnoszę na niego wzrok - wygląda jakoś inaczej - włosy, które zazwyczaj tkwią w nieładzie, albo są związane nad karkiem, teraz uformował w dziwaczny hełm, wyglądający jak kolosalna, karykaturalna grzywka, zasłaniająca pół twarzy. Nie umiem się nie uśmiechnąć.

- Wyglądasz teraz jak prawdziwy członek subkultury emo. - Stwierdzam, powstrzymując śmiech, ale jemu nie jest do śmiechu. Przykuca, by się ze mną zrównać i ręką unosi włosy, ukazując wielkie, fioletowo-sine limo pod lewym okiem. Jestem przerażony, zapowietrzam się. Odruchowo chcę go dotknąć, ale szybkim, agresywnym gestem odsuwa moją rękę.

- Kto ci to zrobił?

- Nikt nie może się dowiedzieć, jasne? - Warczy przez zaciśnięte zęby. Kręcę głową, jestem kompletnie zdezorientowany.

- O czym?

- O tym, że mam podbite oko. Jasne, wkurza mnie to, jest mi przykro i chciałbym się jakoś zemścić, ale nikt w szkole nie może się dowiedzieć, bo wyślą mnie do jakiegoś ośrodka opiekuńczego i będę tam siedział do osiemnastki. I narobią problemów mamie... - Mówi cicho i szybko. Tak bardzo mu współczuję, nawet mimo tego, że nie wiem co tak naprawdę się wydarzyło. Zwyczajny szkolny gwar wokół nas trwa w najlepsze, nikt na nas nie zwraca uwagi. Czy to normalne, że znam tego człowieka od dwóch tygodni, a przy tym tak bardzo zależy mi na jego spokoju? Z powrotem zasłania włosami twarz i obciąga rękawy bluzy, zasłaniając otarcia na nadgarstkach.

- Co się stało, Evan? - Pytam znów. Odwraca na chwilę wzrok.

- To długa i dziwna historia. - Szepcze, przenosząc się obok mnie i siadając na lodowatej, kamiennej podłodze. Dociera do mnie, że może moje życie wcale nie jest tak beznadziejne.

- Jeżeli powiesz mi, co się stało, ja powiem ci, o co chodzi z Poppy. - Wypuszczam głośno powietrze ustami. Nie wiem, czy mogę mu na tyle zaufać, ale jeżeli nie dowiem się, co się wydarzyło, nie będę mógł mu w żaden sposób pomóc. Zawisa pomiędzy nami ciężka, nieznośna cisza.

- Ale musisz obiecać, że nikomu o tym nie powiesz. - Prosi, drży mu podbródek.

- Ty też. - Odpowiadam z powagą. Nie chcę mieć w szkole piekła z życia, ale nie widzę innej drogi. Może jeżeli odpowiem o tym komuś, kto nie jest moją mamą, to będzie mi jakoś łatwiej...

- Dobrze. Umowa stoi. - Oświadcza, a ja potwierdzam skinieniem. Otwiera usta, by zacząć mówić...

- Damien! - Poppy wrzeszczy tak głośno, że czuję jak głuchnę. Podnoszę głowę i widzę, że stoi za moimi plecami. Ma na sobie bardzo krótką, czerwoną spódniczkę - na tyle krótką, że gdybym zjechał wzrokiem z jej wściekłej twarzy, mógłbym zapewne zobaczyć, jaką ma na sobie bieliznę - do tego czarny golf i wściekle żółte podkolanówki. Gapię się na nią z rozchylonymi ustami. 

- Wstawaj! Mamy do pogadania! - Rozkazuje, opierając ręce na biodrach. Patrzę to na nią, to na Evana.

- Rozmawiamy. - Stwierdza hardo ten drugi, a Poppy odrzuca tylko swoje blond włosy i patrzy na mnie wyczekująco. Już mam się podnieść, kiedy Evan chwyta mnie za łokieć, a dziewczyna marszczy brwi.

- Przepraszam, pogadam z nią. - Szepczę i wstaję, stając naprzeciwko Poppy. Chłopak robi to samo. Stoi obok mnie, jak czarny, smukły cień i nie zamierza się ruszyć. Wyłamuję palce i czekam, aż Poppy w końcu się odezwie, bo przecież zaraz musimy pójść na zajęcia. 

ByłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz