Sześć.

1.1K 121 41
                                    

Gdy mama wraca do domu po raz kolejny proszę ją, by nie wnosiła sprawy do sądu, nie szła na policję, ani nie kontaktowała się więcej z rodzicami Poppy. Gadam z nią o tym naprawdę przez prawie pół nocy. W końcu chyba skapitulowała i naprawdę pozwoli mi walczyć z tym na własną rękę. Jest chyba nawet w jakimś stopniu dumna z tego, że odrzucam jej pomoc, a ja tak naprawdę po prostu nie chcę zrobić wokół tego jeszcze większego, zbędnego zamieszania. Nagrania nie pokazuję ani jej, ani nikomu innemu. Wolę zachować to na moment w którym Poppy naprawdę przesadzi. Wiem że mógłbym teraz zgłosić się z tym do dyrekcji, albo chociaż któregoś z nauczycieli, ale do końca szkoły zostało stosunkowo mało czasu. Jakoś przeboleję. Serio. A przynajmniej chcę w to wierzyć.

****

Nowy do szkoły dołączył w poniedziałek i w sumie tylko tyle mi o nim wiadomo. Jest w równoległej klasie, więc na lekcjach go nie widuję, a na korytarzu standardowo nie patrzę na innych ludzi. Zresztą jest ich tyle, że jedna osoba więcej czy mniej, z łatwością może w tym tłumie przepaść. Poppy opieprzyła mnie już na początku tygodnia, przyznając że nie wierzy iż jej rodzice uwierzyli mojej mamie i nie wzięli zapewnień o gwałcie na serio. Chcieli nawet zapłacić mojej matce, żeby sobie dała z tym spokój. Naprawdę chciałbym się uwolnić od Poppy, ale nie mam siły na walkę. Jakoś przeboleję i zniosę jej przytyki i rozkazy. Zabić mnie nie zabije... Chyba. Niestety dopiero na czwartkowym spotkaniu kółka teatralnego przypominam sobie o castingu. I o tym że miałem zgłosić swoją kandydaturę też. Więc może jednak mnie zabije... Poppy przygląda mi się badawczo, z wysoko uniesionym podbródkiem, kiedy do sali najpierw wchodzi pani profesor, a chwilę po niej ktoś, kogo widzę pierwszy raz na oczy. Szybko wnioskuję że to musi być ten szeroko komentowany "nowy". Gość jest naprawdę wysoki, szczupły i zgarbiony - to zauważam na pierwszy rzut oka. Potem dostrzegam kaskadę długich, czarnych włosów, zasłaniających prawie całą twarz. Ma na sobie za dużą, sięgającą połowy uda, czarną bluzę i najzwyklejsze jeansy, a w ręku trzyma wyświechtany zeszyt w równie czarnej okładce. Nie odzywa się, ani nie zaszczyca nas spojrzeniem, siadając po prostu na ławce, pomiędzy mną i Poppy.

- Kochani, jak zapewne pamiętacie, dzisiaj organizujemy przesłuchania. Stąd też dołączył do nas nowy kolega... Zgłosił się już pierwszego dnia, gdy dołączył do naszego liceum. - Oświadcza z uśmiechem nauczycielka, ale nikt nie wygląda na szczególnie zainteresowanego, włącznie z rzeczonym nowym. Wzdycha tylko i wygrzebuje kartkę z teczki.

- W porządku... Zaczniemy od Romea. - Rzuca i marszcząc brwi zerka na listę. Pewnie tak jak Poppy liczyła, że zobaczy tam moje nazwisko...

- Evan Nixon. - Odczytuje, a chłopak w bluzie wrzuca swój zeszyt pod ławkę i wstaje. A Poppy razem z nim. Już się boję...

- Nie ma mowy! On nie może być Romeem! Widziała pani... W ogóle... Jest tu od paru dni, nie wiadomo co to za człowiek! On potrafi w ogóle grać? - Krzyczy piskliwie. Nowy wiąże włosy zdjętą z nadgarstka gumką i patrząc na Poppy ciemnymi oczami, pyta:

- A chcesz się przekonać, lala?

- Proszę was o spokój. Szansę ma każdy kto się zgłosił. Na tym polegają przesłuchania. - Nauczycielka podaje mu kartkę z tekstem, a Poppy stoi w miejscu z otwartymi ustami i skrzyżowanymi ramionami. Evan tkwi przez chwilę w milczeniu, z kartką w dłoni. W końcu prostuje się i patrząc prosto na Poppy zaczyna grać. Naprawdę dobrze. Nie czyta, mówi tekst z pamięci, jakby nauczył się tego już dawno temu. Nauczycielka się uśmiecha, a Poppy zbiera szczękę z podłogi.

- W porządku... Teraz Julia. - Oświadcza pani profesor, a Poppy patrzy na mnie wzrokiem seryjnego mordercy.

- A Damien? - Pyta.

ByłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz