Gdy wracam do domu, mamy jeszcze nie ma. Nie wiem i tak, co bym jej miał powiedzieć. Zabieram więc ze sobą wybielacz, środek do tapicerki i proszek do czyszczenia mebli, kierując się do auta. Sprawdzam w internecie, czym usunąć krew z jasnej tapicerki, ale nie ma sensownych, ani naprawdę pomocnych sposobów. Więc kucając przed samochodem trę te plamy zaciekle i metodycznie. Na tyle, że nie zauważam jak za moimi plecami pojawia się mama. Kulę się, nie wiem, co powiedzieć.
- Co się stało, Damien? - Pyta. Powoli się podnoszę, wypuszczam gąbkę z ręki. Mama patrzy na mnie z przerażeniem. Obejmuje rękoma papierową torbę z zakupami. Może lepiej powiedzieć że miałem krwotok z nosa? Przecież ta cała sytuacja jest niedorzeczna! Nikt mi nie uwierzy. Oddycham ze świstem.
- Pamiętasz tę dziewczynę... W sensie, ten dzień, gdy pożyczyłem samochód i pojechałem się z nią spotkać? - Pytam, wsuwając ręce do kieszeni i wbijając wzrok w ziemię. Przez trzy dni nie udało mi się tego utrzymać w tajemnicy, a co dopiero do końca życia... Mama chyba nic z tego nie rozumie i jeszcze bardziej panikuje. Okey. Powiem jak było, najwyżej uzna że kłamię i uwierzy w wersję Poppy.
- Zerwałem jej kolczyk... Przypadkiem i ona teraz chce powiedzieć wszystkim że ją próbowałem zgwałcić, jeżeli nie będę udawał że jesteśmy parą. - Mówię szybko i wzdycham. Mama trzaska drzwiami samochodu i gestem wskazuje, że mam iść do domu. Posłusznie więc kieruję się do salonu, a ona zamyka drzwi na klucz i zostawia w kuchni zakupy. Siada obok mnie, nakrywa moją dłoń swoją.
- Damien. Rozumiem, że nic jej nie zrobiłeś? - Pyta. Dygoczę.
- Nie. Ona wlazła mi na kolana, chciałem jakoś zaprotestować i nieopatrznie wyrwałem jej kolczyk z ucha. Polała się krew... - Szepczę. Mimo wszystko trochę się obwiniam. Mama stuka palcami w blat.
- Możemy ją podać do sądu o napaść seksualną.
- Bez przesady, mamo. Nie! Ja... Zgodzę się na jej pomysł, przemęczę się, skończę szkołę i potem o wszystkim zapomnimy. Nie rób afery, proszę. - Zaciskam dłonie w pięści. Naprawdę chciałem to wszystko załatwić sam. Boję się walki i włóczenia po sądach.
- Ale wiesz, że jeśli mnie teraz okłamałeś, to wszystko może się źle skończyć? - Pyta, śmiertelnie poważnie i patrzy na mnie przez chwilę. Jestem zmęczony i zestresowany.
- Możemy pogadać o tym jutro? - Proszę. Mama głaszcze mnie po ręce i wzdycha.
- Jasne, ale obiecaj mi, że przemyślisz sprawę.
- Dobrze... I mam prośbę... - Przeczesuję rękami włosy. Mama zatrzymuje się w pół kroku.
- Mogę nie iść jutro do szkoły? - Pytam, podnosząc już wzrok. Przygląda mi się przez chwilę, a potem powoli kiwa głową. Wiem, że mimo braku czasu mnie kocha i się o mnie troszczy. Idę więc do siebie i zwijam się w kłębek na łóżku. Wiem, że mama teraz też się martwi, przeze mnie... Zawsze mimo wszystko się obwiniam i boję się tego, co będzie. Niby jestem prawie pełnoletni i nie powinienem być zalęknionym dzieciakiem, ale wiem też, jak okrutna potrafi być Poppy. Nie chcę sobie wyobrażać tego, co może wymyślić. Nawet jeżeli sądownie udowodnią jej, że kłamie, to w szkole i tak zrobi mi z życia piekło, a przynajmniej uczyni mnie pośmiewiskiem. Wiem, że mamie mogę zaufać, ale nie chcę się specjalnie narażać. Łatwiej jest się poddać, zwłaszcza w mojej sytuacji. Przygryzam wnętrze policzka, aż czuję w ustach metaliczny smak krwi. Zamykam oczy. Chcę zniknąć. Marzę o tym od dnia, w którym dotarło do mnie, że interesuję się chłopcami. Nie chcę taki być. Choć logika mówi że i tak tego nie zmienię, ja naprawdę bym tego chciał. Byłoby mi łatwiej i byłbym szczęśliwszy... Chyba. Mama woła, czy jestem głodny. Nie odpowiadam, więc przychodzi do mojego pokoju. Siada obok mnie, na pościeli. Czuję zapach jej perfum i ciepło bijące od ciała.
- Nie denerwuj się, kochanie. Może na początek pogadam z jej rodzicami? - Proponuje. Nie chcę o tym gadać, chcę tylko zasnąć i choć na chwilę zapomnieć.
- To nic nie da... Mają kupę kasy i wierzą jej bezgranicznie.
- Ale fakty i dowody nigdy nie kłamią, Damien. - Głaszcze mnie po włosach. Znów zapada cisza, a ja czuję się jak wtedy gdy miałem cztery lata, a mama wyciszała mnie przed zaśnięciem. Jej czuły dotyk koi i uspokaja. Czuję się w tej chwili tak bezpieczny, że nawet mam ochotę powiedzieć jej o wszystkim, choć wiem, że nie mogę. Dopóki sam nie poukładam sobie tego w głowie i się z tym nie pogodzę, mama nie może wiedzieć. Staram się oddychać powoli i spokojnie.
- Coś cię boli? Źle się czujesz? - Dopytuje. Kręcę tylko leciutko głową, nie zmieniając pozycji. Sen wcale nie przychodzi. A tak bardzo chciałbym już odpłynąć w te metaforyczne objęcia Morfeusza.
- Nie przejmuj się tym, skarbie. Będę na dole, gdybyś czegoś potrzebował. - Mama wstaje i wychodzi, uprzednio gasząc światło. Obracam się na wznak, ale sen nie przychodzi, więc tylko leżę i gapię się otwartymi oczami w ciemność. Nie wyobrażam sobie siebie na sali sądowej. No po prostu nie! A boję się, że tak to może się skończyć, że Poppy nie da za wygraną i będzie stać przy swoim. Nie potrzebuję tego. W ogóle wszystko, czego teraz potrzebuję to spokój. Z drugiej strony nie powinienem opuszczać zajęć, bo mnie nie klasyfikują. Wszystko jest okropnie pokręcone, a nie powinno takie być. Żaden nastolatek chyba nie przejmuje się tyle, co ja. Naprawdę jestem gotów zrezygnować z siebie. Byle tylko mieć święty spokój. Wstaję na moment, przygarbiony, tylko po to, by ponownie się położyć, tym razem wpełzajac pod kołdrę. Zwijam się, nakrywam po sam czubek głowy i nerwowo bawię się kolczykiem w uchu. Mój telefon wibruje na nocnej szafce, ale olewam to kompletnie. Potem jeszcze raz... I kolejny... Zaciskam mocno powieki i pięści. Powinien brać jakieś leki nasenne! W końcu wściekły odrzucam kołdrę i sięgam po komórkę, oślepiając się niebieskim światłem. Telefon wibrował nieustannie, więc ktoś pewnie chce się dodzwonić. Jakiś obcy numer... Niech spada! Wyłączam telefon i z powrotem zakopuję się w pościeli, wczepiając palce w poduszkę. Jest miło, ciepło i wygodnie, ale stres nie pozwala mi po prostu zasnąć. Panuje już zupełna cisza, a ja jestem zupełnie nieświadomy tego, że milion wiadomości wysłała do mnie wściekła Poppy, która teraz chce się do mnie dodzwonić, bo moja matka zatelefonowała do jej rodziców...
CZYTASZ
Było
Teen FictionDamien ma siedemnaście lat i już od jakiegoś czasu czuje, że coś z nim jest nie tak... Ze strachu przed prawdą o samym sobie, próbuje desperacko żyć nie swoim życiem, by dopasować się do reszty. Wszystko się odmienia, gdy do szkoły dołącza nowy ucze...