Siedem.

1.1K 88 38
                                    

Udawanie że się nie istnieje, naprawdę się opłaca. W końcu jakby naprawdę przestaje się istnieć dla innych i ma się święty spokój. Przynajmniej przez większość czasu. Siedzę jak zwykle na podłodze, pod parapetem i czytam książkę, ze słuchawkami w uszach, udając że nie ma ani mnie, ani tych tłumów wokół. Jednak ktoś nade mną stoi. Definitywnie, i robi to z premedytacją. Nie chce mi się znowu słuchać jak Poppy truje dupę i mnie gnoi. Najpierw zdejmuję słuchawki, a potem podnoszę wzrok.

- Hej, mogę się dosiąść? - Pyta Evan, trzymając ręce w kieszeniach czarnych spodni. Potwierdzam skinieniem, a on opada na posadzkę, obok mnie, z cierpiętniczym westchnieniem. Dobrze, że to jednak nie Poppy! 

- Za ile kończysz?

- Jeszcze dwie lekcje. - Odpowiadam, zamykając książkę, bo chyba niegrzecznie jest przy kimś kontynuować lekturę. Stresuję się, bo normalnie z nikim nie gadam, z nerwów bawię się kolczykiem w uchu. Gapi się na mnie spod włosów.

- Możemy wrócić razem do domu? Mieszkamy niedaleko od siebie. - Proponuje. Jest śmiały i bezpośredni. I to mi w jakimś stopniu imponuje. 

- Jeżeli nie przeszkadza ci zadawanie się ze mną, to jasne.

- Nie chcę się kłócić, ale z nas dwóch to chyba ja wyglądam na większego dziwaka. - Mruga do mnie jednym okiem. Uśmiecham się, ale on przecież i tak nie wie wszystkiego. Ani o Poppy, ani o alienacji, ani o walce z samym sobą i tym wszystkim, co dzieje się w mojej głowie. Nie wie nawet o tym że jestem gejem, podobnie jak wszyscy i ma się nigdy, przenigdy nie dowiedzieć.

- Nie masz chyba znajomych w nowej klasie? - Pytam wstając, więc Evan robi to samo. Wzrusza ramionami, nie wyjmując rąk z kieszeni.

- Ty mi wystarczysz. - Stwierdza. Śmieję się z tego w duchu. Czy to możliwe, że wreszcie zdobędę jakiegoś przyjaciela? Albo chociaż kumpla, kogoś z kim będę mógł pogadać i nie będę bał się zaufać? Przynajmniej na te ostatnie parę miesięcy szkoły... Zagryzam wargę.

- Bo częstuję fajkami? - Pytam.

- Bez przesady, mam własne. - Wywraca oczami i idzie obok mnie, przeciskając się przez tłum na korytarzu.


****

- Masz jakieś plany na resztę dnia? - Pyta Evan, gdy po zajęciach opuszczamy szkołę. Zaprzeczam ruchem głowy. Jest energiczny, szybko chodzi, szybko mówi... Jego wizerunek sugeruje coś zgoła innego. 

- Nieszczególnie... Mama pracuje do późna. Będę siedział sam w domu i grzebał w necie. - Odpowiadam, nie dodając, że będę się torturował artykułami na temat zgrupowań religijnych, które zapewniają, że są zdolne zmienić u kogoś seksualną orientację. 

- Mogę cię gdzieś zabrać? - Pyta, gapiąc się na mnie z góry i zapala papierosa. Lodowaty wiatr rozwiewa jego włosy i wdziera się za mój kołnierz. Przystaję wpół kroku, z otwartymi ustami. 

- Dlaczego?

- Po prostu.

- Nie masz nic lepszego do roboty? Czy jesteś jednym z tych świrów, których podnieca ratowanie innych i naprawianie im życia? - Przechylam na bok głowę, choć w moim głosie nie ma pretensji, jestem po prostu ciekaw, dlaczego nie znajdzie innych znajomych. Znam go od paru dni, niecały tydzień, a on naprawdę uczepił się jak rzep psiego ogona... 

- Nie mam. Mama pracuje na dwie zmiany, żeby nas utrzymać, a ty... Wydajesz się być fajnym człowiekiem. Kimś, kto nie chwali się zarobkami rodziców, nie traktuje innych gorzej i...

ByłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz