Dwadzieścia dwa.

658 56 30
                                    

Kiedy nie wypływa po kolejnych pięciu sekundach, zaczynam go nawoływać. W zasadzie wrzeszczę, bo nadal jakaś część mnie naiwnie wierzy że on tylko żartuje. Wiem, że muszę go ratować za wszelką cenę, ale się boję, że obaj utoniemy. A nie ma tutaj nikogo, kompletnie nikogo, kto jakkolwiek mógłby nam pomóc. W końcu wstaję i nie zaprzątając sobie głowy czasochłonnym rozbieraniem, po prostu wbiegam do jeziora. Ciuchy przesiąkają, brnę przez zimną wodę, oddycham ciężko. Próbuję namacać znajomy kształt. Dno jest niepewne, a woda w jeziorze okrutnie zimna. W końcu udaje mi się wywlec jego bezwładne ciało, choć w międzyczasie sam prawie dławię się brudną wodą. Wydostaję się na brzeg i kładę go ostrożnie na piasku. Adrenalina we mnie buzuje. Panikuję. Nie wiem, czy mam ułożyć go na wznak, czy na boku, a jeśli na boku to na którym. Nie mam pojęcia czy robić mu sztuczne oddychanie, czy najpierw jakoś - nie wiem jak - pozbyć się wody z jego płuc. Nie pamiętam nawet ile było wdechów i ile ucisków podczas resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Strach odbiera mi zdolność logicznego myślenia. Mówię do niego, dotykam bladego, chłodnego policzka. Wygrzebuję z kieszeni jego spodni komórkę i dzwonię po karetkę. Trzęsą mi się ręce i jest mi niedobrze z nerwów. Wszystko trwa kilkadziesiąt minut, a wydaje mi się że mijają całe dnie. Pogotowie w końcu cudem tu dociera, po moich licznych wskazówkach, a ja z telefonu Evana kontaktuję się z mamą, którą przerażam do tego stopnia, że przyjeżdża, gdy trzęsę się z nerwów i zimna, siedząc na ziemi w przemoczonych ubraniach.

****

- Dziękuję, mamo. Obiecuję że wypiorę tapicerkę. - Pociągam nosem, gdy ona już wpakowuje do auta mnie, namiot, rowery i bagaże.

- Spokojnie, skarbie. Pamiętasz do którego szpitala go zabrali? - Jak zawsze jest spokojna, myśli logicznie i zachowawczo, gdy ja konam z nerwów. Potwierdzam skinieniem. Wyjeżdża z polany, która znajduje się przed lasem. Przebrnęła razem ze mną przez te wszystkie krzaki i zarośla, pomagając mi przenieść rzeczy. Jest nieoceniona.

- Zawiadomię jego mamę, a ty kochanie weźmiesz gorący prysznic i się przebierzesz, a potem powiesz mi co się stało. Później pojedziemy do szpitala. W porządku? - Patrzy na drogę, a ja tylko kulę się w sobie i myślę o tym, co będzie, kiedy Evan nie odzyska przytomności. Obwiniam się, mam poczucie że nie wystarczająco go przekonywałem, żeby nie wchodził do wody. Mogłem jakoś działać. Wyłamuję palce. Za oknem świeci słońce, a ja mam wrażenie że zamarzam. Na kolanach trzymam jego zeszyt, bo czuję się w obowiązku by mu go przekazać. Wydaje mi się, że zawsze gdy zaczyna być dobrze, gdy czuję się szczęśliwy, los rzuca mi kłody pod nogi, żebym nie był zbyt pewien swego. Po półgodzinnej jeździe w końcu wchodzę do domu i idę do łazienki, zostawiając jego zeszyt na zamkniętej klapie od muszli klozetowej. Nie chcę go zostawiać, bo boję się że gdzieś zaginie. Pozbywszy się mokrych ubrań biorę szybki prysznic i idę do salonu, by wzrokiem przekonać mamę do podróży w kierunku szpitala. Umrę, jeżeli nie dowiem się co z nim, choć w tym samym czasie bardzo się boję. Siadam na brzegu sofy, ściskając zeszyt i słyszę jak przez telefon moja mama próbuje uspokoić matkę Evana. W końcu kończy rozmowę i odwraca się do mnie przodem, nieświadoma chyba tego, że tu jestem...

- Jak się czujesz, aniołku? Nic ci nie jest? - Podchodzi i głaszcze mnie po mokrych włosach. Zaprzeczam ruchem głowy i gapię się w podłogę.

- Rozmawiałam z mamą tego chłopca. Ona przedzwoni do szpitala, a potem razem tam pojedziemy. We troje, dobrze? - Siada obok i pociera ręką moje plecy. Wszystko mi jedno. Chcę tylko żeby Evan przeżył.

- Co to? - Pyta, stukając wskazującym palcem w czarną okładkę. Odpowiadam wzruszeniem ramion.

- Jego zeszyt. Coś, jakby pamiętnik. - Szepczę, a ona już więcej nie pyta, bo widzi że jestem rozbity. Proponuje mi tylko coś do jedzenia, a gdy odmawiam zostawia mnie samego. Niepewność mnie wykańcza. Chcę tam pojechać, chcę go zobaczyć i powiedzieć mu, jak bardzo jest mi przykro.

ByłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz