Dwadzieścia pięć.

663 54 28
                                    

- Poppy dołączyła do tego liceum w tym samym roku, co ty, prawda? - Pani psycholog gapi się na mnie z nad tekturowej podkładki. Mimo wakacji szkoła narobiła afery, zasiała panikę i wysłała maila do wszystkich rodziców. Więc teraz o tym, że Poppy roztrzaskała sobie czaszkę o dno rzeki, wiedzą wszyscy... Na dodatek wysłali nas na refundowane spotkanie z terapeutą... Nie wiem czy po to by nam pomóc, czy by wyciągnąć informacje. Gapię się w punkt nad ramieniem kobiety. Nadal widzę w głowie Poppy przelatującą przez barierkę i słyszę krzyk Evana, że musimy wezwać karetkę, bo nieudzielenie pomocy to też przestępstwo... Ciągle nie mieści mi się to w głowie. To miały być najlepsze wakacje w moim życiu. I chociaż Poppy była wobec mnie okrutna, to jednak boli mnie, że odeszła.

- Damien? - Słyszę spokojny głos psycholożki i podnoszę wzrok. Jestem już czwartym dzieciakiem z naszej klasy, z którym dziś rozmawia. Wszyscy czekaliśmy na korytarzu...

- Tak... Chyba tak. - Rzucam tylko i bardziej kulę się w jej obszernym fotelu, podwijając nogi. Jutro są moje urodziny, Evan ciągle upewnia się że wszystko ze mną w porządku. Czuję nawet teraz wibrujący w kieszeni telefon. Nie mówię specjalistce o tym, co powiedział Evan mnie i policji... On pewnie sam prędzej czy później się tu pojawi. Czuję jak drży mi dolna warga.

Evan zaraz po tym jak wspólnymi siłami wyciągnęliśmy ją na brzeg i czekaliśmy na karetkę, powiedział mi że w pewnym sensie znał Poppy. Chodził z nią wcześniej do szkoły w innym stanie i wie, dlaczego oblała rok. Kiedyś była podobno całkiem zwyczajna... A gdy miała czternaście lat trzech kolegów zgwałciło ją na jakiejś imprezie... Jej bogaci starzy jak zwykle myśleli, że załatwią wszystko pieniędzmi. A Poppy się załamała, zawaliła rok nauki i wróciła odmieniona. Zaczęła wszystkich krzywdzić bo stwierdziła że jeśli będzie pierwsza to nikt nie będzie miał okazji zranić jej... Myślała że popularnością zrekompensuje sobie złe wspomnienia... Tak przynajmniej wywnioskował Evan.

Mrugam i dociera do mnie że kobieta znów coś mówiła. Chciałbym o tym zapomnieć, odpocząć.

- Mogę wyjść? Nie mam nic więcej do powiedzenia. Nie znałem Poppy. - Szepczę. Mam ochotę iść na randkę, albo do kina, czy chociaż się wyspać, zamiast to maglować. Im więcej będę musiał o tym gadać, tym później o tym zapomnę. Lekarka coś jeszcze notuje, kiwa głową i pyta, czy dam radę sam wrócić do domu.

****

- Ona traktowała cię gorzej niż psa. My żyjemy nadal i nie ma sensu się martwić. - Evan głaszcze mnie po włosach, gdy po wizycie u specjalistki dołączam do niego w lesie.

- W jakimś stopniu mi jest jej żal... Nie była taka bez powodu. Musiało stać się coś jeszcze, o czym my nie wiemy...

- Ale to nie twoja wina! - Odpala papierosa.

- Wiem. - Wzdycham. Nagle jest mi w jakiś sposób głupio... Może gdybym z nią poszedł na ten bal, to by ją jakoś uszczęśliwiło? Niby często miałem z nią kontakt, a tak naprawdę wcale jej nie znałem...

- Ty też nie organizujesz imprezy urodzinowej? - Uśmiecha się chłopak, zmieniając temat. Milczę przez chwilę, jestem wciąż okropnie skołowany. Evan też nic nie mówi tylko obejmuje mnie ramieniem i całuje w skroń.

- Uśmiechnij się, Damien. - Prosi. Unoszę niemrawo kąciki ust.

- Jutro po ciebie przyjadę, okey? Albo napiszę... Dam znać.  - Proponuje, a ja nie wiem o czym mowa. Zaciąga się papierosem.

- Masz jakieś plany? - Pochylam się, żeby spojrzeć mu w oczy.

- Dowiesz się.

ByłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz