Rozdział 4 cz 2.

2.5K 199 20
                                    

Odwiozłem ją do domu, pomogłem się rozpakować i udałem się do biura szeryfa. James czekał na mnie, chyba wiedział, że się pojawię. Podałem mu dłoń i po krótkich powitaniach typu jak się masz, i co u Angeli zabraliśmy się do spisywania zeznań. 

- Opiekowałem się jej dzieckiem, bo inaczej zgarnęła by je opieka społeczna. Ojciec nie wyraża żadnych chęci, żeby zająć się maluchem. Jest uznanym pijakiem, który swój wolny czas, spędza na zdobywaniu nowych kobiet i piciu. - James słuchał, przez chwilę. Potem podniósł dłoń, w górę sygnalizując mi, żebym zamilkł. 

- Od początku dzieciaku. Jakim cudem znalazłeś się, w jej domu? - Omal nie parsknąłem śmiechem, byłem po trzydziestce, tylko wuj James nazywał mnie dzieciakiem. Ale on był zawsze tym poważnym służbistą, trzydzieści lat różnicy swoje robiło, mimo tego, że jego żona nakazywała mówić sobie po imieniu. Odetchnąłem zbierając myśli i opisując sytuację, sprzed tygodnia. Jak wróciłem z pracy, wpadłem na drinka do baru wujka Gavina. Opowieść zajęła mi dobre pół godziny. - Dobra, rozumiem, ale czemu mały wylądował u ciebie? 

- Ona nie ma rodziny, jest tu tylko jej mąż. Teściowa, gdy się ożenił zwiała radośnie na Florydę. Nie miał kto się nim zająć. Zresztą zrobiłem to oficjalnie. Wujek Robby mi pomógł. Mam papiery na to, a jego ojciec wylądował na izbie wytrzeźwień.

- Dobra, to wiem. Ok. Teraz opisz mi co zaszło w szpitalu. - Wuj wynotowywał sobie, to co mówiłem. 

- Rano jak co dzień, odwiozłem Angel do szkoły i pojechaliśmy odwiedzić Julię. Gdy wysiadłem z windy, jedno co było słychać to wrzask z jej pokoju. Dobrze wybrał moment, w tym czasie jest zmiana pielęgniarek i zebranie, ich stanowisko jest odległe. Nie słyszały by co się dzieje. Wyzywał ją od dziwek, mając pretensje że zmieniła drzwi, bo nie mógł się dostać do środka. Szarpał ją do tego stopnia, że wyrwał jej wenflon. Posiniaczył  jej ramiona, nie mówiąc o tym, że ją wystraszył. Julia jest drobna ma może metr sześćdziesiąt i delikatną budowę. A on jest niewiele niższy ode mnie, napakowany jak byk. Kiedyś grał w futbol, jako obrońca. Teraz ma brzuch jak stary miś, ale siły mu nie brakuje. - Wuj sapnął ze złością. - Zgarnąłem go i wywaliłem na korytarz. Wrzeszczał, że ma prawo do niej się tak odnosić, bo jest jego żoną. Ochrona go wywlokła. 

Wuj wstał, patrząc na mnie z góry. Poklepał mnie po ramieniu.

- Dobrze zrobiłeś. Spiszę to, i zajadę po pracy do ciebie, żebyś mi to podpisał. - Wstałem, podając mu na pożegnanie rękę. - Trzymaj się dzieciaku. 

- Wujku, jakie mu grożą konsekwencje? - Zapytałem ciekawy, czy na długo go zatrzymają. 

- To zależy, czy znajdzie dobrego adwokata. Wiele można zwalić na troskę, stres o dziecko, są cwaniacy którzy szybko się wybronią. - Prychnąłem, jaka kurwa troska? Przewinęło mi się przez myśli. - Ta sytuacja ma swoje plusy, bo ma już kilka zatrzymań za agresję.

- Jaka troska o dziecko, mamy kupę świadków, że dziecko go nie interesuje. Sam wypowiadał się na głos. 

- Czekaj, masz kogoś więcej? Kto słyszał te jego bzdury? - Wujek kalkulował. 

- Pewnie, w barze było sporo ludzi i wuj Gavin go obsługiwał, zanim po tych jego rewelacjach pognał go z baru. Pomogłem mu. - Powiedziałem mu spokojnie. 

- Pomogłeś? Jak? Oby nie fizycznie. Bo to zepsuje wszystko. - Lata doświadczenia, przebijały z głosu wuja Jamesa.

- Werbalnie, nie dotknąłem tej zapijaczonej gnidy. Chociaż miałem ochotę. Nadal mam. - Krew mi się gotowała. Wiem, że wdeptałbym go w ziemię, bez problemu. Nadal ćwiczyłem codziennie, a raz w tygodniu chodziłem na zajęcia z mieszanych sztuk walki, ćwiczyłem je od piątego roku życia. Ten spasiony bydlak, nie miał ze mną szans.

- Nie możesz go dotknąć. Jeżeli dasz się sprowokować, on wygra. Unikaj go, aż do procesu. Oni tu wszyscy wiedzą, że jesteśmy rodziną. Oskarżą mnie o tuszowanie, twoich wybryków. Możesz w ten sposób, położyć jej sprawę. - Z bólem serca musiałem mu przyznać rację.

- Dobrze, będę o tym pamiętał, ale jeżeli on mnie zaatakuje, czy wtedy będę miał problemy? - Zapytałem na wszelki wypadek. 

- Jeżeli będzie sam, a ty nie będziesz miał świadków, to niewiele zmieni. Będzie jego słowo przeciw twojemu. Tak wygląda prawo. Zresztą wielu ludzi uzna twoje zachowanie, jako próbę odbicia mu żony, jesteś tego świadomy. Prawda? Zoe wczoraj się cały wieczór zachwycała, Julią i tym jak o nią dbasz. Z naszego punktu widzenia, to nic złego. Ludzie jednak mogą mieć inne zdanie. Kładziesz na szali jej reputację. - Kurwa wiedziałem, to było małe miasteczko. Plotka to broń dużego kalibru, zapewniająca ludziom rozrywkę. Julia była delikatna fizycznie, ale nie słaba psychicznie. Westchnąłem ciężko. Czy byłem w stanie, z niej zrezygnować? 

- To dobra kobieta, matka idealna. Ja. - Zastanawiałem się jak to ująć, gdy wuj wtrącił swoje zdanie.

- Ty chcesz jej dla siebie. Rozumiem, wiele przemawia za tym, żeby się pozbyła tego drania. - Podrapał się po głowie. - Rule, musisz pamiętać o tym, że oboje macie dzieci. Twoja decyzja, może na nie wpłynąć. Michael jest jeszcze mały, ale Angel to spora dziewczynka. 

- Ona potrzebuje dobrej matki. Dorasta. - Wuj pokiwał głową. 

- Słyszałem o klątwie Kellera, jak zabawnie nazywa ją twoja rodzina. Spojrzałeś i przepadłeś. Podobno macie do tego tendencję. - Rozbawiony pogrywał ze mną. 

- Tylko wujku, ze mnie jest honorowy Keller. Babcia Eva adoptowała, mojego ojca. Chyba, że znasz klątwę Moona. - Powiedziałem mu spokojnie. - Nie jestem w niej zakochany, nawet jej dobrze nie znam. Chociaż, jest piękna, ale jej ciepło do dziecka i to jak o nie dba, jak dba o swój malutki domek. Samo to, że karmi tego darmozjada mimo, że nie daje jej ani grosza. Świadczy o tym jak dobra to osoba. Mogłaby być idealnym wzorem dla Angel. Jej matka nim nie jest. Przecież sam wiesz. - James pokiwał głową. 

- Znam wiele kobiet, dobrych które skończyły w agencjach towarzyskich, bo tak ich pokierowało życie. Szanuję je, mimo wszystko. Wiele z nich, za to co tam zarobią, karmi dzieci. Matka Angel, do dobrych nie należy. To jebana suka. Samolubna zdzira. O tym też musimy pogadać. Szwenda się tu po mieście, prywatny detektyw. Szuka na ciebie haków. Najwyraźniej, czeka cię batalia w sądzie. Pogadaj z rodziną, musisz znaleźć sobie dobrego adwokata. Ten mężuś, twojej byłej mi się tez kurwa nie podoba. Powęszę bo mam durne wrażenie, że coś jest kurwa z nim nie tak. Mam kontakty w FBI i Interpolu. Trochę to potrwa. Przygotuj się dzieciaku. Czekają cię problemy. 

- Kurwa. - Wydusiłem z siebie, ciężko dysząc. Miałem jebaną ochotę coś rozpierdolić. Julia i ja mieliśmy identyczny problem. 

Problemy i zamieszanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Problemy i zamieszanie. To świat tego faceta. :) Miłej lektury. Buziaki Iza.

RULE. SAGA : TAK ZWYCZAJNIE TOM V.  Zakończone.√Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz