Rozdział 6 cz 2.

2.2K 187 49
                                    

Jak razem robimy zakupy i jak siedzimy obok siebie, na przedstawieniu Angel. - Kurwa, moja córeczka uparła się, żeby zaprosić Julię i Mishę na coroczne przedstawienie szkolne. Miała w nim, małą rólkę. Przez ostatnie półtora miesiąca regularnie razem spędzaliśmy czas. Całkowicie niewinnie. - Złapano nas jak trzymamy się za ręce. Chociaż to był ten moment gdy pomagałeś mi wstać, z koca na festynie. Najwyraźniej tak niewinne rzeczy, wystarczają do tego, żeby kogoś oskarżyć, o zdradę. On miał świetnego adwokata, mój ledwie zdążył wtrącić dwa słowa. Teraz dostałam wezwanie do sądu, na rozprawę o opiekę nad dzieckiem. Ojciec Mishy oskarża mnie o niemoralne zachowanie. - Ta pierdolona klauzula przeszła kilka lat temu, gdy masowo odbierano dzieci prostytutkom. Bo często, wykorzystywały je jako źródło dochodu. Kupcząc ich ciałami i sprawiając swojemu potomstwu niebywałe cierpienie. Nigdy nie słyszałem o takich akcjach jak nasze. Porządni ludzie nękani za to, że niewinnie spędzają ze sobą czas. Zakupy, festyn, szkolne przedstawienia. Kurwa zawsze były z nami dzieci, nigdy nie byliśmy sami. Chociaż nasze wzajemne wizyty w naszych domach, mogłyby świadczyć, przeciwko nam. Miałem jebaną ochotę, w coś uderzyć. Popatrzyłem na śpiącego Mishę, czego chce od niej ten pajac?

- Słuchaj, przecież i ty i ja wiemy, że on go nie chce. To kurwa o co mu chodzi? - Zapytałem po prostu, biorąc w dłoń wałek i zaczynając zamalowywać napisy. Było ich tyle, że obojgu nam by to zajęło cały dzień. Nagle mnie coś trąciło. - Wezwałaś szeryfa? Zgłosiłaś to?

Potarła swoje zmarszczone czoło, kręcąc głową. Kurwa błąd. Odłożyłem wałek. Złapałem telefon, dzwoniąc do wujka Jamesa. 

- Co tam dzieciaku? - Jego ochrypły głos zabrzmiał w słuchawce. 

- Jestem u Julii, ktoś wymalował ohydne napisy na jej domu. - Zgłosiłem. Wręcz mogłem poczuć jak wujek prostował się na fotelu, bo w moje ucho dotarło głośne skrzypnięcie skóry. 

- Jak bardzo obelżywe są te napisy? - Spojrzałem na barwne określenia na ścianie. 

- Bardzo, powinieneś zrobić zdjęcia. Może zdejmiesz jakieś ślady. - Julia zaprzeczyła kręcąc głową. Pokazała mi mokrą nawierzchnię wokół domu. - Julia mówi, że próbowała je zmyć, nawet zaczęła je zamalowywać. 

- Cholera, to błąd. Trudno się mówi, ale możemy poszukać światków wśród sąsiadów. Nie ruszajcie tego. Za kilka minut będziemy. Dobrze, że mamy dzisiaj spokojny dzień. Nudno było. - James się rozłączył. 

- Za chwilę się pojawią. Potem pomogę ci to zamalować. - Miała zgłębioną minę. Szkoda mi jej było. Wszystko to ją spotkało, przez moje zapędy dania mojemu dziecku matki. Gdybym był bardziej powściągliwy, odczekał swoje, to wszystko by jej nie spotkało. Spojrzałem w te jej czarne oczy, popatrzyłem na uroczą twarz, na zgrabną kobiecą sylwetkę i sam siebie rozgrzeszyłem. Jak mógłbym odpuścić sobie taką kobietę? Pal sześć problemy, w końcu miną. Może wtedy ona i ja będziemy razem. Nie miałem zamiaru z tych marzeń, tak nieśmiało rosnących we mnie zrezygnować. Była idealna. 

- Julia, domyślasz się dlaczego Ben chce Mishę? - Zapytałem. Westchnęła ciężko. Prawie rwąc sobie włosy z głowy. 

- On myśli, że odbierze mi dom i małego, a ja jak niepyszna wyniosę się z miasta i będę mu płacić alimenty. Chce na nim zarobić, bo wie, że ja zrobię dla syna wszystko. - Znowu szarpnęła za swój jasny warkocz. Miała piękne długie włosy, w kolorze mleka. Gdy na nią zerkałem uderzyło mnie, że bardzo przypomina pierwszą panią Keller. Matkę rodu Ellę. Ciemnooka blondynka. Chociaż ona była wyższa i bardziej puszysta. Julia, była krucha jak delikatny kwiat. Coś mnie uderzyło w twarz, w tym momencie. 

- Skarbie, kiedy przyszło to wezwanie? - Zapytałem, pełen złych przeczuć. 

- Dzisiaj. Przywiózł je jakiś facet w garniturze. Miał super furę. Wkurzył mnie, bo robił zdjęcia, zanim tu wszedł. W nocy długo wstawiałam dane, dotarły do mnie statystyki sprzedaży z Europy wschodniej, potem mały dość wcześnie wstał. Marudził, zanim go wykąpałam, i dałam środek na gorączkę bo ząbkuje była dziesiąta. Nawet nie wiem kiedy te napisy się pojawiły. - Rozumiałem to, sama się szarpała z rzeczywistością. Była w swoim małym świecie, a ktoś tą wiedzę wykorzystał. Obserwował ją. Jasna cholera nie była tu bezpieczna. Samochody z napisem szeryf wjechały na jej podjazd. Ciocia Zoe i wujek James przyjechali jednym, z dwóch pozostałych wysiedli młodsi zastępcy. Wszyscy się przywitali. Potem zerknąłem na ich twarze. Młodzi mieli totalnie wywalone na to, zero szoku. Ciotka miała łzy w oczach, a wujek zgrzytał zębami i a skrzydełka nosa mu drgały. Ze świstem wciągał powietrze. Każdy kto go znał chociaż trochę widziałby, że jest wściekły.   

- Grayson i Blake idziecie po sąsiadach, zadajecie standardowe pytania. Czy ktoś coś widział, czy kręcili się jacyś obcy, o której zauważyli napisy? Nie będę was uczył policyjnej roboty, nie jesteście dziećmi. - Obaj jak bliźniaki syjamskie skinęli głowami i ruszyli nieśpiesznie do sąsiadów. Zoe zabierz Julię i Rule do domu, zrób im herbaty, spisz zeznania. - Jego żona podeszła do niego klepiąc go po ramieniu. 

- Tak szefie, mnie też nie musisz uczyć mojej roboty. - Parsknął śmiechem na tą jawną prowokację. Tylko ona potrafiła wyrwać go z wściekłości dwoma słowami. To było super małżeństwo, związek o jakim marzyli wszyscy. 

- Ja robię fotki i zbadam ziemię wokół domu. Do pracy. - Zoe wskazała nam na drzwi, Julia wzięła budzącego się Mishę na ręce. 

- Daj mi go. - Poprosiłem. Uwielbiałem tego dzieciaka. Podała mi go wyraźnie spięta. - Przestań, to są dobrzy ludzie, nikt z nich nie wierzy w te bzdury ze ściany. Nie zrobiliśmy nic złego. - Popatrzyła smutno na napis przy drzwiach. Szmata Kellera. Gdybym w tej chwili dorwał tego skurwiela, który nasmarował te bzdety, chyba bym zabił. Zoe popatrzyła na te bazgroły wzdychając ciężko. Potem spojrzała mi w oczy. Jakby pytała, czy było warto. Popatrzyłem hardo w odpowiedzi. Moje oczy mówiły jedno. Tak kurwa warto. Ona jest warta wszystkiego. Każdego stresu, każdego poświęcenia, każdej walki. Bo już przestałem się oszukiwać, że potrzebna była tylko mojej córce. Przez ostatnie tygodnie, bez żadnego starania staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Uwielbiałem spędzać z nią czas, rozmawiać na każdy temat, gdy w końcu pozwoliła sobie na opuszczenie gardy, okazała się ciepłą super wrażliwą osobą. Mieliśmy podobne poczucie humoru, ceniliśmy podobne wartości. Kochaliśmy dzieci i w skrytości ducha marzyliśmy o rodzinie. To wszystko mogliśmy sobie wzajemnie dać. Brakowało w tym wszystkim seksu. Gdybyśmy mieli i to, było by idealnie. 

Co powiecie na te rewelacje? Miłej lektury, buziaki Iza

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Co powiecie na te rewelacje? Miłej lektury, buziaki Iza.

RULE. SAGA : TAK ZWYCZAJNIE TOM V.  Zakończone.√Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz