Jej głowa opadła na moje słowa, wzrok znowu wbiła w mój tors. Kurwa, przesadziłem z pośpiechem. Pragnąłem pełnego związku, miałem czas na to poczekać. Przynajmniej na część tych wszystkich dobroci jakie daje posiadanie żony. Ale pocałunków nie odpuszczę, tak jak przytulania i spania w jednym łóżku. Westchnąłem ciężko. Złapałem ją pod pachy, sadzając na jej malutkiej wyspie kuchennej. Teraz była na jednym poziomie co i ja. Podniosłem jej twarz, widząc w jej oczach lęk. Kurwa.
- Hej skarbie, jestem nie groźny. Lubię całusy, lubię się przytulać. Ale nigdy cię nie zmuszę ani nie skrzywdzę. Wiem, że to szybko jak na ciebie. - Przypomniałem sobie gadkę jej byłego w barze. Julia nie była typem łatwej kobiety. Na jej zaufanie trzeba sobie zasłużyć, tak jak na jej dotyk. Przełknęła ciężko ślinę.
- Ja nie wiem, czy to się uda. - Wyszeptała zmieszana.
- Uda się, jestem milusi i kochany. Zupełnie niegroźny facet. - Rzuciłem żartobliwym tonem. - Całusek. - Zamruczałem robiąc zabawny dzióbek. I cmokając ustami. Raz po raz. Lęk ginął z jej oczu, zastępując go wesołymi iskierkami. Długo nie zajęło mi żeby ją rozbawić. Zaczęła cicho chichotać. - Całusek skarbie. No nie bądź taka, narzeczonego trzeba całować. - Teraz zaśmiała się pełną piersią, delikatnie się pochylając i cmokając mnie w wydęte zabawnie wargi. - Widzisz nie było tak strasznie, a teraz jeszcze jeden. - Zamruczałem zachęcająco. Tym razem nie strojąc min. Jej wargi delikatnie potarły moje. To był sygnał dla mnie. Delikatnie otoczyłem jej twarz rękami, wpychając biodra między jej rozchylone nogi. Nieśpiesznie eksplorowałem jej wargi moimi. Zasysając delikatnie jej wargi, na przemian górną i dolną. Potem potarłem złączenie jej ust językiem, czekając na jej reakcję. Wystarczyło, że uchyliła je delikatnie. A byłem w swoim miejscu. Mój język odszukał jej, flitując z nim powoli. Nie śpieszyłem się, zachęcałem do wspólnej zabawy. Raz po raz, i miałem to. Jej namiętność. Te maleńkie dłonie, złapały moje włosy przyciągając moją twarz do siebie bardziej. Cichutkie jęki pojawiały się na moje delikatne ukąszenia jej warg. O tak, ta kobieta miała to w sobie, tylko jeszcze o tym nie wiedziała. Nauczę ją tego. Z trudem oderwałem swoje usta od jej. Mógłbym spędzić miesiące na samych pocałunkach i nadal byłoby mi mało. Uśmiechnąłem się do niej szczęśliwy.
- Myślę, że nie było tak źle. - Zamruczałem. - Powinniśmy to testować częściej. - Zaśmiała się w głos. Pocałowałem jej szyję tuż przy uchu, z zabawnym cmoknięciem. Przy okazji kradnąc jej gumkę z warkocza. Zanim się obejrzała ta mlecznego koloru kurtyna rozsypała się po jej plecach. - Boże jesteś piękna kobieto, nie wiąż ich. Pokręciła głową śmiejąc się ze mnie.
- Nie mogę nosić ich luzem, mały by je zjadał. - Powiedziała cicho.
- Ale w naszym łóżku możesz. - Rzuciłem zdejmując ją z blatu. Przytuliłem do siebie przy okazji. Otaczając jej drobne ciało ramionami. Pasowała tam jak ulał. Jej głowa spoczywała na moim sercu. Tym walącym jak młot organie, który cieszył się jak wariat. Staliśmy tam dłuższy czas, po prostu chłonąc siebie. Potarłem jej plecy, wzdychając. Rzeczywistość nie będzie czekać. Musieliśmy porozmawiać.
- Cholera, mamy masę rzeczy do omówienia. Może wypijemy kawę lub sok i ustalimy parę rzeczy? Przyda się nam papier i jakiś pisak. - Patrzyłem w jej ciepłe oczy. Strach z nich zniknął. Całe kurwa szczęście. - To kawa czy sok? - Zapytałem.
- Kawa.
- To ja zrobię kawę, a ty poszukaj czegoś do pisania. Dostałaś pytania od Bennetta? - Zapytałem klikając w jej mini ekspresie.
- Dostałam, mam pięćdziesiąt. - Zaśmiałem się, miała łatwiej.
- Kochanie, ja mam ponad sto. - Zaszokowana zatrzymała się w miejscu. Jej brwi uniosły się z niedowierzaniem.
CZYTASZ
RULE. SAGA : TAK ZWYCZAJNIE TOM V. Zakończone.√
RomantizmRule Moon - Keller, nie miał szczęścia w życiu. Został samotnym ojcem, uroczej dziewczynki. Na jego drodze stanęła, kobieta, która miała równie mało szczęścia w życiu. Dwie szamoczące się ze smutną rzeczywistością dusze, znajdą wspólny cel. Czy to...