Gdy pochylał się nad rozrzuconymi śmieciami, kropla wody spadła na jego odsłonięty kark. Dzień od samego rana był dżdżysty i nic nie zapowiadało na to, by miało dojść do jakichkolwiek przejaśnień. Barry'emu to co prawda nie przeszkadzało, zdążył się już przyzwyczaić do takiej aury, panującej obecnie w Central City, jednak bądź co bądź utrudniała mu pracę. Zwłaszcza teraz, gdy musiał zebrać dowody, znajdujące się na powietrzu, pomiędzy dwoma budynkami, znajdującymi się blisko siebie. Alejka, w której się znajdował, była dość wąska, ale spokojnie mieściły się tam na raz dwie osoby. W porywach do trzech. Próbował znaleźć cokolwiek wśród śmieci, które rozsypane były w pobliżu miejsca, w którym jeszcze niedawno spoczywało ciało zabitego człowieka. Chwilowo NN, ale z pewnością szybko policja ustali jego tożsamość. W końcu z pewnością nie szedł dziesięciu przecznic tylko po to, by wyrzucić śmieci w innej części miasta, niż ta, w której mieszkał.
Kilka chwil później zresztą i sam Allen wpadł na prawdopodobną tożsamość zabitego. Wśród porozrzucanych śmieci znalazł kopertę z imieniem i nazwiskiem i adresem budynku obok.
- Gary Mitchell – przeczytał na głos, gdy podszedł do niego wysoki policjant, ubrany w szary garnitur. Barry wstał podając mu kopertę, włożoną już w torebkę na dowody.
- Mieszkał tutaj? – zapytał detektyw.
- Tak, w budynku obok. To z pewnością wasz denat.
- Najprawdopodobniej. Dzięki, Barr. Masz coś jeszcze?
Allen zerknął na rozsypane śmieci, po czym skinął głową. Schylił się i podał detektywowi kolejną torebkę na dowody. W środku był zużyty kawałek papierowego ręcznika, poplamiony najprawdopodobniej jakimś sosem.
- Być może sprawca w to wdepnął, gdy śmieci się rozsypały. Zachował się tutaj fragment odcisku buta. Może coś to da.
Policjant pokiwał głową. Barry drgnął lekko, kiedy nagle w uchu usłyszał głos Wellsa.
- Barry, mamy meta-alarm. Prędko.
- Właściwie to już skończyłem, więc zmykam. Mam mnóstwo roboty. – Flash posłał gliniarzowi szybki uśmiech i starając się nie za bardzo przyśpieszać, wyszedł z alejki. Gdy tylko znalazł się poza zasięgiem wzroku, zdecydowanie przyśpieszył.
- Który bank? – zapytał, będąc już w swoim kostiumie.
- Spotlight Bank Group – odpowiedział mu w uchu głos Harry'ego.
Barry wiedział już, w którą stronę biec. Wspomniany przez Wellsa bank był co prawda na drugim końcu miasta, ale co to dla Flasha? Nawet coraz silniej w obecnej chwili padający deszcz nie zakłócił prędkości, z którą się przemieszczał. Tym razem musiał zdążyć. I musiał sobie poradzić jakoś z napastnikiem. Tylko jak?
– Barry, spróbuj zaskoczyć czymś meta-człowieka.
- Czym niby?
Nastąpiła krótka chwila ciszy. Barry zatrzymał się przed wspomnianym bankiem i w mgnieniu oka moment później znalazł się w środku.
- Fajerwerki, Barry – odezwał się nagle Wells.
- Mam zrobić pokaz...
- Nie gadaj, tylko działaj – ponaglił go głos.
Allen postanowił zrobić to, co podpowiedział my Harry. Wpadł do skarbca bankowego rozbłyskując niczym cała seria sztucznych ogni, wystrzeliwanych na koniec roku. Chyba będzie musiał powtórzyć ten numer na Sylwestra, bo naprawdę widok był niesamowity. Co jednak najważniejsze – podziałał. Barry dostrzegł zarys postaci i cisnął w nią z całej siły swoją mocą. Siła uderzenia sprawiła, że meta-czlowiek poleciał na sąsiednią ścianę, uderzając w nią plecami. Na moment stracił przytomność, a Allen dobiegł do niego. Jego źrenice się rozszerzyły, gdy dostrzegł burzę ciemnych loków.
- Wendi...?
CZYTASZ
Treat you better
FanfictionColdFlash. Kolejna, trzecia już seria o Barrym. Nie wiem, dlaczego, ale akurat ten bohater przypadł mi do gustu w dłuższych historiach. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba. Wszystko dzieje się pięć miesięcy po wydarzeniach z "It's just a game". Ba...