Wendi siedziała na niewielkiej drewnianej skrzyni, próbując w każdy możliwy sposób ukryć swoje zdenerwowanie. Miała wrażenie, że w całej ogromnej, niemalże pustej, hali było słychać jej przyśpieszone bicie serca i niemiarowy oddech. Bała się konfrontacji z Danem. Wiedziała, że Cisco i Flash są w pobliżu, ale mimo wszystko odczuwała strach. Dan bywał nieprzewidywalny.
Gdy podmuch prędkości rozwiał burzę jej loków wiedziała już, że jej towarzysz jest na miejscu.
- Co się stało, kwiatuszku? – zapytał, zerkając na brunetkę. – Po co chciałaś się spotkać wcześniej? Myślałem, że ustaliliśmy...
- Dan, ja naprawdę nie wiem, czy to wszystko jest dobrym pomysłem – przerwała mu kobieta, unosząc na niego wzrok.
Kavner przez moment się nie odzywał, lustrując jej sylwetkę. Zmrużył oczy, przewiercając ją na wylot.
- Jak to... „nie wiesz"? – zapytał w końcu, akcentując ostatnie dwa słowa.
- Po prostu. Mam wątpliwości. Z początku miał być jeden skok. Później powiedziałeś, że po kolejnym, ostatnim już, będziemy mogli się ustawić i żyć daleko bez żadnych zmartwień. A teraz... co się dzieje? Bank za bankiem? – Rzuciła mu spojrzenie, w którym dało się zauważyć wyrzut. – W końcu ktoś zginie. Tego się boję najbardziej. Ponosi cię ostatnio coraz bardziej.
- Mnie ponosi?! – huknął głośniej tak, aż Wendi skuliła nieco ramiona. – To ty zrobiłaś się za miękka! To nie, tamto nie, tego nie róbmy. Dziewczyno, pieniądze nie spadają z nieba! Trzeba po nie samemu sięgnąć. A jak tego nie potrafisz... Może czas, żebyś z tym skończyła... - Podszedł do niej bliżej, badawczo się jej przyglądając. – A może... - Rozejrzał się nagle dookoła. Coś mu nie pasowało. Było za cicho i za spokojnie.
- Dan, proszę...
- Zamknij się! – warknął, wracając do niej wzrokiem. – Wrobiłaś mnie! – Chwycił nagle Wendi za szyję, bez trudu unosząc ją nad ziemię zaledwie jedną ręką. Kobieta zaczęła się szamotać, próbując wyswobodzić z mocnego uścisku.
Barry nie mógł już dłużej czekać. Wybiegł prędko ze swojej kryjówki, podrzucając przy okazji na miejsce Cisco. Zostawił go, biegnąc prosto na meta-człowieka. Uderzył w niego z impetem, zmuszając go tym samym do upuszczenia Wendi na ziemię. Dziewczyna zakrztusiła się, próbując złapać powietrze. Dan prędko doszedł do siebie po uderzeniu i wybiegł z magazynu. Allen nie zamierzał tym razem odpuścić i wiedząc, że Cisco zajmie się Wendi, ruszył w pościg za speedsterem. Doskonale wiedział, że ciężko będzie go dogonić i powstrzymać. Postanowił jednak zastosować tę samą sztuczkę z fajerwerkami, jaką zastosował podczas próby złapania Wendi. Miał nadzieję, że mężczyzna również nie będzie się tego spodziewał. Jak się okazało za parę chwil – tak właśnie było. Kompletnie zaskoczony wszystkimi błyskami i wybuchami Dan przystanął, zatykając uszy i próbując osłonić oczy. Barry zrozumiał, że to wszystko musiało działać na niego jeszcze silniej niż na speedsterkę. Dzięki tej przewadze mógł założyć mu kajdanki tłumiące moce. Teraz nic nie stało na przeszkodzie, by zabrać go do STAR Labs.
Myśl, że udało się uwolnić Central City od kolejnego meta-człowieka była wyjątkowo pokrzepiająca. Barry czuł, że jeden ciężar opadł z jego barków. Jednocześnie wiedział, że to nie koniec problemów, które zaprzątały jego głowę od dłuższego czasu. Gdy mógł się skupić na walce z przestępcami, mógł na moment zapomnieć o prywatnych kłopotach. Jednak one zawsze wracały. Zawsze.
CZYTASZ
Treat you better
FanficColdFlash. Kolejna, trzecia już seria o Barrym. Nie wiem, dlaczego, ale akurat ten bohater przypadł mi do gustu w dłuższych historiach. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba. Wszystko dzieje się pięć miesięcy po wydarzeniach z "It's just a game". Ba...