21.

134 13 0
                                    

- Nie! To niemożliwe! – Cisco miał ochotę wyszarpać sobie wszystkie włosy z głowy. Mocno zaciskał w nich palce, jakby to miało pomóc mu w jakikolwiek sposób ogarnąć sytuację. – Przecież... Nie, Barry. Powiedz mi, że to jakiś głupi żart i...

Barry westchnął i pokręcił głową.

- Nie. To nie jest żart.

Jak powiedzieć przyjacielowi, że jego ukochana jest przestępczynią? Jak mu przekazać, że należy do tego grona złoczyńców, których on pomaga wyłapywać? Nie da się tego powiedzieć łagodnie, spokojnie i delikatnie. Takich wieści nie da się przekazać bezboleśnie. Ktoś, kogo darzysz uczuciem okłamuje cię. Ktoś, komu chcesz zaufać, robi coś wyjątkowo paskudnego. Allen domyślał się, co czuł w tej chwili Cisco. Okropny zawód. Rozczarowanie. Przede wszystkim nie dowierzał tej całej sytuacji. Przede wszystkim miał złamane serce.

Ramon opadł bez siły na obrotowe krzesło. Wpatrzył się w jeden punkt i przez dłuższą chwilę się nie odzywał. Caitlyn spojrzała na Flasha, po czym odetchnęła cicho i wracając wzrokiem do bruneta, podeszła do niego bliżej, kucając przy krześle.

- Cisco... Tak bardzo mi przykro – zaczęła.

- Mówiła coś? – zapytał nagle Ramon, podnosząc wzrok na Barry'ego.

- Nie. Mam zamiar zaraz z nią porozmawiać.

- Chcę być przy tej rozmowie.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – wtrącił się Wells, milczący do tej pory.

- Nie mów mi, co jest złym pomysłem, a co jest dobrym! – Cisco wycelował w niego oskarżycielski palec. – To jest... to była moja dziewczyna i mam prawo być przy tej cholernej rozmowie.

- Spokojnie... - Allen uniósł dłonie, żeby uspokoić przyjaciela. – W porządku. Ale pozwól, że to ja będę mówił, okej? – Uniósł pytająco brwi, oczekując od bruneta potwierdzającej odpowiedzi. W końcu ten skinął potakująco głową. Wstał i obaj powoli udali się w stronę cel, w których w STAR Labs przetrzymywano tymczasowo meta-ludzi.

Wendi siedziała na podłodze jednej z cel i wpatrywała się w jakiś martwy punkt przed sobą. Wcześniej próbowała bezskutecznie wydostać się na zewnątrz, ale cela doskonale tłumiła jej moce. Nie miała wyjścia, w końcu skapitulowała.

Uniosła wzrok na moment, gdy tylko usłyszała jakieś kroki. Otwierające się drzwi ujawniły dwie postaci. Flasha rozpoznała. Nie spodziewała się jednak, że razem z nim zobaczy Cisco. Zacisnęła wargi i odwróciła wzrok. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.

- Radziłbym zacząć mówić – odezwał się Barry. – Twoja sytuacja naprawdę nie należy do ciekawych. Możesz ją albo polepszyć albo pogorszyć. Doskonale wiemy, że jest was dwójka. Kim jest twój towarzysz?

Allenowi odpowiedziało tylko głuche milczenie. Odetchnął ciężko i już miał ponownie się odezwać, gdy nagle Ramon postąpił krok do przodu.

- Wendi... - odezwał się. No tak, oczywiście. Prośba o milczenie była bezskuteczna. Flash mógł się tego spodziewać. Póki co jednak pozwolił przyjacielowi mówić. O ile to nie potoczy się w złym kierunku...

- Dlaczego? – zapytał Cisco. – Dlaczego to robisz? Przecież wiesz, że nie musisz.

Warga Wendi zaczęła lekko drżeć. Mimo bycia meta-człowiekiem nie była wcale taka twarda, za jaką mogła uchodzić. Nie była też taka zła...

- Przepraszam... - szepnęła nagle. – Przepraszam, Cisco, ale Dan... Dan powiedział, że dzięki temu wszystkiemu będziemy żyli długo i szczęśliwie. Mówił, że będzie mnie kochał już na zawsze, a ja głupia mu uwierzyłam. Dałam się w to wszystko wciągnąć... A teraz jest już za późno. Nie mam niczego. Ani jego, ani...

- Ej, Wen... Masz mnie – przerwał jej na moment Ramon. – Od początku ukradłaś mi serce. Zasługujesz na coś więcej niż na jakiegoś marnego speedstera z pustymi obietnicami. Ja mogę cię lepiej traktować. On jest nikim. Ty masz wielkie serce. Oboje możemy jeszcze wszystko odkręcić.

Barry odetchnął, przysłuchując się rozmowie przyjaciela ze speedsterką. Wyczuł analogię. Słyszał podobne słowa zaledwie dzień wcześniej. Wiedział gdzieś podświadomie, że Cisco miał rację. Czuł, że być może i Jimmy miał rację. Jednak rozum często przeczy sercu.

- Jak on się nazywa? – wtrącił się Barry.

- Dan. – Wendi przesunęła spojrzenie nieco załzawionych oczu na Allena. – Dan Kavner.

Treat you betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz