— Nie hyung, starczy, naprawdę nie powinienem więcej!
— Wypiłeś tylko dwie lampki czerwonego wina, a tak naprawdę to jedną pełną.— opustoszały kieliszek wypełniono do połowy dionizyjską cieczą, jakby prośby brata zgrabnie wymijały jego ucho.— Wyluzuj się Jungkook.
— Praktycznie nic nie jadłem, a na dodatek dobrze wiesz, jak się szybko upijam.— ze szczerą miłością przygarnąłby większą porcję zgorzkniałych procentów. Jakże mógłby wzbraniać się przed prawdopodobnie najlepszym tworem zrodzonym z piekielnych czeluści ludzkiej świadomości. Mało kto nie lubi czuć tej piekącej substancji, wolno pieszczącej wewnętrzne ścianki organizmu, która wyzwala z nas wstydliwe uczucia.
— I tak jeszcze wypijesz. Ja na twoim miejscu już dawno spałbym szczęśliwie upojony w kącie. — zieloniutka oliwka z zamówionego martini pożegnała się z ulubionym trunkiem, na rzecz uszczęśliwienia smakowych kubków starszego z dwójki. — Słuchaj, należy ci się wieczór odpoczynku od dziecięcej huśtawki. To w ogóle jest legalne?— omal się nie zakrztusił przez enigmatyczny dotyk atrakcyjnej brunetki, która wodzi za nim wzrokiem od początku wieczora.
— Co takiego?— przeczekał chwilową fascynację heteroseksualnego umysłu. Styl egzystowania członka rodziny intrygował go od dawna, gdyż nigdy ustabilizowany czy chociaż zakochany, lecz odwiecznie spełniony w każdej kwestii. Junghyun wziął głęboki wdech, jakby próbując wyłapać perfumy adoratorki i wrócił spojrzeniem na przesiąknięte niepewnością oczy kompana.
— Zaharowywanie się, usługiwanie temu nadętemu cieciowi, czekanie do późna na kolorową książeczkę, której i tak nie dostałeś, przesiadywanie z idiota-
— Dobra, dobra, zrozumiałem, ale to nie tak jak się może wydawać oraz proszę, nie nazywaj Taehyunga cieciem, a przynajmniej nie przy mnie.— antagonista świata mody wstrzymał alkohol w buzi, podnosząc brew w irytująco-pytający sposób. Nie miał zamiaru sprawić przykrości, po prostu nienawidzi wspomnianego, mając dla niego długą listę brzydkich określeń zwieńczoną niechlujną kokardą.
— W takim razie, jaka jest według ciebie prawda?— mlaskając odłożył pustą lampkę. Nie potrafiąc zaczekać z prośbą o dolewkę, pomachał do barmana o latynoskiej urodzie.
— Ta praca jest czymś wyjątkowym i fakt, nie wiem, dlaczego mnie wciągnęła. No i masz racje, nikt normalny nie wytrzymałby tam dnia, ale... lubię ją.— usiłował się dokopać do prawdziwych odczuć, łatwych do zdefiniowania. Sfermentowane winogrona na pewno nie pomagały ujarzmić rozterek, z kolejnym łykiem poczuł wstrętne nuty kwasowości.
— Ją czy jego? — uczucia są dla starszego zagadką, gdyż prostolinijność to pierwszorzędne określenie jego pogodnej osobowości. Uważa, iż istnieją dwa rozwiązania, a mianowicie kochać lub nie kochać. — Jungkook, czy to wszystko ma sens? Gdyby było dobrze, nie siedzielibyśmy teraz przy barze, jak dwie cnotki. Ja szalałbym na parkiecie, a ty w ogromnej willi z kochasiem, prawda? Najpierw ty, potem wkręciłeś Yoongiego w to chore towarzystwo, co dalej? Jak widzisz przyszłość? Zostało kilka miesięcy, twój roczny etat się kończy. Pokochałeś się trochę, masz markowe ciuszki i nowe znajomości, stałeś się rozpoznawalny. Zapomniałeś, jak desperacko snułeś plany stworzenia własnego wydawnictwa? O pisaniu mądrych artykułów dla magazynów? Gdzie jest ten Jungkook, który co wieczór czytał książkę z ulubionym mlekiem albo krzyczał na monitor grając w „Overwatcha"? Gdzie jest mój brat o wielkich ambicjach? Nie sądzisz, że czas się pogodzić z rozłąką?
CZYTASZ
• 𝐏𝐎𝐈𝐒𝐎𝐍 • 𝐓𝐀𝐄𝐊𝐎𝐎𝐊 •
Fanfic„Runway" to największe pismo modowe jakie zna świat. Ludzie potrafiliby zabić za możliwość pracy u boku redaktora naczelnego- Kim Taehyunga. Każda osoba szanująca i kochająca modę jest wobec niego posłuszna. To od niego zależy czy zaistniejesz na o...