"Do tej pory myślałam, że moim przeznaczeniem było wyzwolić świat od wszelkiego zła. Myliłam się. To nie zło tu było problem, a dobro"
*Opowiadanie nie ma na celu krytykować czyiś wartości*
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Sariel
W swoim umyśle, ponownie przechodziłam przez osiemnaście wiosen mojego życia. Teraz jednak nie miałam tak przysłoniętych oczu jak wcześniej. Widziałam wszystkie złe rzeczy jakich dopuścił się Gabriel i tym razem nie próbowałam ich tłumaczyć. Każdy jego błąd był dla mnie wyrazisty, przez co w końcu zostałam zetknięta z prawdą.
To było jak dryfowanie z jednego punktu do drugiego. Każdy aspekt mojej przeszłości, który miał wpływ na to jaką istotą się stałam, był przeze mnie jeszcze raz przeżywany. Nie mogłam uwierzyć w to, w jaką bezuczuciową skorupę stworzył ze mnie mój brat. Niszczył mnie powoli, z dnia na dzień, aby w końcu się mnie pozbyć.
Każdy rok przez który przechodziłam, powoli burzył mury, które Gabriel postawił nad moim sercem. To tak jakbym przecinała kajdany które spinały mnie przez lata. Myślałam, że wyszłam z nich w momencie kiedy Asteroth uświadomił mi, że to co wpajano mi przez ostatnie wiosny jest nieprawdziwe. Niestety, był to dopiero początek moich zmagań z samą sobą.
Otworzenie oczu zajęło mi kilka sekund. Zazwyczaj byłam przyzwyczajona do białego pomieszczenia. Jednak kiedy w końcu udało mi się wyostrzyć wzrok, to zrozumiałam że jestem zupełnie gdzie indziej. Informacje do mojej głowy zaczęły stopniowo napływać.
- Michael. - wyszeptałam z ogromną chrypą, przypominając sobie co się wydarzyło. Kiedy powoli uniosłam się z poduszek, zauważyłam że nie jestem sama w pomieszczeniu. W fotelu na przeciwko mnie spała Lucy i tylko jej ciche pochrapywanie świadczyło o tym, że w ogóle żyje.
Niewiele myśląc podniosłam się z łóżka. Kiedy spojrzałam na swoje ciało, zauważyłam że nie mam na sobie standardowej szaty. Zamiast tego ktoś założył mi białą koszulę, sięgającą przed kolano. Wyglądała nieprzyzwoicie, jednak postanowiłam się tym nie przejmować.
Kiedy stanęłam stopami na podłodze, to lekko się zachwiałam. Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Na szczęście po kilku sekundach, potrafiłam normalnie ustać na nogach.
Lucy nadal spała, dlatego najciszej jak potrafiłam- wyszłam na korytarz. Jeszcze nie widziałam dość wyraźnie, jednak od razu mogłam stwierdzić że był pusty. Słychać było jednak odgłosy dochodzące z dołu. Budynek w którym się znajdywałam wyglądał na stary i zabytkowy. Gdzieniegdzie były obrazy najsłynniejszych malarzy, a także rzeźby.
Moje kroki wciąż były niepewne, dlatego schodząc w dół podtrzymywałam się ściany. Mimo zawrotów głowy, ku mojemu zdziwieniu ani razu się nie potknęłam.
- To jest pieprzona cisza przed burzą. - powiedział Amon zza ściany. - Ciekawe na co czekają.
- Pewnie na to aż Sariel znajdzie się poza murami mojej posiadłości. - odparł Asteroth, a moje serce zabiło w szybkim tempie. Odczuwałam jego frustrację, tak jakby były to moje uczucia. Na początku myślałam, że faktycznie tak jest, ale później się zorientowałam o naszym połączeniu.