"Do tej pory myślałam, że moim przeznaczeniem było wyzwolić świat od wszelkiego zła. Myliłam się. To nie zło tu było problem, a dobro"
*Opowiadanie nie ma na celu krytykować czyiś wartości*
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Sariel
- Co tutaj robisz sam? - zapytałam Michaela, wchodząc do altany znajdującej się w ogrodzie. W nocy roślinność obejmująca posiadłość Asterotha wyglądała bajkowo, dlatego też nie dziwiłam się że znalazłam go akurat tutaj.
- Próbuję odpoczywać. - mruknął z zamkniętymi oczami. - Towarzystwo demonów mi nie służy. Zresztą jak widać nie tylko mi. - dodał, na co przewróciłam oczami.
- Żadnemu aniołowi nie służy, jednak da się do tego przyzwyczaić. - odparłam. - Powinieneś udać się na dach, tam jest lepszy widok.
- A ty powinnaś wziąć się za ćwiczenia. - burknął. - Musisz odzyskać swoje moce, i to jak najszybciej. Nie wiemy co knuje Gabriel, możemy się tylko domyślać.
- Kto by pomyślał, że będziesz jeszcze prawić mi kazania. - rzuciłam z niedowierzaniem. - Nadal trudno mi uwierzyć w to, że jesteś po mojej stronie. Zawsze myślałam, że to Gabriel jest tym dobrym bratem.
- Pozory mylą. - powiedział zamyślony. - Musiałem grać, inaczej zamknąłby mnie w celi i skrzywdziłby Avillę. - dodał.
- Więc...Ty i ona to było coś poważniejszego? - zapytałam cicho. Uśmiechnął się pod nosem.
- Nie sądziłem, że mam jakiekolwiek uczucia, do momentu kiedy nie stanęła na mojej drodze. - rzucił z ledwo zauważalnym uśmiechem. - Zmieniła się przez te dwadzieścia lat. Nie przypomina tej samej anielicy, którą poznałem.
- Nie wiem jaka była wcześniej, ale mogę cię zapewnić że tutaj jest szczęśliwa. - mruknęłam całkiem szczerze. - Asteroth może nie przyzna tego otwarcie, ale wiem że się o nią troszczy.
- I tylko to powstrzymuje mnie od unicestwienia go. - odpowiedział, na co przewróciłam oczami. - Ty również się zmieniłaś. Byłem pewien, że nikt nie przebije się przez tą skorupę.
- Nadal mam problem z mocjami. - powiedziałam, marszcząc czoło. - Nie zawsze wiem jak zareagować, co jest strasznie męczące. Jednak Lucy dużo mi w tym pomaga.
- Nauczysz się z czasem. - mruknął. - Co jest? - zapytał, zwracając się do kogoś za mną. Nawet nie musiałam się odwracać, dobrze wiedząc że był to nie kto inny jak Nithael.
- Wszyscy was szukają. - rzucił, opierając się o elewacje altany. Prychnęłam pod nosem.
- Asteroth wie gdzie jestem. - odparłam od razu.
- Skąd to...
- Wyczuwam. - przerwałam mu, wzruszając ramionami. Niekiedy nawet czuję jego niepokój związany ze mną, jednak nie mówię tego na głos.