"Do tej pory myślałam, że moim przeznaczeniem było wyzwolić świat od wszelkiego zła. Myliłam się. To nie zło tu było problem, a dobro"
*Opowiadanie nie ma na celu krytykować czyiś wartości*
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Sariel
- Jest cholerna siódma rano. - jęknęła Avilla, przecierając oczy. Wyglądała jakby dopiero zerwała się z łóżka.
- W zasadzie to już prawie siódma trzydzieści. - mruknęłam, krzyżując ramiona. - Nithael nas zabije.
- Co ja poradzę, że wstawanie rano nie jest moją mocną stroną? - rzuciła, przeciągając się. - Kilka lat na ziemi i zobaczysz jak to jest. Zresztą musisz przyznać, że wczorajszy wieczór był wyczerpujący.
To prawda. Kat nie chciała czekać aż w końcu Nithael wymaże jej wspomnienia, dlatego też zabrali się za to od razu. Jednak nie było mnie przy tym, ponieważ nadal uważałam że jest to niezgodne z prawem natury. Może nie byłam już w niebie i nie obowiązywały mnie żadne zasady, jednak to nie znaczy że nie miałam własnych.
Jak można było się spodziewać, Kat od razu zasnęła po tym procesie. Było to zdecydowanie zbyt wiele jak na jej ziemski organizm. Miałam jedynie nadzieje, że nie będzie po tym żadnych efektów ubocznych. Taka ingerencja w świadomość mogła przynosić różne skutki.
- Ty będziesz się tłumaczyć. - wymamrotałam posępnie. Byłyśmy spóźnione i wiedziałam, że się nam za to oberwie.
- Tak w ogóle co się stało, że postanowiłaś ubrać sportowe getry i stanik? - zapytała, unosząc brew. Wzruszyłam ramionami.
- Próbuję się przełamać, poza tym są to najwygodniejsze ciuchy do ćwiczeń. - odpowiedziałam. - Nie wyglądam zbyt wyzywająco, prawda?
- Wyglądasz nieziemsko. - mruknęła. - Aż się dziwię, że Asteroth pozwolił ci tak wyjść.
- Nie było go jak wstałam, poza tym nie ma nic do gadania. - odparłam hardo.
- No i gdzie on jest? - zapytała anielica, rozglądając się wokoło. - Najwyraźniej nie tylko my się spóźniamy...
- Nie, tylko wy się spóźniacie. - przerwał nam Michael, które nagle pojawił się przy nas.
- Gdzie Nithael? - zapytałam, rozglądając się wokoło.
- Zastępuję go. - odparł jak gdyby nigdy nic. Avilla zacisnęła usta.
- Chyba sobie kpisz. - warknęła. - Wracam do pokoju. - dodała zła, już powoli się odwracając w stronę posiadłości.
- Daj spokój. Godzina w moim towarzystwie nie może być aż tak wielkim wysiłkiem. - mruknął, przewracając oczami.