"Do tej pory myślałam, że moim przeznaczeniem było wyzwolić świat od wszelkiego zła. Myliłam się. To nie zło tu było problem, a dobro"
*Opowiadanie nie ma na celu krytykować czyiś wartości*
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Sariel
- Dlaczego nie śpisz? - zapytał Asteroth, który nagle znalazł się obok mnie. Mogłam w sumie się tego spodziewać.
- Bo nie umiem. - odpowiedziałam całkiem szczerze.
Pół nocy wierciłam się w łóżku, przekładając się z jednego boku na drugi. Asteroth nie chcąc naruszać mojej przestrzeni osobistej, spał na kanapie znajdującej się na przeciwko łóżka. Próbowałam go przekonać, aby pozwolił mi spać w jednej z wielu komnat, jednak się na to nie zgodził. Twierdził, że przy nim jestem najbezpieczniejsza.
W każdym razie nie mogłam spać, pewnie dlatego że przespałam ostatnie dni. Więc zamiast bezczynnego leżenia i wpatrywania się w sufit, postanowiłam udać się do dość dziwnej łaźni, sąsiadującej z komnatą demona.
Był to dość sporych rozmiarów ogród, zamknięty za szkłem. Na jego środku znajdywało się niewielkie jeziorko z krystaliczną wodą. Najwyraźniej to musiała być wanna, ponieważ nie znalazłam innej w jego pokoju. Wyglądało to bajkowo i tak bardzo spokojnie, że nic dziwnego iż postanowiłam pomoczyć nogi i nacieszyć się roślinnością.
Asteroth zamiast stać nade mną, postanowił również usadowić się koło mnie. Nie miał na sobie koszuli, był jedynie w dresowych spodniach i widać było że nie miał na sobie bielizny. Próbowałam mu się nie przyglądać, jednak to było silniejsze ode mnie. Był przystojny i najwyraźniej miał tego świadomość.
- Podoba ci się? - zapytał, wydobywając mnie z transu. W pierwszej sekundzie myślałam, że przyłapał mnie na gapieniu się na jego klatkę piersiową, jednak po chwili zrozumiałam że chodzi mu o pomieszczenie.
- Nigdy nie widziałam czego takiego. - odparłam, cicho odchrząkując. - To prawie jak prywatny ogród w mieszkaniu.
- Kiedy kupowałem tę posiadłość, to było pierwsze miejsce na jakie zwróciłem uwagę. - mruknął cicho.
- Nic dziwnego, jest piękne. - przyznałam.
- Czuję twoje cierpienie, pisklaku. - powiedział nagle, na co kompletnie zastygłam. - Wiesz, że trzymanie tego wszystkiego w sobie powoli cię niszczy?
- Nie niszczy. - rzuciłam. - Po prostu...Potrzebuję czasu aby się z tym uporać. - dokończyłam. Kiedy spojrzałam na niego kątem oka, to widziałam że mi nie uwierzył. Najwyraźniej nasza więź była na tyle mocna, aby był w stanie wejrzeć w zakamarki mojego istnienia. Nawet tego najciemniejszego.
- Co się tam działo? - zapytał, a ja przymknęłam oczy z lekkim drżeniem. Mimo, że to było już za mną i wszyscy zapewniali mnie o tym, że jestem bezpieczna, to i tak nadal przeżywałam to co się ze mną działo.