"Do tej pory myślałam, że moim przeznaczeniem było wyzwolić świat od wszelkiego zła. Myliłam się. To nie zło tu było problem, a dobro"
*Opowiadanie nie ma na celu krytykować czyiś wartości*
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Asteroth
- Jeszcze raz się kurwa zaśmiejesz, a przysięgam że wyjebie cię stąd na zbity pysk. - warknąłem, szarpiąc za krawat. Amon oczywiście gówno sobie robił z mojej groźby i nadal się szczerzył.
- Powiedz chociaż czy zarezerwowałeś miejsce w restauracji. - rzucił, przez co naprawdę musiałem znaleźć resztki swojego spokoju aby mu nie wyjebać.
- Pierdol się. - wymamrotałem. - I nie, nie zarezerwowałem. - dodałem, na co jeszcze raz parsknął śmiechem.
- Sugerowałem ci kwiaty, czekoladki, ale nie spodziewałem się że zabrniesz z tym wszystkim tak daleko. - rzucił, opierając się o ścianę. - Byłeś w ogóle kiedykolwiek na randce? - zapytał. Zacisnąłem usta.
- Nie. - burknąłem bez wyrazu.
- A to niby ja traktuje źle kobiety. - wymamrotał. - Ja przynajmniej zabieram je gdzieś przed skonsumowaniem.
Nie odpowiedziałem mu, zamiast tego zacząłem brać się za zapinanie koszuli. Nadal się zastanawiałem dlaczego do diabła się na to zgodziłem. Jednak byłem na tyle zdesperowany, że gdyby Sariel poprosiła mnie o wszystko, to prawdopodobnie dałbym jej wszystko. A może nawet i więcej.
- Czy tobie się trzęsą łapy? - zapytał. Zacisnąłem usta.
- Spierdalaj. - wymamrotałem, na co kolejny raz parsknął śmiechem.
- Po prostu cieszę się z twojego szczęścia, przyjacielu. - rzucił, krzyżując ramiona. - Kto wie, może po tej całej szopce będziesz miał ciekawą noc ze swoją anielicą. - dodał, poruszając brwiami. Niewiele myśląc, za pomocą jednego ruchu, dzbanek trafił prosto w jego twarz. Przewróciłem oczami, widząc jego wkurwienie.
- Nie wiesz co to znaczy być zabawnym. - warknął, pocierając swoją głowę.
- Z naszej dwójki to ty jesteś idiotą. - odpowiedziałem poważnie.
- Przynajmniej jestem zabawny...
- A ty gdzie się wybierasz? - zapytał Raum, który nagle pojawił się w progu. W tym momencie żałowałem, że po prostu nie zamknąłem się w komnacie. Chociaż nawet gdybym to zrobił, to i tak znaleźliby sposób na wkurwienie mnie.
- Idzie na randkę z seksowną anielicą. - odpowiedział za mnie mój przyjaciel. Raum uniósł brew.
- Mieliście nie opuszczać posiadłości. - odparł, unosząc brew.
- Na szczęście to ja jestem szefem. - burknąłem. - Poza tym nikt się do nas nie zbliży. Ty i Morgan będziecie robić za obstawę, ale tak żeby Sariel was nie zauważyła. Amon zostanie z resztą.
- Dlaczego to ja muszę zostać? - jęknął. - Tu do kurwy nie ma co robić.
- Ponieważ obawiałbym się, że kiedy spotkasz pierwszą lepszą laskę, szybko zapomnisz o swoim zadaniu. - warknąłem. Wzruszył ramionami.