Rozdział XIX

985 73 4
                                    

Sariel

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Sariel

- To trwa już kolejną godzinę. - jęknęłam zła i zmęczona. - Najwyraźniej bariera którą postawiłam przed Leah była jednorazowym wybrykiem z mojej strony. - dodałam. Nithael pokręcił głową. Co jak co, ale on się nigdy nie poddawał.  

- Niemożliwe, moce nie zanikają tylko się umacniają. - westchnął, drapiąc się po brodzie. - Najwyraźniej coś cię blokuje, aby jej użyć. - dodał w końcu. Uniosłam brew. 

- Może widok Asterotha i Leah razem? - zapytałam, wskazując na miejsce gdzie Asteroth spotykał się ze swoim legionem. Akurat w tym momencie również mieli spotkanie i oczywiście kobieta również musiała w nim uczestniczyć. Mimo rozmowy z nią, nadal nie czułam się z tym dobrze, kiedy przebywała blisko niego. Cały czas miałam ochotę zaznaczać swoje terytorium, co było dziwne. 

- Co czułaś w tamtym momencie? - zapytał w końcu. Skrzywiłam się lekko. 

- W zasadzie nie pamiętam. - odparłam cicho. - Leah rzuciła się na mnie tak szybko, że nawet nie miałam okazji pomyśleć, po prostu reagowałam.  

- No i wszystko jasne. - wymamrotał, zacierając ręce. - Blokuje cię twoja głowa, a w zasadzie myśli i uczucia. 

- Z tego co wiem to ich nie mam...

- Oboje wiemy, że to bzdura. - przerwał mi. - W każdym razie nie tworzysz bariery tylko dlatego, że się czegoś boisz, tylko nie wiem czego. 

- Może tego, że zrobię komuś krzywdę? - zapytałam, niżeli powiedziałam. 

- Nie, to nie to. - odpowiedział bez zastanowienia. - Trochę cię znam, jakikolwiek strach rzadko u ciebie występuje. 

- No to co takiego? - jęknęłam. - Siedzimy tu już kolejną godzinę i nawet nie zrobiłam żadnych postępów.

- To może zamiast jęczeć weźmiesz się do roboty? - zapytał Michael, który nagle pojawił się obok nas. Nie rozmawiałam z nim od zajścia w kuchni, ponieważ czułam rozczarowanie i pewnego rodzaju niemoc. Nawet nie byłam zawstydzona tym, że zrobił mi tą awanturę, ponieważ nie żałowałam tego co zrobiłam i nigdy nie będę żałować. Nawet sam Michael mi tego nie popsuje. 

- Świetnie, jeszcze tego tu zabrakło. - wymamrotałam, unosząc wzrok ku górze. 

- Nadal jesteś zła? - zapytał, opierając się o drzewo. Skrzyżowałam ramiona w obronnym geście. 

- To zależy. - mruknęłam cicho. 

- Od czego? 

Heaven "DESTINY"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz