"Do tej pory myślałam, że moim przeznaczeniem było wyzwolić świat od wszelkiego zła. Myliłam się. To nie zło tu było problem, a dobro"
*Opowiadanie nie ma na celu krytykować czyiś wartości*
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Sariel
Trudno wyrazić co czułam w tym momencie. Emocje które we mnie się kumulowały były tak duże, że ledwo potrafiłam usiedzieć w miejscu. Dlatego też nie wypowiedziałam żadnego słowa, tylko po prostu go pocałowałam.
Czy spodziewałam się usłyszeć, że Asteroth czuje to samo co ja do niego? Nie, nie spodziewałam się. Byłam pewna, że znowu zacznie się wypierać, a ja po prosto będę musiała to w końcu zrozumieć. Jednak nie zrobił tego i całkowicie mnie tym zaskoczył.
Całowanie Asterotha było chyba moją ulubioną czynnością. Nie miałam doświadczenia, jednak nigdy nie dał po sobie poznać, że mu to przeszkadzało. Nie wiedziałam skąd we mnie tyle odwagi, po prostu moje ciało samoistnie to niego mknęło.
Bez żadnych zahamowań i skrupułów, wpakowałam się na jego kolana, mocno go przy tym obejmując. Z początku pocałunki były delikatne i niewinne. W zasadzie tylko moje usta pracowały. Jednak po chwili poczułam jego język, proszący mnie o dostęp. Kiedy pocałunek się pogłębił, z gardła Asterotha wyszedł cichy pomruk. Jego dłonie spoczęły na moich pośladkach, jeszcze bardziej przyciskając mnie do jego rozgrzanego ciała.
Nasze oddechy były nierówne i daleko było nam od obojętności, którą zawsze prezentowaliśmy. Szczerość, którą widziałam w jego oczach, niemalże doprowadzała mnie do łez. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Asteroth bardzo często przy mnie się hamował. Jednak w tym momencie chciałam jego całego i miałam dość tego, że traktował mnie jakbym była z cukru.
- Nie rozpadnę się. - szepnęłam, kiedy przerwał pocałunek, biorąc nierówny oddech.
- Nie chcę cię wystraszyć. - mruknął, zakładając mi kosmyk włosów za ucho. - Poza tym to nie tak że musimy się spieszyć. - dodał.
- Wiem, że nie mam doświadczenia i...
- Nie przeszkadza mi to. - przerwał mi od razu. - Jestem terytorialną istotą i ciszę się, że mogę być twoim pierwszym we wszystkim. - dodał z lubieżnym uśmiechem.
- Nie oddałam ci naszyjnika. - powiedziałam nagle, próbując go odpiąć, jednak demon mnie powstrzymał.
- Zachowaj go, na tobie wygląda lepiej. mruknął, lekko go dotykając.
- Ale należy do ciebie i jest to pamiątka. - rzuciłam. Wzruszył ramionami.
- Równie dobrze mogę oglądać go na tobie. - szepnął, delikatnie przejeżdżając palcem po moim obojczyku. Kamień znajdujący się na pierścieniu od razu się zaświecił, a na jego przystojnej twarzy pojawił się niewielki uśmiech. - Przebyłem tysiąclecia z myślą, że nic mnie już ciekawego nie spotka. Ale pojawiłaś się ty i wieczność nie wydaje się być już tak męcząca jak kiedyś. - dodał.