Gdzie yeosang jest straszną niezdarą, przez co odwiedza gabinet pielęgniarki siedem razy w ciągu jednego dnia.
Lub gdzie do szkoły zostaje zatrudniony nowy, przystojny pielęgniarz.
Początek: 13.02.2020
Koniec: 03. 2020
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
° ° ° ° ° ° °
Dzisiejszego dnia Yeosang zmuszony był zostać na dłużej w szkole. Pani Choi poprosiła go, by pomógł ogarniać salę gimnastyczną po przedstawieniu młodszych klas.
Kang właśnie zbierał ostatki kolorowych serpentyn, wyciętych z papieru gwiazdek i konfetti. Co najgorsze - osoby, z którymi brunet miał pracować postanowiły zostawić go z tym kompletnie samego.
- Cholera... - mruknął, gdy niechcący przewrócił wiaderko z mopem, przez co spora część sali pływała w wodzie. - Sprzątaczki mnie zabiją.
Gdy podniósł wiadro, z powrotem je upuścił tym razem przez uderzający w ziemię piorun. Odetchnął z ulgą, patrząc na przykryte drabinkami do wspinania okno.
- Super. Brakowało mi dosłownie deszczu... Wrócę do domu mokry i chory przy okazji...
Ze smutną miną zaczął wycierać wylaną, brudną wodę, pociągając co jakiś czas nosem przez katar. Nucił sobie stare przeboje kpopowe jak "haru haru", "sherlock" i tym podobne. Czas upływał mu o wiele przyjemniej.
|*.*.*|
Godzina siedemnasta - Yeosang w końcu był wolny. Po małym krzyku pani sprzątaczki, Kang skierował się w stronę korytarza, gdzie zostawił swój plecak. Nałożył go sobie na jedno ramię, szybko wędrując do wyjścia ze szkoły. Uderzył w niego zimny powiew wiatru, przez co skrzywił się praktycznie natychmiastowo. Westchnął, stając na środku schodów. Deszcz swobodnie padał na jego włosy, bluzę i plecak, jednak ten nadal nie wykonał jakiegokolwiek kroku. Dopiero, gdy ze szkoły wyszedł dobrze znany mu pielęgniarz, ten odwrócił się w jego stronę i z mokrymi, rumianymi polikami powitał go mało widocznym machnięciem dłoni.
- O, Yeosang. Co robisz w szkole o tej porze? - zapytał na powitanie, otwierając parasol, pod którym od razu się schował. - Czekasz na kogoś? Jesteś cały mokry.
- A.. Nie.. Nie.
- Więc dlaczego stoisz na deszczu? - prychnął odrobinę rozbawiony, poprawiając materiał swojego czarnego golfa.
- Zamyśliłem się trochę. - przyznał, patrząc prosto w oczy czarnowłosego. - Cóż.. będę zmykał. Do widzenia-
- Poczekaj. - zatrzymał go jednym, sprawnym pociągnięciem. Trzymał za materiał jego bluzy, nie chcąc go puścić. - Masz daleko do domu?
- Nie aż tak.
- Mogę cię zawieść. - uśmiechnął się. - To nie będzie problemem.
Yeosang spłonął soczystym rumieńcem, patrząc w kompletnie inną stronę. Seonghwa natomiast obserwował go z nadzieją w oczach.
- Nie, nie będę się narzucał. Tak jak mówiłem, nie mam aż tak długiej drogi do przebycia, Panie Hwa...
Czarnowłosy pokiwał głową z małym niedowierzaniem, by po chwili obdarzyć chłopca uroczym uśmiechem.
- Dobrze, ale później nie narzekaj na to, że będziesz chory.
- Nie będę. Do widzenia.
Yeosang ruszył przed siebie, zostawiając w tyle mężczyznę, który przez kilka dłuższych chwil analizował własne myśli. Dopiero gdy nastolatek wyszedł przez furtkę, ten ruszył truchtem w jego stronę.
- Yeosang! Yeosang! - wołał tylko. Znalazł się przy brunecie w mniej niż piętnaście sekund, co niezmiernie go cieszyło. - Weź chociaż to. - Mężczyzna nakierował parasolkę nad głowę nastolatka. Ten nie wiedząc co ma zrobić, stał w miejscu jak kołek z o wiele większymi wypiekami na twarzy.
- Nie mogę, to Pana własność, Panie Park.
- Nalegam.
Nastolatek niepewnie chwycił za rączkę parasola, który lekko wyślizgnął mu się z dłoni. Trzymał go zbyt nisko, przez co materiał ochronny stykał się z jego głową oraz zasłaniał mu widok. Seonghwa z uśmiechem złapał za dłoń chłopca, nakierowując go na odpowiednią wysokość. Teraz widział jego błyszczące oczy i nieludzko czerwone poliki.
- Do widzenia.
Pożegnał się z nim, po chwili odchodząc do swojego samochodu. Yeosang patrzył na odchodzącą sylwetkę, czując się naprawdę dziwnie. Stał w miejscu z parasolem pielęgniarza, dopóki klakson auta nie wybudził go z transu.
We wspomnianym samochodzie siedział pan Park, machając ładnie w stronę bruneta. Kang nie zdążył zrobić czegokolwiek; Seonghwy już tam nie było.
Westchnął głęboko, rozluźniając mięśnie, przez co plecak wraz z rękawem bluzy opadł z pleców chłopaka.