Rozdział 8

792 67 50
                                    

Harry przetarł swoje spocone dłonie o nowy garnitur. Spojrzał na kobietę obok siebie i zastanawiał się, jakim cudem jest tak spokojna. To dzisiaj miał odbyć się bal w Ministerstwie Magii. Ostatnio głównie spędzał czas na tańczeniu, aby wypaść w miarę znośnie i stracił poczucie upływających dni. A nim się obejrzał, przyszła pora jego upadku. Westchnął głośno, przyciągając na siebie uwagę Ginny, która teraz zajęta była poprawianiem swoich włosów.

— Tak, wiem, że powinniśmy już wychodzić. Nie musisz mi przypominać — powiedziała sarkastycznie kobieta, wracając do patrzenia się w lustro.

— Nie o to mi chodzi. Po prostu... nawet nie wiesz, jak bardzo się tym stresuję — przyznał, bawiąc się palcami. — W porównaniu do mnie, ty prezentujesz się świetnie i wcale nie wyglądasz na ani odrobinkę zdenerwowaną.

— Bo to ma być zabawa, Harry. Zresztą wiem, że wszystko pójdzie tak, jak sobie zaplanowałam.— Uśmiechnęła się pokrzepiająco, jednak w jej oku pojawił się dziwny błysk. Podeszła do mężczyzny, poprawiając mu garnitur. — Powinieneś trochę wyluzować. Nikt tam nie będzie cię oceniał, a wręcz każdy będzie się cieszyć, że w tym roku postanowiłeś się zjawić. To jest wspaniałe wydarzenie, z tego co opowiadali Tim z Jocelyn. Gdybyś ich tylko raczył posłuchać, to sam byś to doskonale wiedział. — Odsunęła się od niego, zakładając czarne szpilki.

— Chyba masz rację. Postaram się wyluzować. Ale Ron i...

— I takie ma być twoje nastawienie! — przerwała mu i wzięła mężczyznę pod ramię, prowadząc go na dwór, gdzie aportowali się świstoklikiem. Harry nigdy nie lubił tego środka transportu. Zawsze takie podróże powodowały u niego ból głowy albo nawet wymioty. Teraz z trudem wylądował prosto, a i tak gdyby nie Ginny, to upadłby na swoje nowe ubrania.

Nie wiedział, gdzie dokładnie są, ale wokół nich było przepięknie. Przed nimi stał duży, pokryty złotem budynek, wokół którego roztaczała się spokojna, wesoła aura. Nie było tam niczego oprócz śniegu i gwiazd pokrywających niebo, jednak na tle cichej muzyki i rozmów ludzi tworzyło to wszystko niesamowity klimat. Kobieta wzmocniła uścisk na ręku Harry'ego, prowadząc ich do wejścia.

Buchnęło na nich gorące powietrze, a ich wejście od razu zostało zauważone przez innych. Rozejrzał się po białym pomieszczeniu i dostrzegł, że każdy miał w ręku kieliszek szampana, w który Harry również od razu się zaopatrzył. Na parkiecie nie było dużo ludzi, większość była zajęta rozmowami, co Potterowi bardzo się podobało. Od razu polubił muzykę, którą tworzył jakiś nieznany mu zespół, była ona delikatna, koiła jego wyostrzone zmysły i stres.

— I jak wam się podoba? — podeszła do nich Jocelyn wraz z Timem. Kobieta miała na sobie błękitną sukienkę, która mocno podkreślała jej blond włosy. Jednym słowem wyglądała nieziemsko.

— Jest pięknie — powiedział szczerze Harry, wymieniając spojrzenia z Ginny — jednak wciąż jestem zdania, że nie pasuje mi ta atmosfera. Wolałbym siedzieć w domu z książką.

— Zaczekaj do północy, będzie niesamowite widowisko na dworze. Fajerwerki, spektakle... zabawa dopiero się zacznie — mrugnęła porozumiewawczo Jocelyn, biorąc łyk szampana.

— W tamtym roku była tylko połowa tego, co ma być teraz. Aktualnie nie ma nawet wszystkich gości, pewnie się spóźnią — przyznał Tim.

— Albo w ogóle nie przyjdą. To jest raczej czas, który spędza się z bliskimi — odezwała się do tej pory cicha Ginny.

— Na pewno będzie Ron z Hermioną. Co do reszty to nie wiem, ale krążą plotki, że ma nas oficjalnie powitać ta kobieta z ministerstwa. Słyszeliście, że chce brać udział w wyborach na Ministra?

Połączeni | TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz