Rozdział 10

723 49 24
                                    

Jego nienaturalnie blada dłoń trzęsła się, a z pleców spływały stróżki potu. Oddychał głęboko, starając się opanować te zdecydowanie zbyt naturalne reakcje swojego organizmu. Wiedział, że tak nie powinno być, nie w jego obecnym stanie. Co więc powodowało jego okropne samopoczucie?

Upadł na kolana pod wpływem nagłego wybuchu gorąca. Gorąca w okolicy serca, duszy. Czuł się tak, jak gdyby nagły jej kawałek zaczął się regenerować. Coś w rodzaju powrotu części duszy z horkruksa do ciała.

Lumos maxima — powiedział twardo, jego głos był suchy, nie oddawał prawdziwych emocji jego właściciela. Kula światła wzniosła się w powietrze, oświetlając jego nagą klatkę piersiową i resztę ciała. Nie mógł uwierzyć w to, że zaczyna widzieć zarys swoich żył, że jest w stanie dłonią poczuć to, jak jego serce bije. Wciąż jednak te uczucia były tak znikome i delikatne, że nie mógł stwierdzić, iż jest człowiekiem.

Jednak zdawał sobie sprawę, że oznaczało to, że coś się dzieje. I on już wiedział, co. Przewidziana przez wieszczy przyszłość zaczyna się spełniać. Harry Potter odbudowuje (świadomie, czy też nie) horkruksa, który niegdyś był w jego ciele.

Chciał się zaśmiać, ale nie mógł. Czy to przez ból, czy przez to, że nie umiał się śmiać — nie wiedział. Czuł jednak rosnące w nim poczucie tryumfu. W jego głowie zaczął tworzyć się plan, który dawał mu przepustkę do odzyskania ciała. Teraz, kiedy sprawy stały się tak jasne, mógł robić dosłownie to, co chciał.

Dlatego też, ignorując wszystko, szarpnął za stare połączenie. Połączenie, które było nieużywane od lat, a teraz, w wyniku błędu Harry'ego, stało się aktywne. To jest takie ironiczne i zabawne, kiedy sam siebie pogrążasz, do tego nieświadomie.

I Harry to robił. W wyniku ostatnich zdarzeń zaczął zapominać, kim naprawdę jest. Nie za bardzo wiedział, co jest dobre, a co złe. Dlatego sięgnął po księgi, których jeszcze niedawno by nie ruszył, a spalił w kominku. Widział wszystko w słodko-gorzkich odcieniach szarości, które teraz będą jego największą zgubą. Zgubą, którą Tom wykorzysta i wyciśnie z jej jak najwięcej, aby ostatecznie wygrać.

Obrazy śmigały mu przed oczami, a ból całego ciała nie pomagał. Kolorowe smugi zasłaniały mu pole widzenia. Świeciły tak jasnym światem, że Tom chciał zamknąć oczy. Jednak trzymał się połączenia. Nie mógł przestać, to była jego jedyna misja, którą musiał wykonać. Dawała mu bowiem przepustkę do wszystkiego, czego od dawna pragnął.

Nagle, jak gdyby za pstryknięciem czyjegoś palca, obrazy ustały. Znalazł się w ciemnym umyśle, nie czując już dłużej bólu. Rozejrzał się wokół siebie, jednak wśród mroku nie było niczego. Tylko pustka.

Machnął ręką, ale światło się nie wydostało. Był w iluzji, właściwie pułapce, stworzonej z umysłu Harry'ego. Mógł się wydostać, ale był ciekaw, kto namieszał w głowie jego wroga, tworząc tak potężne bariery. Sam byłby w stanie je zrobić, ale był utalentowanym oklumentą, kto więc był na tak wysokim poziomie, jak on?

Nagle jednak doszło do niego wszystko. Fakty zaczęły się ze sobą łączyć jak puzzle. Był zaskoczony, ale podekscytowany. Tego się nie spodziewał.

— Witaj, Sorle. — Odwrócił się, zaciskając pięść wokół niewidzialnej szyi kobiety. — Dawno się nie widzieliśmy.

— Daruj sobie, Tom — mruknęła kobieta, zrzucając z siebie zaklęcie. Postrzępiona sukienka zwisała z niej jak z trupa. Ciało kobiety nie było w najlepszym stanie, a liczne siniaki na twarzy dopełniały ten przykry widok. Tom nie zwrócił na to uwagi. Liczył się tylko wróg, który śmiał wejść mu w drogę.

Połączeni | TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz