Rozdział 35

167 13 3
                                    

- Pozytywne myślenie - szeptał do siebie, patrząc w niebo. - Pozytywne myślenie to klucz do wszystkiego. - Wymyślił sobie, że będzie powtarzać sobie w głowie (albo, tak jak teraz, raczej na głos) jak mantrę jakieś złote myśli, aby zacząć czuć się dobrze. Jeszcze nie działało, ale może niedługo zacznie, tego nie wiedział. No, ale wolał spróbować, bo czemu by nie?


Jakaś wrona wydarła się tak, jakby zaraz miała zostać obdarta ze skóry... czy może raczej piór, a Harry wziął to za zaprzeczenie z jej strony. Choć niezbyt się tym przejął, bo w końcu to ptak, który mało wie o życiu.

Potter dostał zadanie. Wielkie zadanie, misję ogromnej wagi. Miał ćwiczyć calutki dzień avadę.

I och, szukał w tym pozytywów, ale nie mógł znaleźć! Ciężko mu było się skupić, a nauka tego zaklęcia nie chciała wleźć mu do głowy. Cóż, on sam doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej nieudolności w pewnych gałęziach czarnej magii, ale nie spodziewał się, że Tom nagle wyskoczy mu z tekstem w stylu „no cóż, nie jesteś jeszcze wystarczająco dobry, ucz się rzucać Avady na ptaki, czy co tam chcesz". Ba, to wyglądało prawie tak, jakby Riddle spodziewał się błagalnej prośby o sprowadzenie mugola, żeby Harry mógł sobie poćwiczyć na nim przy okazji i Cruciatusy.

Niemniej jednak Potter wciąż chciał coś ze sobą zrobić i spróbować rzucić to zaklęcie, ale nie miał pojęcia na co. No i niezbyt potrafił robić to bez Toma w pobliżu, który swoim nauczycielskim tonem mówiłby, co jeszcze trzeba poprawić. Teraz był kompletnie sam, właściwie w rezydencji też nie było nikogo - Riddle-Nicholas poszedł robić kolejny wywiad dla „Proroka", Vivienne pracuje, a Tim... on zawsze się tu pałętał i obserwował wszystkich i wszystko z daleka, ale teraz gdzieś zniknął.

Jego różdżka teraz zdawała się ważyć co najmniej kilka kilogramów, a on zapomniał, jak ma na imię. Nie potrafił zrozumieć, czemu to jest dla niego takie trudne; czasem błagał o to, żeby wrócić do momentów, gdy magia zaczynała przejmować nad nim kontrolę. To było prostsze niż konfuzja i nalot myśli, jakich teraz doświadczał. On nawet nie miał pojęcia, czemu nagle wszystko ustało. Jego ataki paniki, bóle głowy i serca. Halucynacje, brak kontroli nad własnym ciałem... z perspektywy czasu wyglądało to tak, jakby wtedy potrzebował kogoś, kto by go uspokoił i pomógł. A teraz znalazł Toma, który był w końcu jego bratnią duszą! Czuł się miło, myśląc o tym, iż ten mężczyzna sprawiał, że stał się nagle taki spokojny.

Kto wie, być może Sorle też postanowiła się wycofać po tym, jak znalazł swoją bratnią duszę. W końcu, kiedy był z Tomem, to nie potrzebował już innej ochrony. Choć ona raczej nie była przychylna Riddle'owi, ale może w końcu zrozumiała, jak bardzo się pomyliła i źle go oceniła.

Przekręcił się na bok, ignorując to, jak trawa zaczęła drażnić jego policzek. Chyba nie powinien wychodzić z rezydencji w taką nieprzyjemną, jesienną pogodę, ale niezbyt go to interesowało. Rana w brzuchu już przestała być nawet widoczna (a to za sprawą Toma, który w ostatnich dniach stał się tak bardzo opiekuńczy oraz dziwny, że przez kilka godzin siedział nad Harrym i cierpliwie usuwał mu bliznę), a gorączka i bóle szybko zniknęły. Więc można było śmiało stwierdzić, że fizycznie był w stu procentach zdrowy.

Wzrokiem obleciał księgi, które ukradkiem wyniósł z ogromnej biblioteki. W rezydencji było sporo książek, a już zwłaszcza czarnomagicznych. Stwierdził więc, że powoli musi wziąć się za naukę nie tylko avady, ale i planował zrobić małą niespodziankę, przede wszystkim Vivienne.

Właściwie nie miał pojęcia, czemu chce cokolwiek dla niej zrobić. Po prostu wpadł na pewien genialny pomysł, który nie potrafił wylecieć mu z głowy, mimo że Tom pewnie go nie pochwali. Choć zastanawiał się dość poważnie, czy to aby na pewno warto, jest mu o tym powiedzieć.

Połączeni | TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz