świąteczny bonus

221 19 8
                                    

jest to niekanoniczny one-shot z naszych Połączonych. nie wpływa w żaden sposób na fabułę i dalsze wydarzenia, jeśli ktoś nie lubi fluffu — śmiało można to pominąć.

wesołych.

Różnorodne lampki oświetlały całą rezydencję zarówno od środka, jak i od zewnątrz. Śnieg zasypał wszystko, sprawiając, że wcześniejsze piękne kwiaty i krzewy poumierały pod jego grubą warstwą.

Niestety, nawet taki piękny i magiczny klimat nie mógł zaradzić walkom, które toczyły się w kuchni.

Ciepłe, przyjemne pomieszczenie było miejscem prawdziwej jatki. Była to jatka na śmierć i życie — nie ma co.

— Nie wierzę. Po prostu w to nie wierzę. — Złowrogi ton głosu rozniósł się po pomieszczeniu.

— W co nie wierzysz? — zapytał Harry, lewitując upieczone przez siebie, świeżutkie pierniczki.

Święta! Najpiękniejsza pora w całym, długim roku!

No bo, halo, kto nie lubił świąt? Tyle prezentów, jedzenia i do tego miła, lekka atmosfera! Tak, to zdecydowanie było ulubione wydarzenie Harry'ego. Nie potrafił pomyśleć o żadnej, lepszej rzeczy w roku.

— W to, że dałem się namówić na taką dziecinadę.

Och, Potter bardzo chciał brać go na poważnie, ale nie mógł.

Czerwona czapka Mikołaja wesoło zwisała z głowy Toma, a mały dzwoneczek na jej końcu wydawał dźwięki przy każdym ruchu mężczyzny. Riddle zdecydowanie nie nadawał się do obchodzenia świąt i właśnie to było najlepsze!

— Przecież się wczułeś... nikt ci nie kazał przynosić do rezydencji ogromnej choinki, a jednak to zrobiłeś. — Harry niecierpliwie pracował nad idealnym lukrem do swoich wypieków, odliczając czas do końca ich kompetycji.

Razem z Tomem zrobili sobie zawody.

Bardzo poważne zawody.

Ten, kto zrobi najlepiej wyglądające i najsmaczniejsze wypieki, wygrywa.

I, Potter miał bardzo malutkie wrażenie, że w tym momencie to on prowadził. Sfrustrowany Czarny Pan już dwa razy za mocno ścisnął tubkę z kremem, przez co ta dosłownie wybuchła i gęsta ciecz rozleciała się po całej kuchni. Cóż, być może Voldemort znał się na czarach, ale zdecydowanie nie na mugolskich sprawach. A, co jak co, Harry miał w tym doświadczenie.

— Transmutowanie czegoś w choinkę to żaden problem, ale robienie własnoręcznie tych dziwnych, mugolskich tworów, to zupełnie co innego. — Napełnił tubkę słodkim lukrem, próbując udekorować swoje pierniczki trzeci raz. — Jak ludzie mogą czerpać z tego przyjemność? Przecież to takie prymitywne, bezsensowne i głupie...

— Jest fajnie! — powiedział Potter, patrząc przez ramię mężczyzny.

No dobrze, może to faktycznie była tragedia.

Pierniczki nie miały kształtu pierniczków! Harry zrozumiałby jeszcze, jakby Tom zrobił je w, na przykład, formie serduszek czy gwiazdek, ale on nie zrobił ich w dosłownie żadnej formie, co było niedopuszczalne. Ich boki zostały w jakiś sposób rozszarpane, jakby nie robił ich człowiek o tak delikatnych dłoniach, tylko pięciolatek. W środku niektórych były dziury, które Czarny Pan próbował zakryć centymetrowymi warstwami kremu, który i tak nie był w stanie tego naprawić.

Połączeni | TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz