42

65 8 0
                                    

Pov Rye

Następnego ranka Andy chciał przygotować nam śniadanie. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że był blady jak ściana. Na wszelki wypadek postanowiłem iść razem z nim. Upierał się, że sobie poradzi jednak nie zamierzałem odpuszczać. Jak się później okazało słusznie.

W pewnym momencie stracił równowagę i gdyby nie złapał się blatu to najpewniej rozbił by sobie głowę o kafelki. Podszedłem do niego i wyłączyłem kuchenkę a samego blondyna wziąłem ma ręce i zaniosłem do sypialni. Muszę go namówić żeby poszedł do lekarza...

Pov Andy

Nagle przed oczami pojawiły mi się mroczki. Nogi ugięły się podemną. Odruchowo złapałem się blatu przez co uniknąłem bliskiego spotkania z podłogą.
Rye zaniósł mnie do pokoju i położył na łóżku. Strasznie zaczęła mnie boleć głowa. Czuję, że nie zostało mi już dużo czasu. - Kochanie musisz iść do lekarza - mówi i siada na łóżku tuż obok mnie. - Już mi lepiej - odpowiadam ale Rye nie daje się nabrać. Nie chcę iść do lekarza bo będę musiał zostać w szpitalu już do końca... Chcę wykorzystać ten czas jak najlepiej. - Andy ale ty się czujesz coraz gorzej - zaczynam mu tłumaczyć dlaczego nie mam zamiaru się zgodzić. W końcu podejmujemy decyzję, że jeżeli nie będzie lepiej to pojutrze jedziemy do szpitala. Logiczne jest to, że lepiej nie będzie ale chociaż udało mi się zdobyć troszkę czasu.

Pov Rye

- Pójdziemy na spacer? - pyta blondyn po dobrych trzech godzinach leżenia. - Nie jestem pewien czy powinniśmy - jego twarz smutnieje - Proszę - patrzy na mnie a ja wymiękam. - Ubieraj się - uśmiecha się i wstaję z łóżka. Robi to jednak powoli i ostrożnie. Mojego aniołka jest codziennie coraz mniej... Widzę, że strasznie go boli. On jednak nie zamierza rezygnować z niczego. To bardzo ryzykowne ale skoro tak postanowił to będę go wspierał.

Zmierzamy w kierunku lasu. Praktycznie nikt tu nie jeździ więc spokojnie możemy iść poboczem. W końcu dochodzimy do naszego ulubionego miejsca. Obok drogi jest niewielka polanka z trzech stron otoczona lasem. Przeskakujemy rów i już stoimy na zmrożonej trawie. Andy zaciąga się powietrzem, jednak niemal odrazu zaczyna kaszleć. Gdy już mu lepiej obchodzi całą polanę dookoła uważnie patrząc na szczegóły. Idę tuż obok niego trzymając go za rękę. Gdy docieramy do odcinka z drogą wyciągam z kieszeni scyzoryk. Podchodzę do drzewa i podaję blondynowi narzędzie. Przez chwilę nie wie co zrobić jednak po chwili wycina w drzewie literkę "A" oraz "+" i oddaje mi scyzoryk. Ja natomiast wycinam "R" i rysuję połowę serca. Kolejny raz ostre narzędzie ląduje z zmarzniętych rączkach Andy'iego. Ten kończy serce i drąży coś pod spodem.
Dopiero gdy kończy i oddaje mi srebrny przedmiot moim oczom ukazuje się napis "always together". Odbieram od niego scyzoryk i chowam spowrotem do kieszeni. - Zawsze. Obiecuję - mówię i przytulam go do siebie. Składam pocałunek na jego malinowych ustach i powolnym krokiem zmierzamy w stronę domu...

Witam i do zobaczenia niedługo❤️

Zdążyć przed końcem |Randy| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz