Pov Rye
Słowa Andy'iego bardzo mną wstrząsnęły. Dla niego najważniejsze są moje marzenia. Strasznie go kocham i jestem bardzo wdzięczny, że pomimo tych wszystkich przeciwności Bóg postanowił dać nam szansę. Nie mogę pogodzić się jednak z tym, że zostało mu tak mało czasu. Nie wiadomo nawet czy dożyje własnej osiemnastki. Cały czas modlę się aby lekarz się pomylił. Aby Andy wygrał i żył dłużej. Niestety nie wiadomo jak leczyć tą przypadłość. Nikt jeszcze nie wygrał tej walki...
Patrzę na śpiącego już blondyna. Łzy same napływają mi do oczu. Nie potrafię ich opanować. Po cichu wstaję z łóżka i podchodzę do okna. Uchylam je i siadam na parapet. Księżyc w pełni oświetla wszystko dookoła. Biały puch leży na ziemii. Święta już za sześć dni. Kompletnie o nich zapomniałem. W tym roku nie czuję tej magii jaką czułem w tamtym roku czy jeszcze poprzednim. Teraz czuję ekscytację i smutek w jednym. Pierwsze i ostatnie święta spędzone z tym kochanym blondynem.
Chłodne powietrze obija się o moje ciało. Siedzę tu już dobrą godzinę i myślę w co ja się wpakowałem. Obiecałem mu, że wyjadę i będę szczęśliwy. Jednak bez niego mój świat będzie smutny i szary. To on jest moim szczęściem. Bez niego to wszystko nie ma sensu. Podjąłem decyzję o wyjeździe ale nie do końca jeszcze wiem jak to wszystko wyjdzie.
Zamykam okno bo w pokoju zrobiło się naprawdę chłodno. Wycieram łzy, które po chwili znowu spływają po mojej twarzy. Patrzę w gwiazdy. Te małe światełka migają jakby chciały coś przekazać. Pomimo tego, że są oddalone od siebie o setki kilometrów i każda z nich jest samotna sprawiają złudzenie jakby były w grupie. Nigdy wcześniej patrząc w gwiazdy nie rozumiałem sensu życia. Teraz wiem, że trzeba się cieszyć każdą chwilą, bo nie wiadomo czy dożyjemy jutra. Strach przed przyszłością. To jedno z uczuć, które teraz mi towarzyszą...
Pov Andy
Obudziłem się w nocy. W łóżku nie było Ryana. Słyszę cichy szloch z okolicy okna. Kieruję mój wzrok w tamtą stronę i dostrzegam moją zgubę. Tylko... czy on płacze? Patrzy w niebo pełne małych gwiazd. Światło księżyca odbij się od jego łez, które lśnią niczym diamenciki. - Płaczesz? - pytam siadając. Otarł szybko łzy i się uśmiechną. Mam wrażenie, że to moja wina. - Wydawało ci się - zeskoczył z parapetu i usiadł obok mnie. Zapaliłem lampkę i dopiero wtedy tak naprawdę dostrzegłem jego zaczerwienione i opuchnięte oczy. Gdy spojrzał prosto w moje oczy poraz kolejny po jego policzkach spłynęły krople. - Kochanie... - zaczynam ale nie jest dane mi dokończyć bo ten przytula mnie z całej siły. Jego gorące łzy spływają mi po plecach. Oddech ma nierówny a serce bije bardzo szybko. Czuję każde uderzenie. Nie musi nic mówić. Rozumiem wszystko. Nie chcę aby przezemnie płakał. Ten widok strasznie boli. Dlaczego ja na to pozwoliłem. Mógłby być teraz szczęśliwy i śmiać się razem z przyjaciółmi. Dlaczego gdy życie zaczęło mi się układać zaraz musi się kończyć? Nie chodzi tu tylko o mnie ale też o Ryana. Jego szczęście jest także moim szczęściem, a każdy jego smutek odczuwam tak samo jak on..
Kołyszemy się powoli na boki. Minęło kilkanaście minut. Nie czuję już mokrych strumyczków na plecach co oznacza, że chyba już jest w porządku. W końcu odrywamy się od siebie. - Już dobrze? - pytam na co kiwa twierdząco głową. Po chwili jednak chowa twarz w dłoniach. - Kogo ja chcę oszukać? Nic nie jest dobrze - znowu płacze. - Powiedz wszystko co cię boli - Rye zgodził się. Słuchałem tego wszystkiego i sam zalałem się łzami. Dlaczego on też musi cierpieć przez moją chorobę?
Witam ❤️
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.
Dajcie znać jakie są wasze odczucia po przeczytaniu.
Dziękuję za przeczytanie 💕
Miłej nocy/dnia
Pa!
![](https://img.wattpad.com/cover/203707325-288-k720943.jpg)
CZYTASZ
Zdążyć przed końcem |Randy| Zakończone
FanficHistoria ta opowiada o młodym chłopaku, któremu pomimo młodego wieku zostało naprawdę mało czasu. Niecały rok na nacieszenie się życiem na ziemi. Z każdym kolejnym dniem traci chęci. Co się stanie gdy w życiu Andy'ego pojawi się tajemniczy Rye? Jak...