Pov Rye
Nie wierzę własnym oczom. Andy się obudził. Doktor mówi, że jest z nim wyjątkowo dobrze. Nadal wygląda niezbyt zdrowo, ale jest tutaj i uśmiecha się do mnie przez maskę tlenową. Mówię mu jak bardzo mi go brakowało i ci się działo gdy go nie było przy mnie. Po chwili blondyn zabiera rękę z mojego kolana i powoli sięga do maski tlenowej. Osuwa ją delikatnie w dół cały czas bacznie mi się przyglądając.
Myśli chwilkę po czym się odzywa. - Wiem - mówi, co trochę mnie dziwi i niepokoi. Czyżby Andy zaczął majaczyć? Robię pytającą minę na co się uśmiecha. Nie wiem co siedzi w jego główce ale bardzo chciałbym wiedzieć. Blondyn nasuwa na chwilkę maseczkę po czym znowu ją zdejmuje. - Dziękuję Rye - mówi słabym głosem. - Nie masz za co mi dziękować skarbie - mówię. - kocham cię - mówi Andy nasuwając spowrotem sprzęt - Ja ciebie też kochanie - wstaję z krzesła aby kolejny raz pocałować czoło mojego aniołka.
W tym momencie drzwi do sali otwierają się a w nich staje kobieta z lekarzem i... ochroną. Andyś patrzy na mnie z przerażeniem. Panikuję. Po co ochrona? O co chodzi? - To on jest wszystkiemu winien - krzyczy kobieta wskazując na mnie palcem. - Okłamał nas pan - mówi lekarz. Cudownie...
Ochroniarz podchodzi do mnie i odciąga mnie od blondyna. Kobieta podchodzi do łóżka, przy okazji mierząc mnie wzrokiem. - Skarbie tak się martwiłam - patrzę na ostro wkurzonego Andiego i wiem już, że zaraz nie będzie wesoło. Gdy jego matka łapie jego dłoń, ten wyrywa ją i zrywa z twarzy maskę. - Zostaw go! - krzyczy blondyn pokazując na ochroniarza i łapiąc oddech z przerażającym świstem. - Wyjdź stąd! - wrzeszczy na matkę. Po chwili dławi się powietrzem. Zaczyna kaszleć...
Ochroniarz wyrzuca mnie z sali. Prowadzi do wyjścia ze szpitala. Wyrywam się jednak to go tylko rozbawiło. Zostaję brutalnie wypchnięty przez drzwi. Jestem przerażony. Nie mam pojęcia co z Andym. Dlaczego jego matka tak mnie nie znosi? Co ona od niego chce? Nie interesowała się nim przez kilka tygodni a teraz nagle udaje kochającą mamusię? Chcę wrócić do środka jednak mężczyzna, który przed chwilą mnie z niego wyrzucił pilnuje drzwi.
Nagle ze środka wybiega Brooklyn. - Rye jak dobrze że jesteś! - sapie. - matka Andiego jest w szpitalu! - patrzę na niego z lekkim poddenerwowaniem - Jak myślisz geniuszu, dlaczego wyjebali mnie ze szpitala? - mówię a raczej krzyczę. Brzmi to złośliwej niż miało zabrzmieć, dlatego patrzę na jego zaszklone oczy i zaczynam: - Przepraszam. Nie miało to tak zabrzmieć. To wszystko przez jego matkę - mam jeszcze dodawać jak bardzo mi przykro przez to co powiedziałem gdy niespodziewanie zielonooki się we mnie wtulił. Drzwi szpitala otwierają się i wychodzi z niego nikt inny jak matka Andysia. Brook odrywa się odemnie. Kobieta patrzy na mnie z obrzydzeniem. Powiedziałbym coś ale nie mam ochoty się do niej odzywać.
Brooklyn streszcza mi przybycie matki mojego chłopaka po czym wspólnie próbujemy wymyślić plan dostania się do środka. Będzie ciężko zwłaszcza dla tego, że on również ma zakaz wchodzenia do środka...
Hej kochani❤️
Jest i rozdział.
Mam nadzieję, że wam się spodobał.
Dziękuję za przeczytanie 💕Następny pojawi się pojutrze.
Do zobaczenia!
CZYTASZ
Zdążyć przed końcem |Randy| Zakończone
FanficHistoria ta opowiada o młodym chłopaku, któremu pomimo młodego wieku zostało naprawdę mało czasu. Niecały rok na nacieszenie się życiem na ziemi. Z każdym kolejnym dniem traci chęci. Co się stanie gdy w życiu Andy'ego pojawi się tajemniczy Rye? Jak...