25

87 13 3
                                    

Pov Rye

-... i wtedy dowiedział się, że nie jesteś jego bratem. Oczywiście odrazu wyszło na jaw, że cię kryłem i wszystko wiedziałem. - mówi z przejęciem Brook. - Ale zabronił ci wchodzić do szpitala? - pytam choć odpowiedź jest raczej oczywista. - Mam kategoryczny zakaz zbliżania się do wnętrza tego oto budynku - odpowiada wskazując jedną ze ścian frontowych szpitala. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Odrazu wtajemniczyłem w niego Brooklyna.

Tak więc poszliśmy na tył budynku aby ochroniarz pomyślał że się zmyliśmy. Usiedliśmy na krawężniku. Wyciągnąłem z kieszeni mój telefon. Dawno go nie używałem. Odpaliłem ekran tym samym widząc zdjęcie Andiego. Ono dawało mi motywację. Pokazywało co, a raczej kto jest stawką tego ryzykownego planu. Brook siedział obok mnie milcząc i wpatrując się w krzywo położoną kostkę brukową. - Jesteś pewien że to wypali? - spytał a ja schowałem telefon do kieszeni. Jestem przyzwyczajony, że gdy z kimś rozmawiam nie trzymam na wierzchu telefonu. Oczywiście czasem mi się to nie udaje jednak staram się o tym pamiętać. - Nie mam pojęcia Brook. Ale musimy spróbować - odpowiadam patrząc na tę samą cegiełkę co blondyn.

Jeszcze kilka minut ustalamy szczegóły i dyskretnie wracamy na przód budynku. Ochroniarz już sobie poszedł. Całe szczęście. Brooklyn wchodzi do środka i udaje że właśnie spadł ze schodów. Oczywiście zlecieli się wszyscy lekarze. Schowałem się za rogiem. Gdy zabrali Brooklyna wszedłem do środka odrazu biegnąc pod salę 27. Z racji że Brook jest synem najbardziej szanowanego lekarza tego szpitala cały personel budynku ruszył na pomoc biednemu i poobijanemu blondynowi.

Upewniłem się, że nikt nie patrzy i wszedłem do środka. Widząc mnie Andy podniósł się do siadu. Uśmiechnąłem się co odrazu odwzajemnił. Nie miał już maski tlenowej. Wyglądał też dużo lepiej. Te dwie godziny zmieniły go. Widać jednak było nadal, że bardzo go boli. - Co ty tu robisz? - pyta z chrypką w głosie. Wygląda niewinnie jak dziecko. - Przyszedłem cię odwiedzić - mówię i siadam na krzesło. Blondyn patrzy na mnie ze zdziwieniem. - A lekarz i ochrona? - pyta nagle. - A czy oni muszą wiedzieć? - mówię. Udziela mu się mój chytry uśmieszek i po chwili wyglądamy jak typowi chuligani.

Tkwimy krótką chwilę w ciszy wymieniając się tymi uśmieszkami. Szybko jednak zaczęliśmy rozmowę tracąc tym samym poczucie czasu. Siedziałem już tutaj godzinę. Jeszcze żaden lekarz nie przyszedł. Chyba lepiej abym został niezauważony do końca. Prawda? - Gdzie mój telefon? - pyta Andy.

Nagle przypomniało mi się, że mam go w kieszeni bluzy. Podaję go blondynowi. Widząc to, że ekran jest pobity zrobił niezadowoloną minę. - W sumie czego się spodziewałem po tym upadku na chodnik - zaśmiał się i wziął go do rąk. - Spokojnie mój też wygląda jakby przejechał po nim samochód - pokazuję mu mojego super pobitego smartfona po czym chowam go do kieszeni. - Muszę już iść jeżeli chcemy się jeszcze zobaczyć podczas twojego pobytu tutaj - mówię podnosząc się z miejsca.

Mój skarb robi smutną minkę. - Zadzwonię wieczorem. Ok? - mówię na co przytakuje kiwnięciem głowy. Zbliżam się do jego ust po chwili łącząc je w krótkim ale namiętnym pocałunku.

Zostaję odprowadzony do drzwi wzrokiem jego pięknych niebieskich oczu. Wszystko jest już jak dawniej. Personel chodził po korytarzach. Zarzuciłem kaptur na głowę i ewakuowałem się do wyjścia. Przed szpitalem czekał już na mnie Brooklyn. Razem wróciliśmy od mojego domu cały czas opowiadając o tym, jaki ten plan był doskonały...

Hej kochani ❤️

W ostatniej chwili ale jest.

Podobało się?

Koniecznie dajcie znać!

Do zobaczenia niebawem!

Zdążyć przed końcem |Randy| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz