II

1.3K 48 1
                                    


    Gra sprawiała wrażenie wolnej i napiętej. Kilka razy musiałam powstrzymywać się od wrzasku gdy moje szanse na wygraną drastycznie malały. Jednak najgorzej było kiedy specjalnie dawał mi cienie szansy i oglądał jak z całych sił próbowałam wyrównać poprzeczkę. Przez cały czas uciskałam w sobie pożądanie. Nie było łatwo mi się zgiąć z myślą że nieprzyzwoicie przystojny mężczyzna okrąża mnie i wręcz pożera wzrokiem. O mało nie złamałam kija gdy usiadł na framudze stołu by położyć swój idealny tors i lewą rękę na zielonej wykładzinie. Od początku wiedziałam że ta gra będzie trudna, ale nie spodziewałam się, że pod tym względem. Nieznajomy facet przede mną był dobrym bilardzistą, ale mogę się założyć że to przez tą przyciągającą i rozpraszającą aurę, wygrywa większość gier. Oglądałam jak powoli okrąża stolik, delikatnie głaszcząc opuszkami palców ciemnobrązową framugę. Wręcz poczułam jego palce na swoich plecach. Momentalnie ugryzłam się w język by otrzeźwieć. Czarnooki pochylił się nad stołem i wbił ostatnią kolorową kule. Na stole pozostała jedynie czarna. Nawet nie wiem kiedy wstrzymałam oddech. Czułam jak koniuszki palców u ręki lekko drętwieją. Przez kark przelatuje mi zimny dreszcz a serce zaczyna niemiłosiernie przyspieszać. Pod takim kątem, trafienie w kule będzie trudne, a co dopiero trafienie do łuzy. W mojej głowie zaczynają pojawiać się nieprzyzwoite obrazy naszej dwójki w tutejszych toaletach. Jego męskości w moich ustach, albo jeszcze bardziej podniecającego, go w sobie. Oh Boże, nigdy Cię o nic nie prosiłam, ale spraw by teraz spudłował, gdyż nie będę umiała oprzeć się pokusie dotknięcia tego diabolicznie seksownego ciała. Sekundy wydawały mi się godzinami, świat tak jakby odrobinę zwolnił i jedynie lekkie ruchy tajemniczego mężczyzny przede mną utrzymały się w normalnym tempie. Nagle do piwnicy wparował Stiff strzelając w górę pistoletem. Natychmiast wszyscy zwrócili na niego uwagę.

- Psy przyjechały! Radzę wam się stąd wynosić !! - Zerknęłam szybko na Radoxa, wziął z krzesła kurtkę, spojrzał na mnie i pokiwał głową w górę, dając znak że na wszelki wypadek będzie mnie osłaniał. Puściłam mu niepewny uśmiech i podbiegłam do czarnookiego.

- Ulatniamy się!- Krzyknęłam próbując przebić hałas przestraszonych ludzi i ryków ze strony policji jak i tutejszych klientów. Na twarzy bruneta pojawił się mały arogancki, lekko leniwy uśmieszek. Uderzył lekko białą bile i ruszył za mną. Wspięłam się po schodach wiedząc że Radox idzie dokładnie za Czarnuchem. Nagle poczułam szturchnięcie o łokieć. Poirytowana odwróciłam się i spojrzałam oskarżająco na nieznajomego.

- Zerknij na stół. - Powiedział głośniej przybliżając się do mojego ucha. Szybko zerknęłam w kierunku stołu bilardowego. Kije leżały na podłodze, biała bila lekko drżała ale za to czarna, powoli, powoli toczyła się do górnego lewego rogu. Zacisnęłam dłonie w pięści modląc się by zatrzymała się tuż przed dołkiem. Toczyła się zbyt powoli by wpaść! Dzieliło ją kilka milimetrów od czarnego dołu. Nie, nie ! Zatrzymała się tuż przy dołku. Wypuściłam szybko powietrze z płuc. - Bom - Dodał szeptem i jakby na rozkaz, kula wpadła do dziury. Zszokowana wynikiem, stanęłam jak wryta i wpatrywałam się w stół nieobecnym wzrokiem. Niemożliwe...przegrałam? Poczułam jak zwycięzca odwraca mnie do wyjścia i popycha lekko. Oprzytomniałam i szybko wydostałam się z piwnicy. Policja wdarła się na tyle daleko by móc dosięgnąć nas bronią palną. Zakryłam głowę rękoma gdy szyba koło mnie roztrzaskała się od strzału.

- KURWA O MAŁY WŁOS ! - Krzyknęłam spoglądając za siebie na Radoxa. Wyciągnął ze spodni pistolet. Uśmiechnęłam się wiedząc że jest doświadczonym strzelcem. Czarnowłosy chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Biegliśmy do tylnego wyjścia. Nagle skręcił w stronę nieczynnych toalet. - Kretynie, wyjście jest po prawej! - Krzyknęłam jednak nie dostałam odpowiedzi. Czyżby chciał mnie teraz przelecieć!? Czy on zwariował do końca!? Gliny aresztują każdego kogo zdołają pojmać, a ja nie mam zamiaru siedzieć ! Szarpnęłam ręką z zamiarem wyszarpania się, ale jego uścisk stał się mocniejszy i bardziej stanowczy. - Gdzie ty fiucie biegniesz!! - Krzyknęłam gdy skręciliśmy do jakiejś małej szczeliny. Wcisnął mnie do ciemnego zaułka po chwili sam szybko i zwinnie wślizgnął się naprzeciwko mnie. Było tu tak ciasno że całym ciałem do niego przywierałam. Wkurwiona do granic możliwości otwarłam usta by wydrzeć mu prosto w twarz że zostaniemy razem aresztowani, jednak on przysłonił mi usta dłonią i cicho syknął.

Syn Lucyfera *Nowa wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz