XVII

746 34 0
                                    


   Proszę tylko nie to! Wszystko ale nie to! Nienawidzę tego. Rozrywa mnie od środka i sprawia, że mam ochotę zakopać się w ziemi i nie wstawać. Kac, najgorszy towarzysz człowieka. Kac, bezwzględny morderca! Dupek obudził mnie z podwojoną siłą! Otwarłam lekko oczy. Do salonu zaczęły wpadać promienie porannego słońca. Gdyby nie ten cholerny kac to byłby mój jeden z niewielu idealnych poranków. Ciągle leżałam w fotelu, tyle że przykryta kocem. Uniosłam się trochę i pożałowałam tej decyzji. Kręgosłup bolał mnie od niewygodnej pozy, w której zasnęłam. Już nigdy, przenigdy nie kładę się w fotelu kiedy wiem że natychmiastowo usnę. Mogłam jednak na kanapie. Powoli wstałam, stękając i jęcząc. Kręciło mi się w głowie i miałam ochotę zwymiotować ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Nikogo nie dostrzegam ani nie słyszę. Może Lucyfer śpi w sypialni? Albo wyszedł. Och czy to ważne? Najważniejsza rzecz jaką powinnam w tej chwili zrobić to znaleźć tabletki i wodę, dużo wody! Wolnym krokiem ruszyłam do kuchni i gdy miałam już przejść przez barek stanęłam w miejscu słysząc skrzypienie otwierających się drzwi kilka metrów ode mnie. Skierowałam wzrok na wejściowe drzwi przez, które po chwili wszedł mężczyzna w czarnej bluzie i kapturze na głowie, przez co nie widziałam jego twarzy. Przeszły mnie lekkie dreszcze kiedy stanął w progu i najwidoczniej wpatrywał się we mnie. Wysoki, doskonale zbudowany, wyglądał jak zamaskowany bóg. Zwężyłam oczy i zacisnęłam pięści. To nie był Lucyfer, bo od niego jedzie siarką. A on pachnie....o kurwa. Mężczyzna powoli zamknął drzwi i zaczął się do mnie zbliżać. Nie spieszył się, szedł wolno z gracją kota przez co miękły mi kolana. Jego słodki zapach odurzał mnie powodując gęsią skórkę na całym ciele. Stanął naprzeciwko mnie jednak cień w dalszym ciągu zasłaniał mu oczy. Uśmiecha się, lekko ale chytrze.

- Jaka miła niespodzianka. - Jego zadowolony pomruk wręcz głaskał moje uszy. W środku skręcałam się, pragnąc jego dotyku ale pozostałam bierna. Poczułam jak jego ogromna dłoń przesuwa się wzdłuż skórzanej kurtki, bez pośpiechu zdejmując ją z moich ramion a następnie z rąk. Golf, który na sobie mam jest cienki i odrobinę przezroczysty. Jego palce zaczęły wędrować z szyi na mój policzek powodując gorącą falę rozlewającą się w dół ciała. I wszystko wyglądałoby jak z bajki gdyby nagle kac nie dał o sobie znać i nie potraktował mnie kolejną dawką bólu. Boleśnie zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby sycząc. Kuźwa, ile ja wczoraj wypiłam!?

- Daj mi tabletki i wodę, już! - To był czysty rozkaz. Wątpię, że się mnie posłucha ale już tak mam kiedy atakuje mnie Kac. Rozkazuję wszystkiemu co się rusza. Zaczęłam masować głowę dłonią gdy nagle na blacie baru wylądowała duża szklanka z wodą i jedna niebieska tabletka. Zerknęłam w górę i dostrzegłam jego czarne oczy. Zdjął kaptur przez co światło ocierało się o jego czarne włosy, które nabierały dziwnie brązowej barwy z tyłu głowy. Wyglądał bosko mimo, że jest Synem Lucyfera, wyglądał bosko. Obdarowałam go lekkim uśmieszkiem biorąc szklankę z wodą i tabletkę. Wypiłam wszystko do dna, odstawiłam i oparłam się łokciami o blat. Poczułam szarpnięcie i zaskoczona otwarłam szeroko oczy. Lukas wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu na sofę. Delikatnie ułożył na materacu i przykucnął tuż przed moimi kolanami. Zrównałam z nim spojrzenie, nie wiem jak mam się zachować. Troska i złość walczyły w jego oczach i wcale nie miały zamiaru przestać.

- Połóż się i odpoczywaj. - Powiedział szybko. Wstał i zaczął rozbierać buty wraz z bluzą. Wywróciłam oczami.

- To tylko kac, nie choroba, zaraz mi minie. - Wyjęczałam niezadowolona. Wstałam z kanapy ale szybko zostałam zatrzymana i rzucona z powrotem na miękki materac. Ręce Lukasa wbiły się w oparcie tuż przy mojej głowie a jego wkurzona twarz pojawiła się tuż przy mojej. Zagryzłam wargę.

- Masz tu leżeć dopóki do końca ci nie przejdzie. - Warknął. On, na mnie warknął? O nie! Zmrużyłam oczy i z całej siły odepchnęłam go w tył. Stanęłam na równe nogi i pomimo zawrotów i bólu głowy, dałam radę ustać.

- Jeżeli myślisz że będę się ciebie słuchała to jesteś kurwa mać w błędzie! Będę robić to co mi się zachce a tobie chuj do tego! - Krzyknęłam i wręcz wybiegłam z mieszkania, zabierając po drodze buty. Szybko zeszłam po schodach trzymając się poręczy by nie upaść.

- Klara, wracaj! - Wrzasnął Lukas.

- Chuj ci w dupę, nie mam zamiaru! - Odpowiedziałam i wyszłam na ulicę. Nagle dotarł do mnie pisk opon i głośny klakson samochodu. Ostatnie co słyszałam to głuche zderzenie i potężny świst, nie przypominający ślizgu opon ani nic co jest mi znane.

Otwarłam lekko oczy pewna że zobaczę sufit karetki albo szpitala. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, przed oczami miałam wyciągniętą przede mną potężną rękę i rozgruchotane na pół auto ze zmasakrowanym ciałem w środku. Poczułam ogromne mdłości i gdybym miała co zwrócić dawno bym to zrobiła. Poczułam jak czyjeś palce ściskają mocniej moje ramię, przyciskając do swojego ogromnego ciała. Spojrzałam w górę by po chwili wystraszyć się widząc nieznaną mi twarz. To nie był Lukas. Mężczyzna o krótkich jasnych orzechowych włosach. Natychmiast zapaliła mi się lampka nad głową. To ten playboy! Na jego nieskazitelnie pięknej twarzy pojawił się lekki, pewny siebie uśmieszek. Spojrzał na mnie swoimi ciemnobrązowymi oczami, przeszedł mnie dziwny dreszcz. Dreszcz lekkiego wstrętu.

- Kurwa nie ma mnie chwilę i już wszystko rozpierdalacie!! - Doszedł nas poranny aczkolwiek rozwścieczony głos Lucyfera. Oprzytomniałam i odepchnęłam playboya, spoglądając na otoczenie koło nas. Dookoła porozwalane szczątki samochodu a przed nami martwa już kobieta. Przełknęłam ślinę przez ogromną kulę w gardle. Nie wiem czy mam się bać, panikować czy pozostać spokojna i nic się nie odzywać.

- Powinnaś posłuchać się Lukasa śliczna, dobrze że byłem w pobliżu. - Powiedział uwodzicielsko orzechowo włosy obracając głowę by zbajerować mnie seksownym spojrzeniem. Zmarszczyłam brwi i pokazałam lekki wstręt co go zaskoczyło.

- Ja pierdolę weźcie go ode mnie!! - Krzyknęłam a w moim głosie dało wyczuć się wściekłość. Mam dosyć. Za dużo facetów! Dopiero co słońce wstało a mnie już nawiedzają kolejne chore sytuacje! Wbiegam z powrotem na schody gdy nagle do głowy znów wdarła mi się kolejna fala bólu. Potykam się o stopień ale przed upadkiem ratuje mnie potężne ramię. Lukas przerzucił mnie przez ramię i mocno ścisnął moje nogi.

- Nie mam na ciebie nerwów Aniele. Hakael sprzątaj to ścierwo! - Wywarczał mijając Lucyfera. Zaś ten patrzył na mnie zaskoczony i rozbawiony. Następnie spojrzał na Hakaela i zaśmiał się głośno kiwając ironicznie palcem.

- Na moją pomoc nie licz! Haha!!- Powiedział śmiejąc się radośnie. Uśmiech diabolicznego playboya, wściekłość Lukasa i rozbawiony śmiech Lucyfera. Co za chory poranek!

Syn Lucyfera *Nowa wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz