XXX

750 32 0
                                    


   Siedzę w ogromnym fotelu, owinięta grubym kocem i siorbiąc gorące kakao. Oglądając jak za ogromnymi oknami mojego nowego mieszkania, śnieg powoli pokrywa pogrążone we śnie miasto. Lubię zimę, niskie temperatury i lśniący biały śnieg. Nawet jeżeli nie uprawiam żadnego zimowego sportu, ta pora roku najbardziej mi odpowiada. Jest zimna i szorstka jednocześnie będąc także piękna i zabójcza. Idealna pora roku na relaks i przemyślenia. Na poukładanie sobie myśli które świrują w mojej głowie już od paru dobrych dni. Nie potrafiłam skupić się na prostych czynnościach jak gotowanie, sprzątanie czy choćby najprostsza rzecz jak hazard. Nie przespałam ani jednej całej nocy i powoli czuje skutki niosące za sobą nieprzespane godziny. Z jednej strony potrafię zrozumieć Stiffa że nie chciał ujawnić przede mną swojej prawdziwej tożsamości z drugiej jednak czuje się zraniona ponieważ ten leniwy debil był jednym z niewielu ludzi którym bezgranicznie ufałam. A co do Lukasa, zachował się wtedy jak zazdrosny dupek ale.... dlaczego mnie to nie dziwi. Od zawsze miał dziwne poczucie humoru. Które właściwie czasami bardzo mi się podobało. Westchnęłam strzepując z siebie nieprzyjemne ciarki. Wydaje mi się że moja samotność nie potrwa długo.

- Do twarzy ci w rozczochranych włosach.

Przestraszona podskoczyłam na fotelu rozlewając gorące kakao na podłogę. Odwróciłam się jak najszybciej potrafiłam i jak ogromne zaskoczenie we mnie wstąpiło kiedy dostrzegłam znaną mi twarz szóstego szatana. Hakael opiera się o ścianę na drugim krańcu pokoju, ubrany w biały t-shirt, potargane dżinsy i starą ale pasującą do niego karmelową kurtkę z białą bawełną zamiast kołnierzu. Cień przysłaniał go do pasa przez co wyglądał tajemniczo i intrygująco ale jego przyjacielska aura i mały, chłopięcy uśmieszek playboya pozbawiał mnie brudnych myśli. Wypuściłam głośno powietrze siadając z powrotem na dupie.

- Zrób mi Kakao z bitą śmietaną. - Powiedziałam spokojnie. Z zamkniętymi oczami słuchałam jak jego kroki powoli stawały się głośniejsze. Stanął koło mnie i podniósł kubek który przed chwilą opuściłam. Uśmiechnęłam się gdy poczułam na sobie jego wzrok. - Dużo bitej śmietany. - Dodałam otwierając lekko prawe oko. Uśmiechał się szeroko, a w jego ciemno złotych oczach tańczyła radość i ulga.

- Upiekłaś sobie większą pieczeń niżeli jesteś w stanie wchłonąć, o wiele za dużą jak dla ciebie. - Powiedział Hakael podchodząc do małej i przestronnej kuchni. Westchnęłam leniwie nie zwracając uwagi na komentarz Diabła. - Nie dość że okradłaś najniebezpieczniejszego faceta który kiedykolwiek chodził po tej ziemi to jeszcze postrzeliłeś mu rękę. - Dodał z podziwem oraz kpiną w głosie.

- Oj tam, to Syn Lucyfera, pewnie zagoiło mu się w przeciągu kilku minut. - Odpowiedziałam leniwie. Po chwili poczułam piękny aromat zalewanego ciepłym mlekiem kakaa. Uśmiechnęłam się pod nosem kiedy Hakael wyciągał z lodówki bitą śmietanę.

- Całkiem prawdopodobne ale sam fakt że go postrzeliła wszystkich zaskoczył. Widziałaś kiedykolwiek postrzelonego Lukasa bo ja nawet siniaków u niego nie widuje. - Uniosłam wysoko brwi przypominając sobie strzelaninę na autostradzie gdzie to Lukas powinien zostać postrzelony ale naboje po prostu się od niego odbiły. Wychylając się zza oparcia fotela zerknęłam na Hakaela zaskoczonymi oczyma. On obdarował mnie krótkim spojrzeniem złotych oczu które przy ciemno pomarańczowym świetle ulicznych lamp, świeciły jak świetliki. Kiwnął głową w stronę kubka który trzymał w ręku. Pokiwałam głową i oglądałam jak podchodzi do mnie swoim diabolicznie seksownym krokiem. Wyciągnęłam ręce spod koca i ostrożnie przyjęłam pełny gorącej czekolady kubek.

- Dzięki. - Powiedziałam śliniąc się pomimo, że piłam ten napój kilka chwil temu.

- Spoko.

- Nie zwróciłam na to wtedy uwagi. - Powiedziałam siorbając gorąca czekoladę. Jest przepyszna. - Czy wszystkie istoty pochodzące z Piekła potrafią dobrze gotować? - Spytałam by zboczyć trochę z tematu. Usłyszałam prychnięcie pod nosem.

- Nie, kobiety są beznadziejne. - Odpowiedział uśmiechając się szeroko. Prychnęłam pod nosem.

- Tylko te, które zamiast w kuchni spędziły czas na ciekawszych czynnościach. - Dodałam uśmiechając się flirciarsko. Orzechowo włosy podniósł wysoko brwi. - No co, albo ktoś stał przy garach albo sypiał w łóżku.- Śmiech Hakaela sprawił że nie tylko mój żołądek radował się ciepłym napojem ale i serce zalewało ciepłe uczucie zaufania. Po kilku sekundach kiedy to Hakael umilknął, otuliła nas cisza, która ku mojemu zaskoczeniu nie jest ani trochę krępująca. Diabeł wygodnie usadowił się na drewnianym krześle oglądając razem ze mną jak śnieg powoli opada na ulice Pittsburgha. Przez głowę przelatywały mi obrazy sprzed kilku dni. Faktem jest, że faktycznie udało mi się postrzelić Syna Lucyfera co przysparzało wiele pytań których nie potrafiłam sensownie wyjaśnić. Może osłabł na mocy? Albo specjalnie dał się postrzelić....co nie miało żadnego sensu. Westchnęłam przeciągle zerkając na wpatrującego się w dal Hakaela. Zerknął na mnie by po chwili znowu obdarować mnie swoim lekko ciepłym uśmieszkiem.

- Nie umiem tego wytłumaczyć, nie znam się. - Odpowiedziałam machając ręką jakbym chciała w ten sposób pozbyć się natarczywych pytań z głowy. - Co ty tutaj w ogóle robisz? - Dodałam popijając kakao. Dostrzegłam że Hakael zawsze pojawiał się kiedy potrzebowałam pomocy ale byłam zbyt uparta by po nią sięgnąć. Demon wzruszył ramionami.

- Mnie się nudzi a ty potrzebujesz pogawędki z kimś kto nie chce wciskać swoich czterech liter w twoje życie. - Odpowiedział bez namysłu. Uśmiechnęłam się pod nosem pytając się czy Demony nie powinny opętywać ludzi i niszczyć im życia. Jestem jakimś dziwadłem. Szósty szatan zrobił mi kakao z bitą śmietaną i klapnął sobie na drewnianym krzesełku tylko po to by ze mną pogawędzić. Wątpię że jakikolwiek żywy człowiek może się czymś takim pochwalić. Prychnęłam pod nosem przenosząc wzrok na białe ulice. Serce stanęło mi w piersi kiedy dostrzegłam mężczyznę o tak mrocznej, tajemniczej i pociągającej aurze że samo powietrze stawało się przy nim gęstsze i ciemniejsze. Co tutaj robi Lukas!? Zdezorientowana szybko spojrzałam na Hakaela jednak zastałam po nim jedynie puste krzesło. Gdzie on do cholery zwiał!? Wróciłam oczami do czarnego jednak po nim także nie zostało żadnego śladu. Nawet śladów butów na śniegu nie było.

- Dobry wieczór Aniele. - Cichy głos przepełniony tajemniczością pieścił moje prawe ucho. Czując delikatny oddech na szyi, uświadomiłam sobie że znajduje się w klatce z tygrysem.

Syn Lucyfera *Nowa wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz