XXIII

636 23 0
                                    


   Zaskoczona uśmiechnęłam się od ucha do ucha jednak mój entuzjazm szybko znikł kiedy zorientowałam się, że Stiff także stoi jak słup, oszołomiony widokiem mojego towarzysza. - Stiff? - Spytałam niepewnie. Chwile pełne napięcia mijały, muzyka i krzyki ludzi jakby ucichły. Zdezorientowana pochyliłam się nad blatem i lekko spoliczkowałam szatyna. Dopiero po tym spojrzał na mnie, a jego spokojna i znudzona maska wróciła na miejsce.

- Klara, co za miła niespodzianka. - Powiedział głosem, który ostrzegał mnie, że lekko się denerwuje. Zmarszczyłam brwi kiedy to on podawał komuś zrobionego drinka.

- Masz rację. Nie spodziewałam się spotkać cię tutaj. - Odpowiedziałam niepewnie. Ostatnim miejscem w którym mogłam go trafić był właśnie taki lokal. Na granicy miasta. Jego oczy skakały co chwila po pomieszczeniu, nie potrafiąc skupić się na mojej osobie. - Wypadałoby przedstawić ci mojego towarzysza. - Zaczęłam lekko poirytowana jego nienaturalnym zachowaniem. Zerknął na mnie podnosząc brew do góry. Uśmiechnęłam się lekko, odwracając głowę do tyłu by spojrzeć na Hakaela. - To mój kumpel Hakael, Hakael to ....- Przerwałam w pół zdania kiedy nie dostrzegłam brązowowłosego za mną. Zaskoczona zaczęłam rozglądać się po lokalu. - Hakael!? - Krzyknęłam zdezorientowana.

- Najwidoczniej miał cię dość. - Sarkastyczny komentarz przykuł moją uwagę. Odwróciłam się z powrotem do Stiffa spoglądając na niego zażenowana całą sprawą. Gdzie do cholery wywiało Hakaela? Chyba mnie tutaj nie zostawił!? I czemu Stiff spiął się widząc go za moimi plecami. Znają się już. Może mieli jakieś potyczki albo niezakończone zakłady. Muszę wygrzebać trochę informacji z szatyna.

- Najprawdopodobniej porwała go jakaś panna. - Odpowiedziałam lekko poirytowana. Stuknęłam paznokciem o blat dając barmanowi znak by przyrządził mi to co zawsze. A że zna mnie lepiej od kogokolwiek innego, od razu wiedział co mi podać. - Co ty w ogóle tutaj robisz? - Spytałam kiedy dostałam do ręki szklankę z Whisky i kostkami lodu. Przybiłam z nim zdrówko i upiłam łyk.

- Pilnuje byś nie ograła całego miasta. - Odpowiedział uśmiechając się leniwie. Prychnęłam pod nosem. Stiff należy do tych mężczyzn, którzy wzrokiem zaciągają kobiety do łóżka a słowami doprowadzają je do orgazmu. Dlatego też takie tutaj kolejki, pełne spragnionych jego uwagi kobiet.

- Co łączy cię z Hakaelem? - Spytałam nagle, spychając gwałtownie temat naszej rozmowy na inne tory. Ciemnobrązowe oczy Stiffa pociemniały i stały się bardziej czujne. Pomimo swojej doskonałej, leniwo spokojnej maski na twarzy, potrafię mistrzowsko rozróżniać jego nastroje.

- Czemu spędzasz z nim czas? - Zmrużyłam oczy. Pytanie na pytanie? Kochany, doskonale wiesz jak dobra jestem w tą gierkę.

- Dlaczego mnie o to pytasz? Nie lubisz go? A może nie przepadacie za sobą? - Wyrzuciłam te słowa jak z armaty nie dając mu szansy na przerwanie mi zdania. Jego oczy zwęziły się co oznaczało, że natrafiłam na temat o którym nie chce rozmawiać. I jak to Stiff, wziął kolejną szklankę i zaczął przyrządzać kolejnego drinka nawet na niego nie spoglądając. Obserwował mnie znudzonym jednak czujnych wzrokiem, stojąc tak i trzymając swoją piękną mordkę na kluczyk. Prychnęłam pod nosem. Wiem, że nie dam rady zmusić go do gadania kiedy jest w swoim najlepszym stanie. Dlatego sięgam po plan B. Wstaje ze stołka uśmiechając się wścibsko. - W takim razie zapytam się Hakaela. - Powiedziałam po czym odwróciłam się i przeciskając się przez grupki ludzi wyszłam na parkiet taneczny. Ludzie śmierdzieli tutaj jak świnie w stodole i jedynie przy dużej ilości alkoholu dobrze się tu bawiłeś. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu jednak lokowanych włosów diabełka nie znalazłam. Gdzieś odfrunął, co?

- Klara czekaj. - Doszedł mnie przejęty głos Stiffa. W duchu przybiłam ze sobą piątkę. Stiff za bardzo mnie kocha by puścić mnie z kimś komu on nie ufa ale z drugiej strony nie ma problemu z zostawieniem mnie na pustkowiu o 3 w nocy tylko dlatego, że przez całą drogę go irytowałam. Z małym uśmieszkiem zwycięzcy obróciłam się do szatyna.

- Tak? - W ostatniej sekundzie dostrzegłam jak przewraca oczami. Stiff chwycił moją rękę i zaczął prowadzić ku drzwiom na drugim końcu sali. Dopiero gdy znaleźliśmy się na zimnym, białym holu, puścił mnie i oparł się o drzwi za sobą. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i masując sobie skronie palcami głęboko westchnął. On naprawdę nie chciał mi nic wyjaśnić.

- Słuchaj, Hakael to mężczyzna od którego każda kobieta powinna trzymać się z dala. Jego gierki są od samego początku tak okropnie sprytne, że zmuszą cię do myślenia iż to ty masz nad nim kontrolę...a później....czeka cię jedynie piekło. - Powiedział poważnie, mówiąc coraz ciszej. W jego oczach widziałam jak troska bije się z obojętnością. Wzięłam głęboki wdech i po chwili uśmiechnęłam się lekko ale szczerze. Przytuliłam się do Stiffa wtulając twarz w jego klatkę piersiową. Jego ręce bez zawahania mnie objęły.

- Dziękuję, że się o mnie troszczysz ale nie jestem już tą siedemnastoletnią głupią smarkulą, która nie potrafiła nie wpakować się w kłopoty. - Powiedziałam miło. Naprawdę doceniam to że Stiff wciąż stara się na mnie uważać. Jednak musi on w końcu zrozumieć, że daję sobie z mężczyznami radę. Dajmy choćby takiego szóstego szatana. Mam go zawiniętego o mały palec. Cofnęłam się krok by spojrzeć szatynowi w twarz. - Poza tym, wydaje mi się, że wiem trochę więcej na temat Hakaela niżeli ty. - Dodałam z nutką pewności i kpiny w głosie. Perfekcyjne brwi Stiffa uniosły się wysoko do góry. Cofnął głowę tak by dokładnie mi się przyjrzeć i z chytrym uśmieszkiem odpowiedział.

- Oj Corson w tej kwestii bardzo się mylisz.

Syn Lucyfera *Nowa wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz