XII

884 31 1
                                    


   Czarnowłosa kobieta krytykowała mnie zielonymi oczami. Uśmieszek nie znikał mi z twarzy. Właściwie takie pełne napięcia sytuacje bardzo mnie bawią. Nie potrafię się nie uśmiać kiedy ktoś próbuję pokazać swoją wyższość na moim terenie i kiepsko mu to wychodzi.

- Pozory mogą mylić. - Jej głos był aksamitny i zarazem jadowity. Zaśmiałam się. Nie zrywając kontaktu wzrokowego opadłam na kanapę i uniosłam rękę w geście obronnym kiwając palcem w wszystkie strony.

- Wiem to lepiej od ciebie, naprawdę, dajmy takiego Stiffa. - Pokazałam na niego czarnym paznokciem. - Wygląda na rasowego wyrywacza i szalonego barmana, w rzeczywistości posiada kamienną twarz i bardzo wytrzymałe nerwy, a i jest gejem, nie zgadłabyś, co ? Ja też nie. - Upiłam łyk piwa powracając do kiwania palcem. - Jednak po twoim stylu i dziwkarskim kroku można szybko wywnioskować czym jest twoja ulubiona czynność. - Dodałam podnosząc wyżej kącik ust. Dostrzegłam jak powoli wzrasta w niej wściekłość jednak wciąż udaje niewzruszoną. Poczułam jak ból głowy znowu się pojawia atakując podwójną siłą. Cholera muszę w końcu coś wziąć na ten posrany ból bo nie daje mi spokoju. Zignorowałam go i wstałam szybko kiedy zielonooka cofnęła się krok w tył urywając nasz kontakt wzrokowy z małym zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Podeszłam do blatu kuchennego i sięgnęłam do górnej szafki po tabletki.

- Mówiłam chłopakom by swoje potrzeby załatwiali gdzie indziej, ale weź tu utrzymaj takich bachorów na smyczy- Powiedziałam z lekko żartobliwym akcentem puszczając oczko do facetów za mną. Radox i Matt zaśmiali się cicho. Kobieta zaczęła do mnie podchodzić. Oparła się o metalową kolumnę kilka metrów przede mną.

- Szkoda że mnie tak nie lubisz, a ja chciałam być łaskawa i pomóc ci w odnalezieniu Marka Soltana. - Zakrztusiłam się wodą, którą właśnie popijałam tabletkę przeciwbólową. Spojrzałam na nią zdziwiona i trochę zdezorientowana. - No ale jeżeli jednak nie zależy ci na jego śmierci to cóż, ktoś inny pewnie skorzysta z moich informacji. - Uśmiechnęła się lekko i odwróciła na wysokich, czerwonych szpilkach.

- Mów. - Powiedziałam spokojnie jednak w głębi siebie karciłam się za to jedno słowo. Przecież sama potrafię wyśledzić tego kretyna. Zielonooka zatrzymała się w pół kroku i zerknęła na mnie przez ramię. - Chcesz w zamian batonika czy kasę?- Schyliłam się do dolnej szafki i wyciągnęłam batonika, rzuciłam jej jednego. Była zaskoczona moim postępowaniem, podeszłam do niej i podarowałam kilka banknotów. - Twój wybór. - Dodałam podchodząc do Forda Raptora i siadając mu na maskę przeleciałam wszystkich wzrokiem. Byli zaskoczeni, czujni jak i lekko zmartwieni. - A więc popisz się przede mną. - Chrząknęłam. - Przed nami. - Poprawiłam się i ugryzłam karmelowy batonik. Najwidoczniej informatorka miała trochę poczucia humoru i dystansu do własnej osoby. Stanęła pomiędzy chłopakami a ogromnym samochodem, na którym siedzę.

- Mark Soltan chcę twojej śmierci za poniżanie jego doskonałej osoby i za zrujnowanie zawodowej kariery biznesmena. - Zaczęła.

- Tak, to wiem. - Odpowiedziałam szybko przerywając jej. Zmarszczyła brwi w geście poirytowania. Lubię przerywać ludziom pomimo, że sama nienawidzę gdy ktoś mi przerywa.

- Wiesz też to że jego ludzie pomylili zlecenie i zabili twoją przyjaciółeczkę. - Migiem chwyciłam coś metalowego do ręki i rzuciłam w jej stronę. Szybko się cofnęła by pręt nie uderzył w jej twarz. Skatowałam ją spojrzeniem mówiącym by uważała na słowa. Oblizała nerwowo wargi i uśmiechnęła się lekko. - Chcesz go zabić, ale to nie jest takie proste, ciągle chodzi ze swoją ścisłą ochroną. Jego apartamenty są chronione najlepszymi zabezpieczeniami, a sam on uważa na siebie bardziej niż na cokolwiek innego. - Przygryzłam wargę. Kurwa miała rację, gruba ryba z niego i wcale nie łatwa do złowienia. Podeszła do mnie wolnym krokiem, uwodząc chłopaków przede mną. - Ale u każdego zdarzają się chwilę słabości. - Zaczęła miziać leciutko moje kolano, końcem spiczastego paznokcia. Nic nie poczułam. Zmrużyłam oczy. - Nawet ci naj, najlepsi mają swoje słabe punkty. - Wymruczała opierając się cyckami o moje kolana. Nagle przed oczami zapanowała ciemność. Migoczące światełko oślepiało moje oczy, a ból rozrywał czaszkę. Stuknęłam się lekko w głowę i otworzyłam powoli oczy by spojrzeć jak przejęty Radox wstaję z krzesła a Stiff już do mnie podchodzi.

Syn Lucyfera *Nowa wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz