Otwieram leniwie oczy czując, że moje ciało już dość wypoczęło. Nie czuję nikogo koło, pod czy nad. Żaden wzrok nie wywierca we mnie dziury. Nic nie doprowadza mnie do szewskiej pasji, nie słyszę wkurwiających komentarzy. Uśmiecham się leniwie. Cisza, całkowita cisza. Już nie pamiętam kiedy obudziłam się w tak spokojny dzień, o ile jeszcze na niebie świeci słońce. Leniwie przeciągnęłam się, zajmując całe łóżko. Czując wręcz przyjemne rozciągające się mięśnie, jęknęłam i długo ziewnęłam. Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Ciemne zasłony ledwo przepuszczały ostatnie słoneczne promienie. Wnętrze dominowały ciemnobrązowe kolory. Nie było tu nowocześnie ani jakoś niesamowicie pięknie. Zwykły zaśmiecony stertami ciuchów i przeróżnych rzeczy pokój, a jednak wydawał się przytulny. Ziewając wstałam na nogi i zaczęłam rozciągać niedociągnięte części ciała. Jeszcze czułam resztki orgazmu, nie do opisania, który zafundował mi Lukas dzisiejszego ranka. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu swoich ciuchów ale nadaremno. Przewróciłam oczami i zaczęłam szukać nie cuchnących, w miarę dopasowanych do mojego ciała, męskich ubrań. Po kilku minutach zdecydowałam się na luźne szare dresy i przydużą czarną koszulkę, która należała do Lukasa ponieważ pachniała jego słodko; waniliowo karmelowym zapachem. To dziwne, Lucyfer śmierdzi siarką, a jego syn słodkościami. Paranoja.
Wyszłam z pokoju i momentalnie uderzyła mnie mocna woń tytoniu i alkoholu. Słyszałam żartobliwe śmiechy i bardzo szybką i głośną wymianę zdań. Wyszłam zza ściany. Lucyfer i orzechowo włosy zwany Hakael, siedzieli na krzesełkach barowych, popijając kolorowe drinki. Koło nich na blacie baru stało kilka opróżnionych butelek i paczki po papierosach. Gdy mnie dostrzegli, uśmiechnęli się szeroko machając rękoma bym podeszła bliżej.
- I jak tam nocka z wkurzonym debilem? - Spytał Lucyfer szczerząc się jak zboczony przyjaciel. Dobrze wiedział jak minęła. Pewnie wszystko słyszeli albo nawet podglądali. Przewróciłam oczami i weszłam za barek biorąc do rąk małą szklankę i nalewając do niej whisky. Upiłam łyk podpierając się łokciami o blat przede mną.
- Wydaję mi się, że twój syn jest jeszcze gorszy od ciebie. - Odpowiedziałam poirytowana. Dostrzegłam rozbawienie w oczach Hakaela.
- Uczeń prześcignął mistrza? - Spytał kierując powoli rozbawiony wzrok na zaskoczonego Lucyfera. Czarnowłosy przytknął szklankę do ust i kiwnął lekko głową na znak niewiedzy. Upił łyk i odstawił napój.
- Możliwe, ale skąd wiesz jaki ja jestem? - Kolejne pytanie tym razem skierowane w moją stronę z lekkim zadowoleniem i erotyką w głosie. Zatrzymałam powietrze w płucach gdy jego czarne oczy badały moją reakcje i próbowały wyciągnąć jakie brudne myśli wirują teraz w mojej głowie. Nie mam ochoty wyobrażać sobie jak pieprzy się Lucyfer....pewnie mogliby nakręcić z tego erotyczny horror. Tak przynajmniej podejrzewam.
- Jaki ojciec taki syn. - Odpowiedziałam szybko pierwszą lepszą wymówką jaka przyszła mi na myśl. Oboje zaśmiali się głośno, doszczętnie rozbawieni.
- No akurat tu się trochę mylisz, podejrzewam, że łóżkowe gierki odziedziczył po matce. - Prychnęłam cicho i już miałam palnąć sarkastyczny komentarz, ale gdy dostrzegłam zaciekawioną lecz wciąż poważną twarz orzechowego zamknęłam usta. Lucyfer chichotał jeszcze przez chwilę i gdy otworzył oczy, spojrzał na nas pytająco. Niezręczna cisza. Cisza, która jakoś nie za bardzo mi się podoba.
- Kim właściwie jest matka Lukasa? - Odetchnęłam słysząc przerywające ciszę pytanie z strony Hakaela. Dopiero po krótkiej chwili zorientowałam się, że temat przestał być zabawny. Lucyfer spojrzał na swojego towarzysza trochę zbyt groźnie. Ale gdzieś w głębi jego oczu mogłam dostrzec okruszki smutku, które próbuje ukryć.
CZYTASZ
Syn Lucyfera *Nowa wersja*
RomanceTo nie będzie kolejna historyjka o dobrej dziewczynie i złemu chłopcu. To będzie zupełnie coś innego ... Nadnaturalnego. Klara Corson, 20 letnia dziewczyna, nie posiadająca czystego konta, będzie musiała sprostać gorszym karom niż te zapisane w kode...