XIII

816 27 0
                                    


   Półtorej godziny zajęło nam przyjechanie do miejsca docelowego. Wjechaliśmy w miasto bogaczy i w strefę milionerów. Stiff kierując się wskazówkami naszego zaufanego informatora Reeda, zaparkował na tyle ogromnego, szklanego drapacza chmur. Oczywiście nie był to jedyny tak wysoki budynek. Wszystkie były ogromne przez co człowiek czuł się maleńki. Zaparkowaliśmy wozy, włączając słuchawkę w uchu.

- Sprawdzamy obecność, proszę o nie przekrzykiwanie się. - Powiedział Matt do słuchawki. Roześmiałam się cicho i kiedy wszyscy wymienili swoje imiona a ja wszystkie dokładnie słyszałam, wymieniłam swoje.

- Klara, a więc kto dzisiaj załatwia tylców? - Spytałam rozglądając się dookoła szukając tylnego wejścia. Parking był oddzielony od wejścia przez dość grube betonowe bariery, które trzeba przeskoczyć ale to pikuś bo nie były za wysokie.

- No, akurat wypada dzisiaj na ciebie. - Odpowiedział Schwan dość rozczarowanym głosem.

- Trochę więcej wiary w naszą Klarcie co. - Dodał Radox. Zwróciłam głowę do Stiffa. Obserwował dwóch napakowanych mężczyzn przy wejściu. Był skupiony i zapewne obmyślał miliony planów awaryjnych. Zerknął na mnie, a następnie na sprzęt leżący na tylnym siedzeniu.

- Pójdę na dach i w razie czego będę cię osłaniał. - Powiedział szybko. No tak, jak mogłam zapomnieć, że nadopiekuńcza natura Stiffa zawładnie nim dzisiejszej nocy? Parsknęłam i otworzyłam drzwi wyłaniając się z czarnego Audi.

- Niech ci będzie ale weź tłumik. - Włączyłam słuchawkę przytrzymując guziczek na cienkiej, czarnej obroży na szyi. - Na najwyższe piętro wejdziemy po cichu.....potem nie obchodzi mnie nic tylko Mark. - Usłyszałam śmiechy w autach za nami ale nikt mi się nie sprzeciwił. Powiększyłam uśmieszek. Poczekałam aż Stiff szybko zbierze sprzęt i po cichu wejdzie na mały budynek koło nas, po schodach awaryjnych. Reed wysłał nam wiadomość, że wszystkie kamery zostały przez niego zhakowane a zabezpieczenia wyłączone.

- Dobra, możesz zaczynać. - Usłyszałam spokojny szept w słuchawce. Pokiwałam chłopakom by zaczęli się zbierać i ruszyłam przed siebie. Przeskoczyłam betonowe przeszkody. Szłam pewnym krokiem i mimo, że miałam glany, moje biodra kołysały się jak na szpilkach. Dwoje par oczu dostrzegło mnie i zatarasowało drzwi za sobą.

- Dobry wieczór. - Przywitałam się miło podchodząc nieco bliżej niż powinnam. Dwóch mężczyzn szybko dostrzegło moje zamiary jednak zanim zaczęli działać zdążyłam szybko strzelić jednemu kulkę w głowę. Kucnęłam by uniknąć ciosu a następnie kilkoma zwinnymi ruchami powaliłam drugiego mężczyznę na ziemie i wystrzeliłam kolejna kulkę. Wstałam zarzucając włosy do tyłu. Zerknęłam przez ramię na chłopaków i pokiwałam im ręką by zbierali dupska.

- Gdzieś ty się tego nauczyła Corson? - Spytał po raz kolejny Matt przechodząc koło mnie. Jak zawsze przy moich numerach malował mu się podziw na twarzy.

- Lata ćwiczeń. - Odpowiedziałam zerkając w stronę Stiffa. To jemu zawdzięczam umiejętności samoobrony, jak i walki wręcz, korzystania z broni no i jakiś rodzaj pewności siebie. To także przez niego musiałam pierwszy raz zabić człowieka i to jego zasługa, że zabijanie przestało odbijać mi się na psychice. Czasami myślę, że jestem potworem ale wtedy przypominam sobie historie pozostałych członków naszego gangu i od razu jakoś mi lepiej.

Edd stwierdził, że lepiej będzie dostać się na górę windą towarową, która prowadziła do kuchni i całego personelu. Zaczęłam rozmyślać nad planem ucieczki jeżeli coś pójdzie niezgodnie z planem. Po chwili skupiłam się jednak na Shawnie, który gadał na jakie przyjęcie się wpakujemy.

Syn Lucyfera *Nowa wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz