XV

727 33 4
                                    

 

    Zaskoczona jego odpowiedzią uśmiechnęłam się lekko. No nie powiem, intryguję mnie ten mężczyzna.

- No dobra, niech będzie. - Wyszłam z windy, wyciągając kluczyki z tylnej kieszeni spodni. - Ale robimy po mojemu. - Dodałam. Zaskoczyłam go ponieważ jego twarz lekko rozpromieniała. Powieki delikatnie się otworzyły, brwi uniosły, a usta leciutko otworzyły. Pewnie skarcił się za tą chwilę zaskoczenia, ponieważ poruszył lekko głową w bok zamykając oczy.

- I myślisz, że zgodzę się na twoją inicjatywę? - Spytał cichym pewnym siebie głosem, podnosząc lekko głowę do góry. Znowu te kpiące spojrzenie, ale tym razem ozdobione delikatnym szczerym uśmieszkiem. Prychnęłam pod nosem. Oj stary, nie wiesz z kim zadzierasz. Podeszłam do niego i ujęłam jego chropowatą brodę w dwa palce. Obniżyłam go na tyle by spojrzał mi prosto w oczy.

- Ja tak chcę i tak też będzie. - Wyszeptałam tuż przy jego ustach. Odepchnęłam go i odwróciłam na pięcie, zmierzając do tylnego wyjścia. Dopiero po chwili usłyszałam za sobą kroki. Och się pewnie facet zdziwił.

Proponując mi kolację przypuszczałam, że wejdziemy do jakiegoś baru albo czegoś podobnego....a tu proszę. Znajduję się w jego mieszkaniu, siedząc na stołku barowym czekając na danie szefa kuchni. Lekki zapach siarki pomieszanej z tytoniem miesza się ze słodką wonią owoców, ciasta i bitej śmietany. Naprawdę intrygująca mieszanka. Ostrość i słodkość. Jego mieszkanie składa się z połączonych w jedność kuchni, salonu i przedpokoju. Jedyne co oddziela dwa pokoje to barek i blat kuchenny służący jako stół. W tle cicho leci piosenka Des Rocs ''Let Me Life/Let Me die'' .A ja rozkoszuję oczy boskim mężczyzną robiącym naleśniki. Odkąd weszłam do jego mieszkania i zaczęłam z nim naprawdę luźną gadkę, cała złość i agresja po prostu zniknęła, wyparowała. Ten koleś będzie moją osobistą odskocznią od mojego dotychczasowego życia.

- Lubisz Nutellę? - Moje rozmyślania przerwał jego spokojny głos. Uśmiechnęłam się podpierając głowę o dłonie.

- Powiedz mi kto nie lubi Nutelli? - Spytałam rozbawiona. Spojrzał na mnie przez ramię a jego mały uśmieszek sprawił, że zachciało mi się śmiać.

- Ja nie lubię. - Odpowiedział udając zamyślonego. Parsknęłam śmiechem zasłaniając twarz włosami.

- Kłamiesz!!

- Złotko, ja nie kłamię. - Aż przeszło mnie przyjemne uczucie słysząc jego lekko rozbawiony męski głos. Odgarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam na niego błogo. Ciągle się uśmiechał.

- Ja za to lubię, więc nie żałuj. - Odpowiedziałam na jego pierwsze pytanie. Pomachał chochlą tuż przy twarzy i wrócił do smażenia naleśników. Właściwie gdyby tak nie spojrzeć to bardzo podobny jest do Lukasa. Identyczny wzrost, postura, ciało, nawet proporcję. Styl...no styl to styl, każdy ma inny, aczkolwiek ci dwaj mają podobny.

- Gotowe! - Krzyknął biorąc do rąk dwa dość spore talerze. Położył je przede mną i wrócił by wziąć z barku trunek. Usiadł koło mnie ale nie za blisko co bardzo mi się spodobało. Wie, że nie powinien teraz zakłócać mojej strefy osobistej. Puścił do mnie oczko biorąc sztućce z talerza i zabierając się za jedzenie. Spojrzałam na swoją porcję. Trzy dość spore naleśniki. Wszystkie z bananami i Nutellą. Jezu, kocham jego kuchnie! Wzięłam się za posiłek i kiedy pierwszy kęs znalazł się w moich ustach, wręcz jęknęłam czując idealną mieszankę smaków. Naprawdę DAWNO nie jadłam tak genialnych naleśników. Boże, dziękuję.

Gdy doskonale usmażone naleśniki z idealnymi dodatkami, trawiły mi się w żołądku, postanowiłam zabrać się za wypytywanie nieznajomego.

- A więc, siedzę tu z tobą już trochę czasu i ciągle nie znam twojego imienia. - Czarny, odkładając talerze do zlewu, zerknął na mnie przez ramię. Chyba przypadło mu do gustu zerkanie na mnie w ten sposób ponieważ robił to zbyt często. Zaśmiał się cicho, odwrócił i podszedł do barku opierając łokcie na blacie, przysuwając twarz zbyt blisko mojej.

- Jestem znany pod wieloma imionami. - Odpowiedział z nutą tajemniczości i zaczepności. Podoba mi się. Zagryzłam lekko wargę, niespecjalnie, jednak ruch moich ust przykuł jego uwagę.

- Niech pomyślę...Boss? - Prychnął rozbawiony.

- Rzadko co. - Podniosłam brew. Spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym ''zgaduj dalej''

- No to może czarny? - Zaśmiał się głośniej.

- Z jakiej perspektywy przypominam ci czarnego? - Spytał rozbawiony. Uniosłam ramiona w górę.

- Ciuchy, styl, charakter. - Wymieniłam szybko. Pokręcił głową.

- Kombinuj dalej złotko.

- Może mała podpowiedź? - Spytałam podpierając brodę na dłoniach. Byłam zbyt blisko jego przystojnej facjaty, ale jakoś mnie nie odstraszał. Ani nie przyciągał, tylko jakoś tak nie reagowałam na niego jak na pozostałych mężczyzn, wiecie, obrzydzenie. Po chwili namysłu wziął głęboki oddech.

- Jest takie jedno bardzo, bardzo, bardzo złe miejsce, do którego trafiają takie złe dziewczynki jak ty....- Przerwał wbijając we mnie swe czarne, tajemnicze i pełne zaciętego charakteru oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie. - A ja jestem ''Panem'' tego miejsca. - O kurwa! Szybko wstałam ze stołka i wyciągnęłam pistolet zza paska na biodrach. Wymierzyłam w jego kierunku i bacznie oglądałam jak jego lekko zaskoczona twarz obserwuję moje poczynania.

- Glina. - Syczę. Kurde obym się myliła, jeżeli to glina, to będę miała przechlapane i o grze z Stiffem mogę sobie tylko pomarzyć.. Jego brwi uniosły się powoli jeszcze wyżej. Uśmieszek rozpromieniał, a oczy nabrały głębszej barwy zaskoczenia. Wyprostował się i położył płasko dłoń na klatce piersiowej.

- Cholera, kobieto ranisz! - Przeciągnąwszy ostatnie słowo cicho i teatralnie zawył. Zmarszczyłam brwi aż na czole pojawiła się ogromna zmarszczka. - Glina? Skąd przyszło ci coś tak skandalicznego do głowy! - Był rozbawiony, aż za bardzo rozbawiony. Zaczął się chichrać wychodząc zza barku. Nie miał przy sobie nic co mogłoby mi zagrozić więc lekko opuściłam broń.

- Opisywałeś więzienie....- Odpowiedziałam cicho lekko kiwając się na nici pomiędzy zatraceniem a rozsądkiem. Kiedy opanował swoje chichranie na tyle by na mnie spojrzeć, w chwili pojęłam drugie znaczenie jego opisu. - Burdel? - Spytałam niepewnie. Kolejna niezręczna cisza a po chwili głośny śmiech. Dobra, teraz nie rozumiem już nic!

- HAHAHAHA! Jasna cholera! Dobra jesteś! Nic dziwnego, że Lukas się tobą zainteresował!! Hahaha!! - Drgnął mi mięsień na twarzy. Zna Lukasa? I czy musiał przypominać mi o tym debilu? Cholera, trzeba posprzątać cały ten harmider, uciszyć śmieszki i zadać jedno, stanowcze i porządne pytanie. Podeszłam do niego i przystawiłam mu spluwę do czoła. Zerknął na mnie gdy ja wbijałam w niego poważne spojrzenie pełne determinacji i odwagi, a zarazem niebezpieczeństwa.

- Kim jesteś i co łączy cię z Lukasem? - Proste kilka słów, które sprawiły że atmosfera wokół nas stała się niesamowicie napięta. Zrobiło mi się jakoś duszno. Powietrze zaczęło robić się powoli rzadsze i gorętsze. Usłyszałam łomotanie serca, o dziwo nie było to moje serce. Dźwięk bębniący w mieszkaniu przypominał bardziej kroki ogromnego wielkoluda. Zadrżałam gdy skupiłam się na oczach przede mną. Były zbyt czarne, były całe czarne, nie miały w sobie ani grama ludzkości. W moich żyłach pojawił się strach powodując niemiłe ukłucia w mięśniach. Spięłam całe ciało patrząc wprost w całkowicie czarne, niebezpieczne i demoniczne oczy. O w mordę....To.... to są oczy Diabła.

- Nigdy nie celuj w Diabła złotko- Zadrżałam. Słyszałam przewracające się dookoła meble, czułam na skórze piekące uczucie jakby palenia się żywcem, czułam ogromny odór siarki i widziałam go, Diabła, Szatana, Zło wcielone w ludzkim ciele. A Lukas...Lukas...

- Kim w takim razie jest ...Lukas? - Spytałam głosem pełnym strachu. Mężczyzna przede mną uśmiechnął się i wzruszył ramionami.

-To mój syn.

Syn Lucyfera *Nowa wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz