Stałam osłupiała wgapiając się w okno, przez które przed chwilą wyskoczył Mark i Lukas. Ale jak to? Lukas stoi po stronie tego posrańca? To by wyjaśniało czemu zatrzymał mnie przy akwarium, bezgranicznie podniecił a następnie zniknął. Co za skurwysyn, ten chory czarnuch zniszczył cały mój plan zemsty! Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam wkurzona na Matta. Dostrzegłam jak cofa się o krok natrafiając na moje wściekłe piwne oczy.
- Klara....będzie inna okazja. - Powiedział cicho i ostrożnie. Wyszłam z biura nie zważając na niego uwagi. Nie wytrzymam zaraz! Mam ochotę przywalić, rozszarpać i wrzeszczeć na Lukasa ale go tu nie ma! Co za fiut! Zawsze lubił się ze mną bawić ale to już jest przesada! Uratował gościa, który zasłużył na powolną i okrutną śmierć! Wyjęłam pistolet i strzeliłam kilka kulek w martwe ciało ochroniarza. Wszystko dookoła w zasadzie lekko ucichło. Mniej krzyków, mniej biegających dziwek i wystraszonych gości.
- Klara masz go!? - Usłyszałam Radoxa z prawej. Powoli skierowałam głowę w jego kierunku, a kiedy nasze spojrzenia się zetknęły, łysy wielkolud z dużą jak on pukawką zatrzymał się w połowie i przybrał ochronną postawę. Dostrzegłam na jego twarzy małe zakłopotanie.
- Zwiał. - Wyszeptałam chrapliwie. - Ten pedał kurwa mać zwiał!!! - Krzyknęłam i kopnęłam zwłoki. Skrzywiłam się widząc jego zmasakrowaną twarz. Wyrzuciłam z siebie złość pod postacią głośnego warknięcia i skierowałam się na schody w dół. Usiadłam na ogromnej, postrzelonej i przewróconej sofie. Opierając łokcie o kolana i trzymając mocno głowę w dłoniach. Jaka ja byłam głupia. Kolejny raz dałam się omotać Lukasowi. Wykorzystał mnie by uratować Marka.
- Klara, uspokój się, to nie pierwszy i ostatni raz. - Usłyszałam cichy jednak przejęty głos Stiffa w słuchawce. Wrzasnęłam i wyszarpałam słuchawkę wraz z obrożą przed siebie.
- Tu nie chodzi o Marka! - Wszyscy spojrzeli na mnie zdezorientowani. Nie Klara, opanuj się. Nie masz bladego pojęcia co łączy Lukasa z pedałem. Może ich znajomość wyjdzie ci na dobre. Nie mów im o czarnuchu, a przynajmniej nie opowiadaj o tym, że uratował tego zasranego, sztucznego blondyna. Odchyliłam głowę nabierając do płuc świeżego powietrza wlatującego przez rozbite szyby tuż przede mną.
- Nie miejcie mi za złe ale ulatniam się sama. - Powiedziałam próbując się uspokoić. Krew wrzała we mnie, a mięśnie napinały.
- Zostawimy ci jedno auto ....spoko? - Matt podał mi kluczyki od swojego czarnego Mercedesa. Uśmiechnęłam się na podziękowanie. Wstałam i poszłam w kierunku windy towarowej, po drodze zabierając zagubione portfele. Idąc holem przez, który szliśmy chyba godzinę temu, sprawdzałam zawartość portfeli. Pieniądze wciskałam do kieszeni spodni i kurtki, a wszystko pozostałe wyrzucałam. Weszłam do kuchni. Szepty szybko umilkły. Przerażeni ludzie spoglądali na mnie jak na potwora. Przewróciłam oczami i rzuciłam jednemu plik banknotów. Przyjął go z szokiem i szybko spakował do spodni dziękując kiwnięciem głowy. Prychnęłam. I oto jak szybko można zmienić czyjeś zdanie. Wystarczy trochę forsy i potrafisz mniej więcej wszystko. Weszłam do windy towarowej, przycisnęłam guzik na parter i ześlizgując się po kratach usiadłam na metalowej podłodze. Dorwałam się do kolejnego portfela. Wyciągnęłam sporą sumę i z czystej ciekawości zaczęłam grzebać w środku. Moim oczom ukazała się czarna karteczka. Wyciągnęłam ją i przeczytałam napisaną białym pismem zawartość.
Spójrz w lewo.
Po chwilowym zastanowieniu się, zerknęłam...nic.
Spójrz w prawo.
Odwróciłam głowę w prawo, także nic. Po co ja to w ogóle robię ?
Spójrz w górę.
Przewróciłam oczami i spojrzałam w górę. Nic.
Spójrz w dół.
Ale serio, co ja wyprawiam?
- A teraz spójrz na wprost.
Przeszył mnie grzmot strachu i zaskoczenia. Natychmiastowo wstałam na równe nogi wyciągając spluwę przed siebie. Dyszałam z przerażenia. Przede mną stał wysoki mężczyzna. Oparty plecami o ścianę za sobą. Zgarbiony z głową pochyloną w dół. Pierwszy rzut oka. Krótkie, czarne włosy ułożone albo same z siebie albo żelem. Kilkudniowy zarost. Dość ciekawy układ szczęki i ogółem twarzy.
- Kim jesteś? - Ugryzłam się w język za swój przerażony głos. Ciągle ciężko oddychałam ale po chwili udało mi się opanować. Nieznajomy otworzył oczy i podniósł na mnie wzrok. Kolejny grzmot uderzył we mnie ze zdwojoną siłą gdy dostrzegłam niewyobrażalną czerń jego tęczówek. Uśmiechnął się, kiwając głową lekko na boki. Był tajemniczy, seksowny i pociągający. Posiadał w sobie coś diabolicznie uwodzicielskiego. Podniósł brodę ku górze, jego wyraz twarzy zmienił się z tajemniczej maski na coś co przypominało ocenianie mnie z lekką pogardą. Przeleciał wzrokiem dwa razy moja osobę po czym zaklął cicho, z powrotem spuszczając głowę. Nie wiem czemu, ale z jakiegoś powodu niesamowicie przypominał mi Lukasa. Podobny styl. Czarna dżinsowa kurtka i dopasowany idealnie podkoszulek zasłaniający lekko pasek czarnych spodni. Nic konkretnego. Na szyi kilka wisiorków a na ręce urozmaicone bransoletki.
- Skończyłaś? - Jego barwa głosu o mało nie strąciła mnie ze świata żywych. Tak tajemniczo groźna. Cicha i niska. Mrucząca a zarazem lekko aksamitna. Wręcz poczułam na ciele gęsią skórkę. Przełknęłam ślinę.
- Z czym? - Zapytałam. Mam wrażenie jakby tony naszych głosów miały tu najważniejszą rolę. Nie ciało, nie słowa, tylko głos.
- Z bezczelnym wgapianiem się we mnie. - Odpowiedział leniwie. Zatrzymałam powietrze w płucach jednak nie uciekłam oczami z dala od niego.
- Tak, już mi wystarczy, może teraz ty odpowiesz na moje pytanie? - Tak, to był dobry ruch. Usłyszałam piknięcie windy a chwilę po tym drzwi rozsunęły się pokazując lekko oświetlone zaplecze. Nie zerknęłam w tamtym kierunku tylko stanowczo wpatrywałam się w czarne oczy nieznajomego.
- Przedstawię ci się i opowiem kilka ciekawych faktów, jeżeli zgodzisz się na wspólną kolację. - Powiedział ignorując kompletnie moje pytanie. Zdrętwiałam. Czy on mi proponował wspólny posiłek.
- Pytasz mnie o zgodę? - Spytałam zaskoczona. Czarnooki prychnął i podszedł do wyjścia. Zerkając na mnie przez ramię swymi zabójczo tajemniczymi oczyma.
- Też jestem tym zaskoczony.
CZYTASZ
Syn Lucyfera *Nowa wersja*
RomanceTo nie będzie kolejna historyjka o dobrej dziewczynie i złemu chłopcu. To będzie zupełnie coś innego ... Nadnaturalnego. Klara Corson, 20 letnia dziewczyna, nie posiadająca czystego konta, będzie musiała sprostać gorszym karom niż te zapisane w kode...