XXVI

691 27 0
                                    


    -Wszystko to gra Lukasa, w której tak naprawdę nikt nie chce uczestniczyć. - Jej odpowiedź zaskoczyła mnie tylko w połowie. Już wcześniej wiedziałam, że Lukas coś kombinuje, że gra ze mną w jakąś głupią gierkę, jednak nie podejrzewałam, że ta moim zdaniem, głupia gierka jest czymś o wiele większym i możliwe, że niebezpieczniejszym. Usiadłam na kanapie naprzeciwko baru, popijając herbatę przyszykowaną przez Stiffa. Diablica, która przedstawiła się jako Baler zrobiła sobie drinka i przy okazji swoją obecnością wykurzyła bruneta do innego pomieszczenia, tak byśmy mogły porozmawiać na osobności. Usiadła koło mnie popijając niebieski napój.

- O co chodzi w tej grze? - Spytałam zaciekawiona. Baler prychnęła lekko zezłoszczona przewracając oczami.

- Kto wie.- Odpowiedziała krótko i wrednie. Wiem, że ta złość nie jest skierowana we mnie.

- Jako gracze powinniście znać zasady gry.

- Owszem, jednak my nie jesteśmy graczami, a jedynie nędznymi pionkami. - Poczułam chłodny powiew wiatru co trochę mnie zaniepokoiło, ponieważ wszystkie okna i drzwi są zamknięte. Odetchnęłam głęboko. Zaczynam mieć dość tego całego harmidru z piekłem i jego stworzeniami. Odchyliłam głowę do tyłu spoglądając na niesamowicie brudny, biały sufit. Czemu mnie się to wszystko uczepiło? Prychnęłam pod nosem. Lukas, oto moja odpowiedź. Wszystko się wokół niego kręci, a on potrafi to doskonale wykorzystać. I w coś ty się wpakowała Klara, co? Mogłaś pohamować żądze przespania się z tym facetem, mogłaś do niego kuźwa nie podchodzić! Ale....czy ja tego naprawdę żałuję? Właściwie odkąd wprowadził się do mojego życia, stało się ono strasznie urozmaicone, jednak czym więcej się o nim dowiaduję, tym więcej wątpliwości w stosunku do naszej znajomości dostaję. A może powinnam zrobić sobie od niego przerwę? Taką długą by przypomnieć sobie jakie było życie bez tego pochrzanionego mężczyzny? Tak to naprawdę dobry pomysł....jednakże....ile bez niego wytrzymam? Ugryzłam się w język, wstałam, odłożyłam herbatę i podeszłam do baru by nalać sobie whisky. Czym więcej o nim myślę tym bardziej psuje sobie humor. Strzeliłam shota, a następnie spojrzałam na zaskoczoną Baler.

- Dobra mów czego chcesz! - Powiedziałam stanowczo. Demonica uśmiechnęła się swoim chytrym uśmieszkiem, a mnie przeszły kolejne ciary. Naprawdę nie lubię tych jej uśmieszków.

- Nic wielkiego, chcę byś po prostu olała Lukasa. - Odpowiedziała dość obojętnie. Podniosłam brew.

- To wszystko? - Zapytałam niedowierzająco. Zerknęła na mnie kątem oka.

- Tak, prosta rzecz.

- Co z tego będziesz miała? - Kolejne pytanie. Zaczynam sama siebie wkurzać tymi pytaniami.

- Razem skorzystamy. Wtrąciłaś się do niewłaściwej gry, za każdym rogiem grozi ci niebezpieczeństwo, olewając Lukasa dasz znak innym diablicom, że się nim nie interesujesz więc odpuszczą ci i zaczną z powrotem swoje zaloty w jego stronę. A ja....powiedzmy, że kiedy diablice wrócą do prześladowania Lukasa, będę miała większe szanse by wydostać się z tej posranej gry. - Uśmiechnęłam się lekko. Ona ma rację, nie wiem na co stać te całe diablice i inne piekielne stwory, więc najbezpieczniej byłoby po prostu się z tego wszystkiego wydostać, ta przysługa łączy się trochę z moimi planami. Jednak jedna sprawa mnie ciągle hamuje. Podeszłam do niej i nalałam whisky do pustej szklanki. Jej usta lekko drgnęły.

- Plan doskonały ale jest jedno ale. - Zerknęła na mnie pytającym i zarazem lekko poirytowanym wzrokiem.

- Ale? - Stuknęłam w jej szklankę butelką i wzięłam łyk z gwinta, a następnie uśmiechnęłam się szeroko.

- Ja wręcz kocham niebezpieczeństwo!

Po kilku godzinach przedyskutowałyśmy wszystko i doszłyśmy do porozumienia. Ustaliłyśmy, że kiedy będę gotowa mam dać jej znać, a ona zatroszczy się o informacje pobytu Marka, w zamian mam unikać Lukasa przez minimum 2 miesiące by pozostałe piekielne istoty przestały się mną interesować i wróciły do Lukasa dając tym samym Baler szansę na ucieczkę z ''gry'' . Myśląc nad tym, jak podła, zła czy okrutna musi być ta gierka Lukasa, że istoty które chcą go zdobyć, starają się z wszystkich sił od niego uciec. Ciekawe czy ja też jestem pionkiem...czy może raczej nieproszonym gościem...albo idealnie zaplanowaną przynętą? Och od tego wszystkiego jeszcze bardziej rozbolała mnie głowa.

- Ej Stiff idziemy się nachlać? - Spytałam wgapiając się w jego plecy. Stał przede mną zmywając naczynia w zlewie. Prychnął jednak nie odwrócił się do mnie przodem.

- Niezły pomysł, kto wybiera klub?

- Zdam się na twój gust. - Odpowiedziałam. W odpowiedzi usłyszałam cichy śmiech.

- Daj chwilę na zastanowienie się. - Mruknęłam na zgodę. Traktuję Stiffa jak starszego brata. Nauczył mnie jak przetrwać w świecie pełnym złych ludzi. Pokazał jak się gra i oszukuje. Zawsze kiedy popełniłam jakąś głupotę dostawałam od niego niezły ochrzan, ale i też dobre rady, które pomogły mi w przyszłości. Nie należy do osób emocjonalnych, nawet jego twarz naprawdę rzadko coś wyraża. Jednak w stosunku do mnie potrafi pokazać coś poza tą kamienną maską. Mogę wręcz rzec, że go kocham, jak prawdziwą rodzinę, którą zastąpił mi kilkanaście dobrych lat temu. Dostrzegłam jak rzuca szmatkę na bok i odwraca się do mnie przodem. Z pewnością mogę powiedzieć, że należy do tych mega przystojnych mężczyzn, którzy nie szukają przygód w łóżku, ponieważ one same do nich przychodzą. Czasami mam wrażenie, że rzeczywiście jest gejem.

- Znalazłeś coś ciekawego? - Zapytałam znudzona jednak z miłym uśmiechem na twarzy.

- Tak, masz ochotę wstąpić do Pelikana? - Zerwałam się z miejsca ruszając do sypialni.

- Za kilka minut będę w garażu. - Krzyknęłam skręcając za ścianą. Zastygłam w pół kroku gdy dostrzegłam za oknem cień. Cień człowieka ze świecącymi na biało oczami. Strach unieruchomił mnie na dobre. Nie potrafię wziąć oddechu, a co dopiero ruszyć nogami. Zaczęłam błagać by ten cień nie zaczął się do mnie zbliżać. Nagle odwrócił głowę, a następnie po prostu rozmył się w powietrzu. Szybki rytm serca odbijał się echem w moich uszach i zaczynam się zastanawiać czy Stiff także to słyszy.

- Klara jedziemy Audi czy tym czym przyjechałaś? - Spokojny, jednak głośny głos Stiffa wyrwał mnie z szoku. Przełknęłam nadmiar śliny, spojrzałam na ręce. Trzęsą się jak cholera. Odetchnęłam niepewnie.

- Daj mi trochę więcej czasu....śmierdzę! - Krzyknęłam. Zanim weszłam do sypialni usłyszałam ''Jezu Chryste dopiero co się myła''. Uśmiechnęłam się i bardzo powoli zamknęłam za sobą drzwi. Nawet nie mam ochoty na kolejny prysznic, jednak po prostu muszę zmyć z siebie ten strach. I co to do cholery było!?

Syn Lucyfera *Nowa wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz