Zdezorientowana szłam za Stiffem wgapiając się w jego muskularne i spięte plecy. W głowie kręciło mi się od alkoholu i wstydu. Czy ja naprawdę chciałam pocałować Stiffa? Czy nasza relacja zmieniłaby się na gorsze? A może odwrotnie i polepszyła całą sytuacje, jedno wiem, w tej chwili na pewno się tego nie dowiem. Nagle zaatakowała mnie fala świeżego i chłodnego powietrza jak i spojrzenia czekających w kolejce ludzi. Zamrugałam kilka razy by zorientować się gdzie jesteśmy. Szatyn wyprowadził nas przednim wejściem i prowadził dalej ku parkingu. Poczułam jak ugina mi się noga. Nie poczułam bólu pomimo że dokładnie słyszałam dźwięk łamiącego się obcasu.
- Kurwa Klara. - Wysyczał Stiff. Wciąż zdezorientowana nie potrafię dostrzec szybkich ruchów Stiffa. Albo naprawdę za dużo wypiłam albo to szatyn stał się okropnie szybki. Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do pierwszego lepszego auta. Usadowił na jego masce, a sam wziął się za kradzież. Rozglądając się po parkingu czułam na sobie czyjeś natarczywe spojrzenie. Zmarszczyłam brwi gdy przed samochodem przeleciał cień, jednak po chwili zorientowałam się, że już ten cień widziałam. Przerażające białe dziury jako oczy i okropna ciemna postać przypominająca potwora z koszmarów karmiąca się twoim strachem.
- Stiff. - Wyszeptałam spanikowana.
- Wiem że cię kostka boli ale musimy się stąd jak najszybciej ulotnić. - Powiedział lekko poddenerwowany. Strach nie pozwalał mi odwrócić wzroku. Zagryzłam mocno zęby gdy poczułam jak adrenalina likwiduje alkohol z krwi i przyśpiesza bicie mojego serca. Poczułam nagle zimną dłoń na udzie. Strach rozmył się jak mgła pozwalając spojrzeć mi na szatyna. Obserwował mnie dokładnie i czule. - Nie patrz się temu czemuś w oczy, skoncentruj się na mnie. - Wyszeptał. Pokiwałam powoli głową. Czyli on też to widział. Wraz z jego radą, skupiłam się na jego poczynaniach jednak jest to o wiele trudniejsze niż mi się wydawało. Ten przerażający cień zmuszał mnie do spojrzenia w jego białe oczy, kusił i szeptał, żebym na niego zerknęła. Błagał i płakał.
- Stiff szybciej. - Wychrypiałam. Szatyn cmoknął pod nosem. Odszedł odrobinę od auta by po chwili zamachnąć się łokciem jednak zatrzymał się tuż przy szkle.
- Na twoim miejscu nie robiłbym niepotrzebnego hałasu. - Poczułam jak staje mi serce. Oboje wstrzymaliśmy oddech gdy doszedł do nas aksamitnie cichy, męski i pewny siebie głos. Bardzo dobrze znany mi głos. Głos za którym tęskniłam. Głos Lukasa.
Powoli skierowałam wzrok ku czarnowłosemu. Znajduje się dokładnie tam gdzie wcześniej stał cień. Ubrany w swoją czerń, pewność siebie i lisią maskę, opiera się o samochód za sobą, trzymając ręce w kieszeniach spodni. Jego czarne oczy skupione na mojej osobie wręcz płoną, a zaciśnięta mocno szczęka sprawia że jego lisi uśmieszek staje się diabelsko niebezpieczny. Krew zaczęła we mnie wrzeć, ale w inny sposób niż kilka minut wcześniej. Czułam jak coś wchodzi mi pod skórę i pieści rozgrzane i delikatne nerwy. Wyraźnie odczuwam wbijającą się we mnie żądze posiadania i chęć uwolnienia ognistej pokusy. Zagryzłam delikatnie wargę co nie umknęło czujnym oczom Lukasa. Usłyszałam szelest za mną. Stiff obszedł auto i stanął przede mną, zasłaniając i wręcz broniąc przed pożerającym wzrokiem czarnego. Zaskoczona uniosłam wysoko brwi. Jego mięśnie są strasznie napięte jednak na twarzy nosi swoją leniwo znudzoną maskę.
- Miło cię znowu widzieć. - Powiedział grzecznie Lukas.
- Niestety nie mogę powiedzieć tego samego. - Odparł leniwie Stiff jednak w jego głosie dało się usłyszeć nutkę zdenerwowania. Kącik ust czarnego podniósł się o kilka następnych milimetrów.
- Ostatnio widzieliśmy się piekle. - Dostrzegłam jak mięsień na twarzy Stiffa drgnął. Lukas zmarszczył na chwile brwi i udając lekko zaskoczonego dodał. - Ah nie przejmuj się. Klara dokładnie wie kim jestem. - Stiff zerknął na mnie przez ramię. Jego oczy kryły w sobie zaskoczenie i ból.
- To prawda? - Spytał zaskoczony. Przez chwile zaschło mi w gardle. Nie wiem co mam odpowiedzieć. Stiff jest w to wszystko także wciągnięty, od kiedy i jak się w to wszystko wpakował?! Wstrzymałam powietrze przytakując lekko głową, zdezorientowana zerknęłam na Lukasa.
- Czekaj, tylko mi nie mów że jej o niczym nie powiedziałeś. - Powiedział czarny lekko zaskoczony.
- To nie twój interes, wracaj do swoich gierek. - Odpowiedział Stiff. Wstrzymałam oddech gdy usłyszałam lekką groźbę z jego strony. Przez czarne jak smoła oczy Lukasa przeszedł znany mi blask, a jego uśmieszek zwiastował dobrze mi znane kłopoty.
- Właśnie w nią gram aniołku.....- Czarnuch otworzył szeroko oczy udając zakłopotanie jednak po chwili jego lisia maska powróciła na jego twarz. - Ah nie, teraz jesteś przecież.....upadłym aniołem.
Oszołomiona wpatrywałam się w Stiffa czując jak czas pomiędzy nami staje. Mogę przysiąc że wyraźnie widziałam piorun wbijający się w ziemię nieopodal nas, ptaki szykujące się do odlotu, krople wody wiszące pomiędzy dachem a ziemią, nawet wiatr ( WIATER!!!xD) znikł. Nie dostrzegłam drgnięcia mięśni szatyna gdy po chwili pojawił się on tuż przy Lukasie. W momencie wszystko wróciło do normy. Ptaki spłoszone grzmotem odleciały, krople wody uderzyły o ziemię i potężny powiew wiatru zdmuchnął wszystkie włosy z mojej twarzy. Chcę wstać i wtrącić się pomiędzy chłopaków jednak za nim się spostrzegłam Lukas i Stiff zaczęli niezwykle szybką i zwinną wymianę ciosów której nie zagłuszały głuche grzmoty.
- Niekiedy nie wiesz kiedy zamknąć swoją gębę, bękarcie. - Wysyczał Stiff atakując dalej czarnucha. On jedynie zaśmiał się oschle po czym odszedł kilka kroków w tył. Zdezorientowana nie wiem co powiedzieć, co począć by przerwać ich nadnaturalną sprzeczkę jeżeli to co się przede mną dzieje można nazwać sprzeczką.
- Perfekcyjny kłamca z ciebie wyrósł aniołku, demonice pewnie pękają z dumy. - Odpowiedź Lukasa uderzyła nie tylko w Stiffa ale także we mnie. Jak długo byłam okłamywana przez osobę której bezgranicznie ufałam? Czemu po prostu tego nie powiedział? Bał się mojej reakcji? Kolejna fala wiatru odbiła się od budynku powodując że znajdujące się na niej cegły lekko zaczęły się sypać. Szatyn spróbował obalić Lukasa ten jednak skutecznie ominął jego ciosy i podkładając Stiffowi nogę, położył go na ziemię by następnie uderzyć w szczękę. Dźwięk towarzyszący ciosowi odbił się echem i wręcz ranił moje uszy. - Widzę cię po raz drugi w życiu i mam już tak dużo powodów by zesłać cię do piekieł że aż mnie łapy swędzą, ale wiem że mój ojciec nie bez powodu zostawił cię w połowie żywego. - Wysyczał czarny zaciskając palce na szyi przeciwnika. Powoli wstając, podniósł Stiffa na tyle by ten nie sięgał stopami ziemi. W jego oczach kryła się wściekłość i zwycięska duma. Dostrzegałam jak ciemna mgła tańczy koło niego jakby zniecierpliwiona i podekscytowana. Jego skóra na dłoniach czerniała, a wydychane powietrze wyglądało jak gorąca para. Strach zawładnął ciałem Stiffa. Szatyn nie potrafił się ruszyć jedynie oddychać i spoglądać na swojego przeciwnika. Zerknął na mnie a w jego ciemno brązowych oczach krył się strach jak i troska. Sekunda, tyle wystarczyło bym poczuła jak adrenalina zmusza moje ciało do działania. Zdjęłam buty stając na równe nogi, ignorując dokuczający ból w prawej kostce. Wyciągnęłam podręczny pistolet z pończoch pod sukienką i wycelowałam w Lukasa nie wiedząc dokładnie co chciałam począć.
- Zostaw go Lukas. - Powiedziałam zachrypniętym ale pewnym siebie głosem. Czarno włosy skoncentrował całą uwagę na mnie unosząc wysoko brwi. Pomimo tego ani trochę nie poluźnił uścisku. Jego kpiący uśmieszek zaczął utwierdzać mnie w przekonaniu że tą zabawkę to najwyżej sobie w dupę wsadzić mogę.
- Stoisz po jego stronie, po stronie kłamcy? - Zapytał zaskoczony. Mętlik w głowie nie pozwala mi na sensowną odpowiedź dlatego też zdecydowałam że będę improwizować. Wbiłam gniewne spojrzenie w obu mężczyzn przede mną.
- Nie stoję po żadnej stronie. - Odpowiedziałam cicho i wystrzeliłam kule mierząc rękę Lukasa. Nabój przeszedł przez nią, uwalniając Stiffa od śmiertelnego uścisku jednak Lukas nic sobie z tego nie zrobił, wpatrywał się jedynie we mnie z otwartymi ustami. Podeszłam do nich i całych sił uderzyłam bronią Stiffa w lewą stronę szczęki. - Spróbujcie się do mnie zbliżyć a zagwarantuje wam Piekło którego jeszcze nie znacie. - Dodałam celując pistoletem w zszokowanego czarnego. Odwróciłam się, wyszłam z parkingu i widząc wsiadającego do samochodu mężczyznę podeszłam do niego uśmiechając się miło wyrzuciłam go za drzwi i zamknęłam auto, wrzuciłam bieg ale przed wyjazdem zerknęłam jeszcze w kierunku chłopaków. - Chuje.
![](https://img.wattpad.com/cover/216552005-288-k999571.jpg)
CZYTASZ
Syn Lucyfera *Nowa wersja*
RomanceTo nie będzie kolejna historyjka o dobrej dziewczynie i złemu chłopcu. To będzie zupełnie coś innego ... Nadnaturalnego. Klara Corson, 20 letnia dziewczyna, nie posiadająca czystego konta, będzie musiała sprostać gorszym karom niż te zapisane w kode...