13

40 3 0
                                    

Ta noc nie buła dopra dla Mosesa. Chłopak przewracał się zboku na
bok narwowo i niebył wstanie zasnoś.

Męczyły go jakieś myśli który niebył wstanie pojonć ni zrozumieć. Gdy tylko zamykał oczy wiadzał płonocy krzew od tego widoku zaczęła boleć go głową.

Wreście postanowił wyjściu na balkon niemiał już sił leżę i w łużku. Potrzebował sieżego powietrza.

Skeriwał się do prznsównych babusiwych drzwi. Poczym wyszet na balkon noc była ciepła achłodny wiatr delikatnie muskał tważ Mosesa.

Chłopak patrzył zadumany w błszczonce na czystym niebei gwiazdy. Nie chciał spuszczać zwroku na tętnice nadal miasto.

Mimo przyjemnej aury niemugł się rozluźnić. W pewnym mocie poczuł że ktoś chwycił go w tali. Biedny sprubował się wyrwać ale był sapszy.

-Spokojnie skarbie to tylko ja nie panikuj.

-Idjoto niestraszne mnie tak.

-Och to już nie Panie. Wiesz niewolno ci się wymkać z łużka bez moje zgody chyba zasłgujesz na kara

Miom że Ramzes mówionc to ledwo postrzymywał się od śmiechu. Omega nie wczuła żartu. Chłopak spoioł się jeszcze bardziej poczym z łzami wiczak upad na kolana.

-Proszę nie... Paniiie ja... Przepraszam za to.. Ja..

-Moses przestań to był żart. Nigdy bym cię nie skrzwdził.. Skarbie nie płacz <szeptem>co ja narobiłem >
Skarbie przepraszam

Romzes obioł dygocznce ciało młotszego ten ufnie się wtulił. Gdy jego odech się uspokoił. Ramzes zlizał mu ostrożnie łzy z policzków.

-Nigdy więcej.. Znam twoje możliwości niegdy niewiem co ci strzeli do łba

-Wiem to jest głupie nie powiem tak żartować ... Wien czy moja Róża pustyni zdradzi mi co tu robi

-Nie mogłem zasnoć.. Postanowiłem się przewie żyć i zerknoć na gwiazdy

-Tak gwiazdy są dziś piękne chodź nie tak jak ty najdroszy. Lecz czy powiesz mi co spędza ci sen spowiek

-Cuż krzew.. Co zamknę oczy widzem go pali się ale nie spała. Płonie złotym ognie. Czym dłużej ma zamknięte oczy tym jaśnieje mocniej i słszem jak szeptać mogę ime.

-To źle ewidetnie te drugi bóg upomina się o ciebie nie podoba mu się że plan Szanny staje się jawą.

-Wienc co zrobi. Te wizjem mnie nie uposzcają a spać muszem.

-Spokojnie musimy się tylko wybrać
do świątyni Szanny i poprosić ją o pomoc lub sprupować ją zawołać

-Niema sił by iść taki kawał nie zaszkodzi sprupować je zawołać

Chłopcy wrucił do komnat. Zmęczony Moses opad bezsilnie na łużko zaś jego alfa zaczęła szukać zwoju nim jednek cokolwiek zrobiła na łużku pojawiła się wiol a i kawałek pergaminu.

"Wbać kochani niejestem wstanie przybyć ale daje wam to powinno pomuc i rozwiozać proplem z fizjami i snami. Wbacie że wcześnie nie spomnałam o przepowiedni wolałam bycie sami poznali prawdę. Postaram się rozmówić z Elachime by dał wam spokuj

PS. Moses nie powie opuszczać zamku bez twoje opieki a miasta nawet z tobą do czas załatwień sprawy

  ~kochajonca Szanna"

Moses bez wąchania wypił zawartość fiolki i poczuł ulgę.

-Wienc wiem że to żydowski bóg życzy sobie upadku Egiptu. Ma nadziej że Szanna Wreście dojdzie znim do porozumieia

-Też ma takom nadzieję.

Róża pustyni (Ramzes x moses)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz