Rozdział 5

512 28 2
                                    

Jak obiecałam tak jest. Rozdział 5. Czekam na wasze reakcje. 

Mi się bardzo podoba charyzmatyczna i impulsywna bohaterka. 

Uśmiałam się trochę, pisząc ten rozdział. 

A ten Antonio.... Echh ideał faceta :D 

Miłego czytania kochani i dobrej nocki ;)

***********

Pałaszowałam właśnie ostatni kawałek deseru, na który składała się szarlotka z gałką śmietankowych lodów polanych ciepłą czekoladą. Mężczyzna siedział naprzeciw mnie przyglądając się z uśmiechem jak przeżuwam ostatni kęs.

Kelnerka podeszła do nas widząc, że już skończyliśmy jeść i spytała czy coś jeszcze chcemy zamówić. Pokręciłam głową.

Ogromny talerz penne z kurczakiem i żółtym serem, do tego ten wielki kawał ciacha, a całość dopełniona mocną kawą z mlekiem.

- Zdecydowanie już nic nie dam rady zjeść. – wyszeptałam głaszcząc się po pełnym brzuchu.

- To poprosimy rachunek. – powiedział Robert do kelnerki i przeniósł wzrok spowrotem na mnie.

- Ubrudziłam się gdzieś? – spytałam wyciągając lusterko i przeglądając się w nim, czy nie mam kawałka makaronu lub lodów na twarzy. Wszystko było ok.

- Nie, dlaczego? – rzekł odchrząkując lekko. – Po prostu pierwszy raz widzę, żeby kobieta tyle w siebie wcisnęła, przy takiej figurze. – wskazał ręką na mnie.

Serio? To do mnie czy koło mnie? Poza tym co to ma być? Komplement, czy jakaś kąśliwość, że tyle opierdzieliłam?

- To znaczy, nie o to mi chodziło, że za dużo zjadłaś. – poprawił się widząc mój wyraz twarzy - Zazwyczaj jak idę z kobietą do restauracji, to zamawia tylko sałatkę, a podczas jedzenia przerzuca ją w miseczce kilka razy, szukając chyba jakichś ukrytych składników, które spowodują, że przytyje od razu po posiłku.

- Może po prostu umawiasz się z nieodpowiednimi laskami. – stwierdzam i gryzę się w język za tę wredną uwagę. Ale co mi tam. Skoro on może mnie obrażać wmawiając mi, że za dużo jem to i ja mogę wyrazić swoją opinię co do jego panienek.

Swoją drogą, ciekawe ile ich się przewinęło przez jego łóżko. Jak tak dziękuje kobiecie za wspólny posiłek, to pewnie niewiele. – Uśmiechnęłam się w duchu.

- Muszę już lecieć. – wstałam od stolika, gdy on regulował rachunek, za pomocą karty kredytowej - Dziękuję za obiad. Następnym razem ja stawiam. – powiedziałam wychodząc przed nim z restauracji.

- To będzie następny raz? – pochylił się, niebezpiecznie zmniejszając dystans między nami. Jego ciepły oddech owiał moją twarz, a dreszcze pojawiły się w całym moim ciele.

Cholera, że muszę zawsze pierwsze coś palnąć, a później dopiero się nad tym zastanawiać. Skarciłam się w myślach.

- To znaczy, jeśli nie chcesz. O matko, jeśli pan nie chce. – jąkam się, a moja podświadomość właśnie leży na podłodze i turla się ze śmiechu.

- Spokojnie. Przecież możemy mówić sobie po imieniu. Robert. – podał mi dłoń.

- Kamila. – niewidoczne iskierki przeskoczyły przez nasze ręce.

Przyciągnął mnie delikatnie do siebie, odgarniając palcami włosy z mojej twarzy i składając delikatny pocałunek na policzku.

- Bardzo mi miło. – szepnął do ucha, a ja poczułam jak stado motylków fruwa w moim brzuchu, powodując, że zmiękły mi kolana.

Nie mogłam nic powiedzieć owładnięta jego bliskością.

Odsunął się powoli ode mnie. Gdy jego oczy znalazły się na wysokości moich, a usta niechcący musnęły moje wargi, poczułam ogromną chęć skosztowania go. Wyczuwając moje pragnienie pocałował mnie delikatnie, prosząc o pozwolenie na więcej.

Nie miałam siły się dłużej opierać. Złapałam go dłońmi z tyłu głowy i przyssałam się do jego pełnych ust. Jak one bosko smakowały. Połączenie truskawek i lodów waniliowych, które zjadł na deser wcześniej.

Oplótł mnie swoimi długimi, umięśnionymi ramionami i przycisnął do siebie pogłębiając pocałunek. Nasze języki tańczyły w rytm naszych oddechów, a jego palce błądziły po moich plecach. Wszystkie moje zmysły i pragnienia skumulowały się i nie chciałam go puszczać już nigdy więcej. Tak dobrze całował.

Nagle, jak grom z jasnego nieba ktoś powalił go na ziemię, tym samym odrywając ode mnie.

- Odpieprz się od niej ty palancie. – facet stanął nad moim towarzyszem i wykrzyczał coś jeszcze, czego nie mogłam w ogóle zrozumieć.

Walnęłam go otwartą dłonią w plecy, aby się odwrócił do mnie.

- Pojebało cię człowieku? To ty się odpieprz od nas. – wrzasnęłam na niego.

Facet odwrócił się, a mnie coś trafiło, jakby ktoś dał mi w twarz. Zobaczyłam idealną kopię tego, który mnie więził, tylko o jakieś 20 lat młodszego. Na oko miał jakieś 35 lat.

Pociągła twarz z widocznie zarysowaną linią żuchwy. Ciemne włosy, dumnie stojące do góry, po bokach idealnie ścięte. Gęste ładne brwi. Długie rzęsy otaczające mroczne głębokie oczy. Idealny prosty nos i kilkudniowy zarost starannie przystrzyżony.

- Nie pyskuj mała. – wysyczał gniewnie i odwrócił się do Roberta. – Jeszcze raz jej dotkniesz, a tak cię poprzestawiam, że do końca życia będziesz jeść przez słomkę.

- Coś ty powiedział? – Robert podniósł się otrzepując z niewidzialnego kurzu. – Kim ty do cholery jesteś? Kamila znasz go? – pokręciłam głową, że nie.

- Nigdy na oczy nie widziałam tego typa.

- Tylko nie typa. – pogroził palcem w moją stronę.

- Ej koleś spieprzaj. Chyba nie wiesz do kogo startujesz. – mój znajomy wyciągnął odznakę. – Teraz grzecznie przeproś panią i spierdalaj.

- Nie tak szybko palancie. To ty nie wiesz z kim rozmawiasz. – Włoch wyprostował się poprawiając swoją dopasowaną ciemnogranatową marynarkę, pod którą dostrzegłam czarny t-shirt, który eksponował jego umięśnioną klatkę piersiową i sześciopak na brzuchu. – Jestem Antonio Sierra.

Mój policjant jakby nagle się spiął. Na jego twarzy wymalował się strach i oznaka, że doskonale wiedział kto to jest. Obszedł bandytę podchodząc do mnie i delikatnie złapał mnie za dłoń.

- Chodź Kamila. Musimy już iść.

- Ale jak to? – wyszarpnęłam rękę. – Ten pojeb powala cię na ziemię, obraża, już nie wspominając o mnie, a ty mówisz, że musimy iść? Chyba jesteś policjantem do cholery? To go aresztuj. – wskazałam palcem na typa, śmiejącego się złowieszczo.

- Mała, on mnie nie aresztuje? A wiesz dlaczego? Bo się mnie boi. Bo się boi tego kim jestem i co mogę zrobić.

- Nie mów do mnie mała ty palancie. – wymierzyłam mu siarczysty policzek, kątem oka widząc jak mój „rycerz pożal się boże" zrobił wielkie oczy, jakby chciał powiedzieć, że popełniłam wielki błąd.

Niestety jak już wcześniej wspomniałam, pierwsze robię później myślę.

Poczułam jak długie palce zaciskają się na moim nadgarstku wykręcając moją rękę do tyłu. Stoimy tak blisko siebie, że czuję na sobie jego mordercze spojrzenie mimo, że facet przewyższa mnie o głowę. Jego woda kolońska przyjemnie i zdradziecko wpływa na moje zmysły, a oddech staje się ciężki i głęboki.

- Jeśli myślisz, że bezkarnie możesz mnie lać po twarzy, to się grubo mylisz, MAŁA. – szepnął mi do ucha kładąc nacisk na ostatnie słowo tak, abym dobrze zrozumiała, że nie ma z nim żartów. – A teraz pożegnaj się z kolegą grzecznie, bo wybieramy się na małą przejażdżkę. – odsunął się na jakieś pół metra, nie uwalniając nadgarstka z uścisku, tylko lekko go poluźniając. 

Uważaj, o czym śniszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz