Rozdział 13

229 16 2
                                    

Miłego czytania :)

Postaram się jutro dodać kolejny rozdział...

****************

Chciałam wyjaśnień, to mam. I po co mi to było? Czy teraz czuję się lepiej? Zmieniło to coś w moim życiu? Nie. Wyrzucałam sobie swoje bezmyślne zachowanie, krążąc po pokoju. Czułam się bezradnie i głupio. Mężczyzna uratował mnie przed śmiercią, zabijając, jakby nie było własnego ojca, a ja odpłaciłam się zachowaniem rozpuszczonej smarkuli.

Pięknie Kam. Nie ma jak twój niewyparzony jęzor. Walnęłam dłonią o ścianę, stając przy oknie. Oparłam czoło o szybę, próbując wymyśleć co teraz powinnam zrobić. Przeprosić go, czy może zachować się jakby nic się nie stało? Nie byłam pewna. Wiedziałam jedno: że go bardzo zraniłam.

Antonio dotrzymał słowa i nie przyszedł w nocy do sypialni. Martwiło mnie to, bo nie wiedziałam gdzie był i co robił. Myślałam, że spośród piętnastu pokoi wchodzących w skład tej wielkiej rezydencji, dostanę jakiś dla siebie, ale każdy który próbowałam otworzyć, był zamknięty na klucz. Więc po wielu wędrówkach i sprawdzeniu prawie wszystkich drzwi, dałam spokój i wróciłam do jego sypialni, gdzie zostawiliśmy swoje rzeczy po podróży.

Wielkie pomieszczenie z gigantycznym łożem małżeńskim, było niesamowicie przytulne. Okno tarasowe, rozciągające się od podłogi po sufit, wpuszczało mnóstwo promieni słonecznych. Piękny nowoczesny kominek, w kolorze srebra, wbudowany w białą ścianę naprzeciwko łóżka, idealnie współgrał z szarościami i bielą w całym pokoju. Wszystko w tym domu było nowoczesne i urządzone ze smakiem.

Usłyszałam pukanie.

- Proszę. – powiedziałam, odwracając się przodem do podwójnych drewnianych drzwi, w białym kolorze.

- Śniadanie gotowe, panienko. – gosposia uśmiechnęła się, wkładając głowę do środka.

- Dziękuję, ale nie jestem głodna. – odpowiedziałam smutno.

- Czy coś się stało? – spytała, wchodząc.

- Nie, nic. Nie ważne. – po jej minie widać było, że jednak mało przekonująco to zabrzmiało.

- Oj coś mi się wydaje panienko, że jednak coś cię gnębi. Chodź, usiądź obok mnie, może coś zaradzimy na smutki. – usiadła na łóżku i poklepała w materac.

- No dobrze. Powiem, ale proszę, żeby to zostało między nami.

- Dobrze. – powiedziała z uśmiechem, a ja miałam dziwne przeczucie, że mogę zaufać tej przemiłej kobiecie. Jej zielone, jak świeża trawka oczy, idealnie pasujące do siwych włosów, przeszywały mnie na wskroś.

- Wydaje mi się, że zraniłam Antonio. – usiadłam obok, skubiąc paznokcie. – Nie chciałam tak zareagować, ale nic nie poradzę, że pierwsze mówię, a później myślę. Teraz mnie to gryzie i czuję się jak ostatnia małpa, która nie potrafi być wdzięczna za pomoc i za uratowanie życia. Nawet nie mam możliwości przeproszenia go, bo nie wiem gdzie się podział. Nie widziałam go od wczoraj. – westchnęłam smutno.

- Dziecko, nie martw się. Antonio się na pewno nie gniewa. Widziałam jak na ciebie patrzy. Jeszcze nigdy w jego oczach nie było takiego oddania i szacunku do drugiej osoby. Uwierz mi, znam go od urodzenia i wiem co mówię. Chciał ci po prostu dać czas, na zastanowienie się i oswojenie z całą sytuacją. – poklepała mnie po plecach w czułym geście.

- Czy pani wie, dlaczego tu jestem? – spytałam, mając nieodparte wrażenie, że wiedziała co się stało.

- Mów mi Rosa, albo po prostu cioteczko. – pogładziła mój policzek - Jestem tutaj od prawie czterdziestu lat. Zatrudnił mnie pan Luciano, gdy coraz częściej wyjeżdżał w interesach. Ktoś musiał dbać o dom. Gdy ożenił się z matką Antonio, zostałam tutaj jako opiekunka, no i sprzątaczka. Pani Maria była bardzo piękną i mądrą kobietą. Sama gotowała i czasem pomagała mi sprzątać. Zajmowała się swoimi dziećmi z wielką miłością. Pan Luciano był bardzo w niej zakochany. Pewnego dnia dowiedzieliśmy się, że zginęła w wypadku samochodowym. Bardzo mnie to zdziwiło, bo doskonale jeździła, a jak mówiły raporty policyjne, podobno z własnej winy zjechała z urwiska. Do tej pory uważam, że to nie był wypadek. Ale co ja mogę? – rozłożyła ręce bezradna.

Uważaj, o czym śniszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz