Rozdział 15

192 11 1
                                    

Hej hej. Kolejny rozdział specjalnie dla Was kochani. W podziękowaniu za wszystkie gwiazdeczki i miłe komentarze:) 

Miłego czytania. ;)

*******************

Strach obezwładnił całe moje ciało. Nie mogłam się ruszyć, czując na ramieniu gorący, mocny ucisk. Zaczęłam analizować swoją sytuację i gdy postać za mną nieznacznie się poruszyła, poczułam mocny zapach wanilii. W tym momencie zorientowałam się, kto to może być.

- Libre nie sprawi, że z dziwki staniesz się damą. – zakpiłam, odwracając się przodem do stojącej za mną Adele. Zapach jej perfum zapamiętałam z imprezy, na której poznałyśmy się po raz pierwszy.

W tej chwili wbijała we mnie rozwścieczony wzrok, jakby próbowała mnie zabić na miejscu. To dziwne, że się jej nie bałam. Stała na środku mojego salonu, a ja nawet nie drżałam na jej widok. Powinnam się modlić, by nie strzeliła do mnie, z trzymanej w drugiej ręce broni. Jednak miałam jakieś dziwne uczucie, że jestem od niej lepsza i w każdej sytuacji sobie z nią poradzę. Nawet w tak beznadziejnej sytuacji, w jakiej się teraz znalazłam.

- Tak się składa złotko, że ja mam pistolet, a ty jesteś tu całkiem sama. Więc nie pyskuj. – poczułam siarczysty policzek, wymierzony w moją twarz.

- Tylko na to cię stać? – spytałam spokojnie, rozcierając piekące miejsce. Spojrzała zdezorientowana.

- Stać mnie na dużo więcej, ale chyba byś nie chciała, aby twoja rodzinka płakała po tobie, gdy ich też będę wykańczać? Ciebie nie uratuje twój książę. Tak samo jak i twoich rodziców. - uśmiechnęła się pogardliwie.

Wściekłość narastała we mnie, z każdą minutą patrzenia na jej parszywą gębę.
- Co im zrobiłaś? - doskoczyłam do niej, łapiąc za jej chudą szyję. Nie spodziewałam się jednak, że tak szybko zareaguje.

Poczułam tępy ból i metaliczny smak w ustach. Rękojeścią pistoletu rozwaliła mi skroń. Upadłam na drewnianą podłogę. Krew sączyła się z rany, a ja starałam się dojść do siebie.
- Nie próbuj więcej takich numerów - pochylając się, chwyciła mnie mocno za włosy i zmusiła do siadu. - Mam dla ciebie pewną propozycję, nie do odrzucenia.

- Nie mam zamiaru, wchodzić z tobą w żadne interesy – syknęłam, podnosząc się z trudem na nogi.

- Zrobisz to co ci każę, albo twoja rodzinka zginie. Jeden mój telefon do brata i będą gryźć piach.

Nie mogłam uwierzyć, że Antonio tak po prostu pozwolił na porwanie moich rodziców.

Przecież miał ich uratować, a Daria zabić. Pomyślałam z rozpaczą.

- Gdzie oni są? - spytałam patrząc na jej wredny uśmieszek.

- Teraz to nie jest istotne. Zrobisz co ci powiem, a wieczorem będą spowrotem w domu.

Szczerze mówiąc, to jakoś jej nie wierzyłam, ale nie miałam wyjścia. Byłam bezradna. To ona wiedziała gdzie są, to ona w każdej chwili mogła zadzwonić do swojego brata i kazać ich zabić. Więc musiałam się zgodzić na wszystko.

- Czego chcesz? – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

- Cieszę się, że w końcu pojęłaś, kto tu wydaje polecenia. - dotknęła bronią mojego policzka, a ja szybko odwróciłam się w drugą stronę. - Zadzwonisz do swojego chłopaka i powiesz, że więcej nie chcesz go widzieć. Zmusisz go do tego, żeby tu nie przyjeżdżał i żeby dał ci spokój. On jest mój i ja powinnam z nim być, a nie taka prostaczka jak ty - zmierzyła mnie pogardliwym wzrokiem od góry do dołu.

Uważaj, o czym śniszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz