Rozdział 17

238 10 6
                                    

Perspektywa Kamili

Miałam mętlik w głowie.

Coraz częściej wspominałam beztroskie spacery, po kolorowych uliczkach Kazimierza. Przesiadywanie z przyjaciółką nad Wisłą, migoczącą niczym setki rozpalonych latarenek. Szum wiatru we włosach. Rześki zapach wody i delikatną bryzę, pieszczącą moją twarz, podczas rytualnych rejsów statkiem.

Niesamowicie tęskniłam, za tak blahymi czynnościami. Za moim górzystym, zielonym miejscem na ziemi, dającym tyle szczęścia. Za pokręconą kumpelę o wielkim sercu, która bez zastanowienia wyszła za mąż, za przyjaciela któremu groziła deportacja. Tęskniłam za wszystkim, co przypominało mi dom. Ciepły, pełen miłości, bez żadnych zmartwień. Teraz to wszystko, wydawało się niemym marzeniem, przed którym nie mogłam uciec.

I chodź perspektywa rozstania z Antonio, paliła serce żywym ogniem, nie mogłam inaczej postąpić. Musiałam to zrobić. Dla siebie. Dla niego. Dla moich rodziców, którzy nie zasłużyli na los tropionej zwierzyny.

Wchodząc do jego sypialni, z sercem na ramieniu, modliłam się, aby zrozumiał moją decyzję i dał mi po prostu odejść. Bez żadnych sprzeciwów, bez powoływania się na miłość i na nasze uczucia. Wiedziałam, że jedno jego słowo, jedno spojrzenie smutnych oczu, i się poddam.

Stał przy kominku z czerwonej cegły, popijając whisky. Ubrany w szare spodnie od garnituru i czarną koszulę, z płomykami tańczącymi po jego umięśnionej sylwetce, wyglądał jeszcze piękniej niż zwykle. Spojrzał na mnie, a zmęczenie malujące się na jego twarzy, ustąpiło tęsknocie i pożądaniu.

Wiedziałam doskonale, że jeśli chciałam dotrzymać danego sobie słowa, musiałam skupić wzrok na czymś innym. Miałam wrażenie, że im dłużej będę wpatrywała się w jego pociemniałe źrenice, uśmiech cudowniejszy od tego, którym obdarzał mnie każdego dnia, złamię się natychmiast.

Rozświetlona panorama Warszawy za oknem, nie dodała odwagi, ale pozwoliła zebrać myśli i wypowiedzieć to, nad czym zastanawiałam się od kilku godzin.

- Gdy już uporządkujesz swoje sprawy, chciała bym, aby nasze drogi się rozeszły.

Słowa wypłynęły na jednym wydechu, a gula w moim gardle, urosła do niewyobrażalnych rozmiarów. Serce kołatało jak oszalałe. Dłońmi przyłożonymi do szkła, starałam się opanować dygoczące ciało.

Postanowiłam wyznać wszystko, choć wiedziałam, że to nas zniszczy. Zetrze na proch uczucia. Rozerwie moje serce na milion kawałków. Ale nie miałam innego wyjścia. Byłam rozdarta tak bardzo, że już nie wiedziałam, co będzie dla mnie lepsze. Ale miałam swoją pracę, przyjaciół, znajomych i rodzinę, która zawsze była gotowa poświęcić dla mnie swoje życie. Nie mogłam pozwolić na to, aby zginęli przeze mnie.

- Nie chcę takiego życia. - Zaczęłam beznamiętnie. Mimo, że w środku krzyczałam, z bólu, który właśnie sobie zadawałam. Rozum podpowiadał, że tak będzie lepiej, a serce wyrywało się z piersi, by paść w ramiona mężczyzny stojącego z tyłu. - Nie chcę porwań, broni, ani morderstw. Nie nadaję się do tego. To twój świat, nie mój. Nie chcę faceta, przez którego jego byłe porywają moich rodziców i przystawiają mi pistolet do głowy. Najpierw ty, później Dario, teraz Adele. Mam dość. Ja się wycofuję. Chcę żyć normalnie. Spokojnie chodzić na spacery, nie oglądając się za siebie. Chcę czuć się bezpiecznie każdego dnia. Chwilę spędzone z tobą, były jak sen. Cudowny i nieprzewidywalny. Lecz nagle, ktoś brutalnie mnie z niego wybudził.

Rozpacz rozrywająca moje ciało i rozsadzająca umysł, parzyła wnętrzności. Zimno mieszające się z gorącem, powodowało okrutne dreszcze.

W czarnym lustrze, zauważyłam ruch. Spojrzał w moją stronę z niedowierzaniem i rozpaczą, by po chwili przestać okazywać jakiekolwiek uczucia. Nieobecny wzrok, dał mi do zrozumienia, że to już koniec.

Uważaj, o czym śniszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz